[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cyllan wyciągnął długi miecz i wykonał nim cięcie w powietrzu. Jeden z was rzucił niedbale. Wszystko jedno który. Nie! krzyknął nagle Marek.Zawołał do siebie Cyllana i dwóch innychwłóczników i trzej mężczyzni uklękli przy jego krześle, aby wysłuchać instrukcjiswojego króla.Culhwch i ja przypuszczaliśmy, że każe im walczyć przeciw nam trzem. Ja wezmę tego bękarta z wielką brodą i brudnym czołem zdecydowałCulhwch. Ty zajmij się tym rudym kawałkiem psiego gówna, Derfel, a książęwypatroszy łysego.Robota na dwie minuty.Z dworu wychynęła Izolda.Była chyba przerażona obecnością Marka, ale wyszła,aby uścisnąć mnie i Culhwcha.Culhwch objął ją ciężkimi ramionami, a japrzyklęknąłem i pocałowałem jej szczupłą bladą dłoń. Dziękuję wam powiedziała cichym głosem.Jej oczy były czerwone od łez.Wspięła się na palce, aby pocałować Tristana, rzuciła jeszcze jedno przerażonespojrzenie mężowi i uciekła do dworu.Marek podniósł ciężką głowę znad kołnierza z foczego futra. Sąd mieczy odezwał się zachrypniętym głosem wymaga, aby jedenczłowiek walczył przeciw jednemu człowiekowi.Tak było zawsze. W takim razie wysyłaj swoje dziewice po jednej, królu! krzyknął Culhwch.A ja po jednej będę je zabijał.Marek potrząsnął głową. Jeden człowiek, jeden miecz rzekł. A skoro mój syn zażądał tegoprzywileju, on będzie walczył. Królu, istnieje zwyczaj, aby w sądzie mieczy przyjaciel walczył za przyjaciela powiedziałem. Ja, Derfel Cadarn, żądam tego przywileju. Nic nie wiem o takim zwyczaju skłamał Marek. Artur może to potwierdzić odezwałem się szorstko. Sam walczył za twojegosyna w sądzie mieczy, a ja będę walczył za niego dzisiaj.Marek zwrócił mętne spojrzenie na Artura, ale ten pokręcił tylko głową, jakgdyby dając do zrozumienia, że nie chce mieć z tym nic wspólnego.Król odwrócił siędo mnie. Wina mojego syna jest plugawa powiedział. I on sam powinien się bronić. Ja będę walczył! oświadczyłem, a wtedy Culhwch stanął obok mnie i zacząłsię upierać, że to on będzie walczył za Tristana.Król spojrzał na nas i podnosząc prawą rękę, dał znak swoim ludziom.Wojownicy z Kernow, pouczeni przez rudego włócznika, na znak królauformowali ścianę tarcz.Była głęboka na dwóch mężczyzn i ci z drugiego rzędutrzymali tarcze tak, aby osłaniać głowy tych, którzy stali na przedzie.Potem nakomendę rzucili włócznie na ziemię. Bękarty! zawołał Culhwch, zrozumiał już bowiem, o co chodziło. Złamiemy ich, Derfel? zapytał mnie. Zróbmy to, Culhwch odpowiedziałem ze złością.Włóczników z Kemów było czterdziestu, a nas tylko trzech.Ruszyli powolinaprzód, obserwując nas uważnie spod krawędzi hełmów.Nie mieli włóczni i niewyciągali mieczy.Nie nadchodzili, aby zabijać, chcieli nas unieruchomić.Zaatakowaliśmy.Nie przerywałem ściany tarcz już całe lata, ale dawneszaleństwo bitewne zawirowało we mnie, kiedy tylko wykrzyknąłem imię Bela;pchnąłem mieczem na wysokości oczu jakiegoś wojownika, a kiedy się cofnął,wcisnąłem ramię w przerwę pomiędzy tarczami.Zciana została przerwana i wydałem okrzyk triumfu, waląc rękojeścią miecza wgłowę wojownika Marka.Potem pchnąłem raz jeszcze, aby poszerzyć dziurę.Wprawdziwej bitwie biegliby za mną moi włócznicy i krew bryzgałaby na ziemię, tujednak nie było za mną nikogo, przed sobą zaś nie widziałem żadnych mieczy aniwłóczni, tylko tarcze.Całe mnóstwo tarcz.Chociaż wymachiwałem wkołoHywelbane em, aż świstało powietrze, tarcze nieubłaganie zamykały się wokół mnie.Nie odważyłem się zabijać włóczników Marka, nie godziło się bowiem tak postąpićpo tym, jak ostentacyjnie odrzucili broń, i pozbawiony tej możliwości, mogłempróbować tylko ich odstraszyć.Oni jednak wiedzieli, że nie będę zabijał, i pierścieńtarcz otaczał mnie coraz ciaśniej, aż do chwili, w której ostrze Hywelbane azatrzymało się na żelaznym guzie jakiejś tarczy, a ja poczułem, że ze wszystkichstron napierają na mnie wojownicy z Kernow.Usłyszałem szorstki głos Artura, rzucającego jakąś komendę, i pomyślałem, że topewnie niektórzy z włóczników Culhwcha i moich próbowali przyjść nam z pomocą,lecz Artur ich powstrzymał.Nie chciał przelewu krwi, nie chciał wojny Kemów zDumnonią.Pragnął tylko zakończyć już tą ponurą sprawę.Culhwch został unieruchomiony w taki sam sposób jak ja.Był wściekły iwyzywał wojowników Marka od niemowląt, psów i robaków, ludzie z Kernow mielijednak swoje rozkazy.Nie chcieli nas zranić, a tylko ścisnąć ze wszystkich stron takmocno swoimi tarczami, abyśmy, jak Izolda, mogli tylko patrzeć, kiedy czempionKernow z opuszczonym mieczem postąpił kilka kroków i ukłonił się swojemuksięciu.Tristan wiedział, że umrze.Wziął wstążkę ze swoich włosów, zawiązał ją naostrzu miecza i ucałował.Potem wysunął go, dotknął nim ostrza Cyllana i skoczyłnaprzód, wykonując pchnięcie.Czempion odparował cios.Szczęk mieczy wrócił echem, odbity od palisady,potem jeszcze raz, gdy Tristan zaatakował po raz drugi, tym razem próbując wykonaćszybkie cięcie z góry na dół, ale i ten cios Cyllan odparował.Zrobił to z łatwością,niemalże od niechcenia.Jeszcze dwa razy zaatakował Tristan, a potem zacząłzadawać ciosy nieco na oślep, tnąc i pchając tak szybko, jak tylko mógł.Próbował wten sposób rozbić obronę Cyllana, jednak zmęczył jedynie ramię i kiedy zatrzymał sięna moment dla złapania oddechu i cofnął się o krok, czempion zadał cios.Było to dobre pchnięcie, dla miłośników walki na miecze nawet piękne.Było teżmiłosierne, ponieważ Cyllan wyrwał duszę z Tristana w jednym mgnieniu oka.Książę nie miał nawet czasu, żeby spojrzeć na ukochaną, stojącą w drzwiach dworu.Popatrzył tylko na swojego zabójcę, a krew chlusnęła z jego przeciętego gardła izalała białą koszulę.Upuścił miecz, wydał zdławiony, bulgoczący odgłosumierającego człowieka i kiedy uleciała z niego dusza, upadł na ziemię. Sprawiedliwości stało się zadość, królu powiedział Cyllan ponurym głosem,wyciągnął miecz z gardła Tristana i odszedł na bok.Włócznicy, którzy mnie otaczali, cofnęli się [ Pobierz całość w formacie PDF ]