RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pózniej okrążałem zamieszkany przez Oswaftów rejon galaktyki i dokonywałemobserwacji za pomocą nie rzucających się w oczy środków i metod.Stwierdziłem, żecywilizacja owych istot rozwijała się drogą ewolucji, a inteligentne życie powstało dziękiłączeniu się mniej skomplikowanych organicznych związków, jakich można tam znalezćco niemiara.Chronione przez granice mgławicy i nie niepokojone przez nikogo istoty52 @ Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBokaosiągnęły bardzo wysoki stopień inteligencji, ale wszystko wskazuje na to, że aż doniedawna nie uświadamiały sobie faktu istnienia jakichkolwiek innych cywilizacji.Oswaftowie, bez posługiwania się sztucznymi przyrządami ani obiektami, potrafią wnikaćdo nadprzestrzeni i pozostawać w niej, a nawet podróżować.Porozumiewają się, modulującza pomocą myśli elektromagnetyczne fale.Stworzyli własny, niezwykle skomplikowanyjęzyk, ale to właściwie wszystko, jeżeli chodzi o ich osiągnięcia.Nie używają ubrań aninie budują domów, a żywią się tym, co napłynie do mgławicy, niesione siłą czegoś wrodzaju galaktycznych prądów.Nie produkują też prawie żadnych przedmiotów - jeżelinie liczyć rzezb i ozdób ciała.Shanga słuchał w milczeniu słów antropologa, ale kiedy siwowłosy mężczyzna na chwilęumilkł, dowódca pilotów pokręcił głową.- Czegoś w tym wszystkim nie rozumiem - powiedział.- Dlaczego ci idioci z Marynarkizawracają sobie nimi głowy? Z tego, co powiedziałeś, jasno wynika, że istoty nikomu niezagrażają.Co więcej, nie potrzebują niczego, czym dysponują jakiekolwiek inne rasy.Nierozumiem też, dlaczego my mielibyśmy zawracać sobie.- Ponieważ, drogi admirale, są sojusznikami naszych wrogów! - zasyczał złowieszczoGepta.- A zatem, albo przekonamy Oswaftów i zmusimy, by wydali Calrissiana, albousuniemy ich na zawsze z tej galaktyki!Teraz więc, stojąc w specjalnej komorze, usytuowanej na rufie między silnikami  Wennisa ,Rokur Gepta napawał się widokiem ożywionej na krótko substancji.Zachwycał sięwytrzymałością chroniącej ją bańki siłowego pola, odporniejszego niż osłony strzegącekadłub gwiezdnego krążownika.Wytworzony na samym czubku metalowego pylonuenergetyczny bąbel osłaniał tajemnicę, w której obronie zginęła cała rasa inteligentnychistot.prastarych czarowników Tundów.Substancja jarzyła się teraz intensywnym blaskiem.Wypełniała pomieszczeniemigotliwymi, upiornymi cieniami, będącymi zniekształceniem sylwetki Gepty.Czarownikczuł się, jakby powrócił do domu.Zielonkawa poświata była jedynym blaskiem, jakidawał ukojenie jego oczom.Przypominała mu o zaciszu rodzimego świata.Planety,której oblicze zmienił, używając jej samej do tego dzieła.Zamknięte we wnętrzu energetycznego bąbla i niemal niewidoczne gołym okiem maleńkiemikroorganizmy kłębiły się i kipiały niczym oświetlone promieniami słońca pyłki kurzu.Najwięcej zalegało na samym dole bąbla, ale dziesiątki tysięcy innych jarzyło się wpowietrzu nad tamtymi.Roiły się jak żywe, ruchliwe, wygłodniałe owady.Gepta zachichotał, chociaż w opancerzonej komorze nie przebywał nikt inny, ktomógłby go usłyszeć.W pewnym sensie drobiny śmiercionośnej substancji były takżejego ulubieńcami.Oto pobudził do życia najstraszliwsze, najniebezpieczniejsze siływszechświata i trzymał je w klatce jak innych ulubieńców.Potrafił je budzić i usypiać,kiedykolwiek miał ochotę.Miały wykonać dla niego pewną pracę.Po raz drugi.Zawierałydostateczną ilość.substancji, dzięki której mógł zetrzeć życie z powierzchni wszystkichświatów tworzących gwiezdną gromadę albo mgławicę.Na przykład taką jak ThonBokę - z jej niezwykłymi mieszkańcami, Landem Calrissianem,Vuffim Raa, Klynem Shangą, a może nawet.dowódcami i załogami okrętów flotyMarynarki.Przecież Marynarka także stanowiła jedną z przeszkód na drodze do pełniwładzy.Już wkrótce jego przeciwnicy odczują straszliwy ból agonii, wywołanej przezpierwszy kontakt z jego ulubieńcami.najniezwyklejszymi spośród wszystkich, jakimisię zajmował.A pózniej przestaną cokolwiek odczuwać i postrzegać.Zwolnił przełączniki.We wnętrzu bańki, gdzie jeszcze przed sekundą kłębiło się upiorneżycie, wszystko znieruchomiało i zamarło, jak gdyby nigdy się nie poruszało.Zielonkawa53 @ Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBokapoświata zniknęła jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.Pyłki przestały wirować jakw szaleńczym tańcu.Zbliżała się chwila, kiedy - zgodnie z rozkazem, nieco wcześniejwydanym przez czarownika - miały zostać wyłączone jednostki napędowe  Wennisa.Gepta zamierzał przelecieć mikroskopijną kapsułą przez obszar, w którym zwykle szalałośmiercionośne promieniowanie, i powrócić na mostek krążownika [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl