[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Kpisz ze mnie?! - zawo³a³a ze z³oœci¹ Lerena, po czym, przypomniawszy sobie o oficerach, dorzuci³a: - Pani?!Od strony cesarskich pozycji dolecia³ straszliwy wrzask.Lerena natychmiast zapomnia³a o Alidzie.Tarczownicy doszli! Ale droga, któr¹ przebyli, znaczy³a siê paroma dziesi¹tkami srebrzystych kirysów.Na mniejsz¹ odleg³oœæ wyborni armektañscy ³ucznicy potrafili pos³aæ strza³y w najwra¿liwsze miejsca.Druga fala natarcia osi¹gnê³a œrodek pola bitwy.Lerena zauwa¿y³a, ¿e oddzia³y posuwaj¹ siê wolno, zbyt wolno.Stromizna, na pozór nieznaczna, mocno jednak utrudnia³a marsz.¯o³nierze dŸwigali zbroje i orê¿, a strza³y wci¹¿ œmiga³y w powietrzu, choæ znacznie rzadziej; tarczownicy doœæ skutecznie zajêli ³uczników.Jednak linia imperialnych wojsk ustawionych na grzbiecie wzniesienia trwa³a nieporuszenie.Lerena zastanawia³a siê, jak to mo¿liwe, ¿e lekkozbrojni ³ucznicy skutecznie stawiaj¹ opór ciê¿kiej piechocie? No, tak czy inaczej, ju¿ nied³ugo.Zaraz nadejd¹ posi³ki.Musia³a wygraæ tê bitwê.I by³a przekonana, ¿e j¹ wygra.Tym bardziej ¿e flota zosta³a pobita.Bez wzglêdu na to, czy potopiono wiele okrêtów, czy tylko parê, posi³ki z kontynentu mia³y drogê otwart¹.Garra sta³a siê pu³apk¹.Nale¿a³o zdobyæ Bagbê i to, co sta³o w porcie, choæby by³a to szalupa wios³owa.I zmykaæ.Ale co? Mia³a wyrzec siê wszystkich swoich planów?- Nigdy! - powiedzia³a z moc¹.Alida spojrza³a pytaj¹co.- Nigdy co, pani?Wcale nie by³a taka beztroska, na jak¹ chcia³a wygl¹daæ.„Nigdy nie zrezygnujê z Agarów - odpowiedzia³a w myœlach Lerena.- Ale te¿ nigdy nie zdo³am ich utrzymaæ, jeœli powstanie upadnie jeszcze w tym roku” - doda³a zaraz.- Gavar - powiedzia³a przez ramiê.- WeŸ strzelców i ruszaj w sukurs tym ciemiêgom.Chcê mieæ rozstrzygniêcie.Natychmiast.- Koz³y, pani.- Koz³y zostaw.Zostaw hakownice.Os³ona z w³óczniami, a strzelcy z mieczami w rêkach.Czy to jasne?- Pani.- rzek³ niepewnie oficer.Tumult bitwy wzmóg³ siê nagle.Z prawdziwym przera¿eniem ujrza³a, jak zza wzniesienia, na którym mieli swe pozycje cesarscy, wy³aniaj¹ siê dwa zwarte oddzia³y, zbie¿nymi ³ukami wychodz¹ce na ty³y jej wojsk, zmagaj¹cych siê teraz z ³ucznikami.Kleszcze zwiera³y siê szybko.Oddzia³y by³y niewielkie, ale wyraŸnie widzia³a migda³owate tarcze z ¿ó³tym polem poœrodku, stanowi¹cym t³o dla srebrnych czteroramiennych gwiazd Wiecznego Cesarstwa.Topornicy Legii Garyjskiej!Dowódczyni wojsk rebelianckich nagle zda³a sobie sprawê, ¿e przegra.I w istocie - bitwa by³a przegrana.Ju¿ dawno.By³a przegrana, zanim Lerena w ogóle j¹ rozpoczê³a.Zemœci³ siê brak doœwiadczenia i zbytnia pewnoœæ siebie.Walki uliczne w Doronie czy w Dranie, czêsto zreszt¹ za¿arte, by³y jednak bardziej utarczkami, czy nawet bijatykami niewielkich grup, bez ¿adnego zamys³u taktycznego, a braki w wyszkoleniu i dowodzeniu równowa¿y³, w wielu przypadkach, element zaskoczenia.Tymczasem dowodzenie wojskiem w polu (choæby nawet wojskiem niezbyt licznym) wymaga³o wielu szczególnych zabiegów, o których Lerena nawet nie s³ysza³a.Pierwsz¹ spraw¹, zaniedban¹ zupe³nie, by³o rozpoznanie.Powstañcy nie mieli zielonego pojêcia, jakimi w³aœciwie si³ami dysponuje przeciwnik - zarówno w ogóle, jak i na samym polu bitwy.Tych dwustu piêædziesiêciu toporników, wyros³ych jak spod ziemi, mog³o przewa¿yæ szalê dlatego tylko, ¿e nikt o nich nie wiedzia³.Dowódca wojsk cesarskich nie by³ ¿o³nierzem szczególnie doœwiadczonym; jednak jak ka¿dy oficer imperium od setnika w górê, musia³ ods³u¿yæ swoje na pó³nocnym pograniczu Armektu, gdzie trwa³a niekoñcz¹ca siê szarpana wojna z alerskimi pó³zwierzêtami.Dziêki temu wiedzia³ œwietnie, ¿e odwód nie tylko trzeba mieæ, ale jeszcze warto go ukryæ przed wzrokiem przeciwnika.Lerena nawet przez chwilê nie podejrzewa³a, i¿ to, co widzi przed sob¹, to tylko czêœæ wrogiej armii.S³uchaæ zaœ niczyich rad nie umia³a i nie zamierza³a.Brak rozpoznania nie by³, oczywiœcie, jedynym grzechem zadufanej w sobie dowódczyni rebeliantów.Ka¿dy armektañski dowódca wiedzia³ dobrze, i¿ liczebn¹ przewagê przeciwnika zniwelowaæ mo¿e dobra pozycja [ Pobierz całość w formacie PDF ]