[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszystko przypominało uroczystą pantomimę przy akompaniamencie brzęku ostróg i szurania krzeseł o podłogę.Rzędy ławek poniżej ziały pustką, bowiem publiczności nie dopuszczono w ogóle do rozprawy.Następny sygnał trębaczy był dla głównego profosa, Kollera, znakiem do wprowadzenia oskarżonego.Pojawiła się trójka: więzień, profos i strażnik.Zatrzymali się w przepisowym miejscu.Strażnik pozostał na posterunku za drzwiami, profos zrobił obrót i odmaszerował, a Peter Dorfrichter wkroczył samotnie do sali obrad.Miał na sobie mundur swego pułku, oraz czapkę; był jednak bez szabli.Sprawiał wrażenie spokojnego, tylko policzki miał zaróżowione, jak gdyby trawiła go gorączka.Minął przepierzenie oddzielające stół sędziowski od ławek dla publiczności, stanął przed pułkownikiem w postawie na baczność i zasalutował.Członkowie trybunału wojskowego powstali przyjmując jego salut uprzejmym skinieniem głowy.Usiedli ponownie, kiedy pułkownik wymruczał krótko: „spocznij” w stronę Dorfrichtera.- Poruczniku Peterze Dorfrichter! - przemówił pułkownik.- Czy został pan już powiadomiony o składzie osobowym trybunału, nazwiskach jego członków oraz z którego pochodzą oni pułku?- Zostałem powiadomiony, panie pułkowniku, o składzie trybunału - odpowiedział oskarżony rozdzielając sylaby niczym automat.- Czy ma pan jakieś zastrzeżenia do poszczególnych członków lub całości trybunału?Dorfrichter przyjrzał się uważnie po kolei ośmiu twarzom patrzącym na niego tępo zza długiego stołu, a kiedy napotkał wzrok Kunzego, zatrzymał na chwilę spojrzenie.Ponurą zaciętość w jego twarzy rozjaśnił cień uśmiechu, dziwnie zabarwionego drwiną, kojarzącego się z Maksem i Morycem, dwoma psotnikami z książek Wilhelma Buscha.- Melduję posłusznie, panie pułkowniku, że nie mam zastrzeżeń do nikogo z członków trybunału - wyterkotał w odpowiedzi Dorfrichter przepisowym wojskowym staccato.Pułkownik wydał lekkie westchnienie ulgi.Obrócił się w stronę oficerów, którzy powstali jak na komendę.Wyznaczony na protokolanta porucznik Heinrich wystąpił naprzód, by dokonać zaprzysiężenia trybunału wojskowego.Oficerowie zasiedli ponownie na swych miejscach, prócz kapitana Kunze, który wziął w ręce teczkę leżącą na stosie równo ułożonych na stole dokumentów i stojąc zaczął czytać akt oskarżenia.Podał opis przestępstwa, przedstawił dowody i przytoczył w dosłownym brzmieniu słowa, którymi oskarżony przyznał się do winy.Dorfrichter przysłuchiwał się temu z uprzejmym zniecierpliwieniem człowieka, który słucha wesołej historyjki i wie, że w zanadrzu ma jeszcze lepszą.Po pewnym czasie pułkownik polecił Kunzemu, by usiadł, tym samym zezwalając usiąść oskarżonemu.Dorfrichter jednak podziękował mu za tę uprzejmość i poprosił, by mu pozwolono stać, na co pułkownik wyraził zgodę, nie bez zdumionego zmarszczenia brwi.- Poruczniku Dorfrichter, czy potwierdza pan swe przyznanie się do winy, złożone przed prokuratorem wojskowym kapitanem Kunze, w dniu piątego marca 1910 roku? - spytał pułkownik.- Za pozwoleniem, panie pułkowniku, odmawiam niniejszym potwierdzenia mojego oświadczenia złożonego prokuratorowi kapitanowi Kunze piątego marca 1910 roku - odpowiedział Dorfrichter, powoli akcentując każdą sylabę.Kunze pierwszy zrozumiał w pełni znaczenie tych słów.Pułkownik zamrugał powiekami, monokl wypadł mu z lewego oka, a pozostałych sześciu oficerów, w błyszczących galowych mundurach, siedziało nieruchomo, niczym figury z wosku.- Do diabła, poruczniku! - wybuchnął pułkownik.- Czy to oznacza, że zmienia pan treść apelacji?- Za pozwoleniem, panie pułkowniku, chcę prosić o uznanie mnie za niewinnego - oświadczył głośno Dorfrichter.- Odwołuje pan przyznanie się do winy? Z jakiego powodu?Dorfrichter spojrzał pułkownikowi prosto w oczy.- Cofam przyznanie się do winy, ponieważ uczyniłem to pod presją, w stanie zakłócenia równowagi umysłu - odpowiedział.Kunze odchylił głowę i przymknął oczy [ Pobierz całość w formacie PDF ]