RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Dziś tylko cztery razy i tylko raz na dywan.Poza tym oblewa schody, co jest już bardzo dobrym znakiem, bo świadczy o tym, że domyśla się, że w domu nie wolno.Pudle to bardzo mądre psy.— Dozorczyni jest innego zdania — mruknął ojciec Janka pod nosem.— No chodź już, idziemy.I żebyś mi części od radia nie ruszała.— Przecież to radio było zupełnie dobre… Ojca Janka już nie było.Po chwili wrócił, tryumfalnie wymachując niebieską kopertą.— Jest, no widzisz, po co się było denerwować.— Dawaj już albo sam czytaj na głos— „Kochana mamo — czytał ojciec Janka — to znaczy szanowna pani, bo pani nie jest moją mamą, ale Andrzej dyktuje, więc piszę: kochana mamo.” — Czytaj sama, bo ja nic nie rozumiem.— Dawaj.To panna Kazia.Przecież to jasne.Ona nie jest moją córką, więc nie może pisać „kochana mamo”.Ma osiemnaście lat.Co ty sobie wyobrażasz, że ja już jestem taka stara? — „Tutaj jest bardzo dobrze, Janek wciąż za mną chodzi i mi przeszkadza, i nie chce jeść płatków, i już nie mam czasu, bo idziemy nad rzekę.” — No, widzisz, tam jest rzeka, a nam nic nie mówili.Potopią się.Janek zaraz dostanie kataru.Ja chyba jutro tam pojadę.— No i co? To już wszystko? — zapytał ojciec Janka.— Nie, jeszcze dużo.Tylko tu są jakieś krzyżyki zrobione ołówkiem.— „Te krzyżyki to zrobił Janek, ale niech się pani nie gniewa, bo to mają być pocałunki.Teraz dyktuje Janek.— Kochana mamusiu, całuję cię w buzię i w nos, i w całego człowieka.Czy Lejek nie mógłby tu przyjechać, bo tu są szyszki? — Szanowna pani.Andrzej poleciał gdzieś i Janek też, więc poczekam do jutra, żeby jeszcze coś podyktowali.Jest już jutro, to znaczy dziś, i udało mi się złapać Andrzeja, żeby jeszcze coś podyktował, bo rozumiem, że się pani niepokoi, a ja takiego krótkiego listu nie chcę wysyłać.— Kochany tato.— To mówi Andrzej.— Mam nadzieję, że państwo rozumieją, o co chodzi, bo sama zdaję sobie sprawę z tego, że ten list trochę dziwnie wychodzi.O, Andrzej przez ten czas, co ja pisałam to ostatnie zdanie, uciekł na boisko i przeszkadza starszym chłopcom w siatkówce.Zaraz go sprowadzę.Wczoraj nie udało mi się sprowadzić Andrzeja do dyktowania, bo musiał za karę siedzieć w sypialni przez całe popołudnie.Nie chcę się na niego skarżyć, ale przecież muszę wytłumaczyć, dlaczego tyle dni trwa pisanie tego listu.— Kochany tato, jedna pani zabrała mi siłą kozik, co mi dałeś, ale sobie pożyczyłem od Buraczkowskiego.Razem zrobiliśmy ptasznik, ale bez dna.Będzie wdechowa zabawa, jak te ptaki się będą zimą nabierały i wypadały na ziemię z ptasznika.Janek rozbił sobie kolano i od tego czasu kaszle.Jest tu jeden pies, większy od Lejka, ale jakiś głupi, bo wciąż staje przy drzewach na trzech nogach.Nie mam więcej czasu Pal!— Szanowna pani, już chyba wyślę ten list, bo więcej mi się nie uda z nich wyciągnąć.Tu jest bardzo dobrze, wszystko w porządku.Zaraz zabiorę ten kozik Buraczkowskiemu.Z poważaniem — Kazia.”— No i widzisz, wszystko w porządku — powiedział ojciec Janka zamykając skrzynkę radiową.— Mówiłam, że Janek się przeziębi, jak będzie wchodził do wody.Już kaszle.Dokąd idziesz z tym radiem?— Muszę je oddać do naprawy.Jest poważnie uszkodzone.A po drodze wstąpię do Buraczkowskiej po ten kozik.Spacerkiem po Warszawie— Pewnie coś ważnego zgubili — powiedział Janek z głębokim przekonaniem.— Co mieli zgubić? — Andrzej pogardliwym ruchem kopnął kamień i pobiegł za nim Mika kroków, potem znudziło mu się i dał spokój.— Może pieniądze — spróbował Janek — albo klucze.Na pewno klucze.Mama też ciągle gubi klucze i przewraca wszystko do góry nogami.— A tata w zeszłym roku zgubił spinkę i okropnie się denerwował, aż ciocia Andzia ją znalazła w mankiecie od koszuli.— A mój stary — powiedział Kowalski — mój stary raz zgubił całą teczkę i krzyczał na mamę, a mnie sprał.Ja nie lubię, jak co w domu ginie, bo zaraz jest na mnie.— Co ty masz takiego, co jest takie stare? — zainteresował się Janek [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl