[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na nasz widok Baalana szybko wstała z sofy.- Co się tu.- Jesteś wolna!Obrzydliwy głos Moldorna nadal sączył się ze ścian:„.przybrało postać dziewczyny by odbyć zwiad, poznać nasze możliwości.Więżę je, bo zabić go nie sposób.W tej postaci jest nieszkodliwe, nie ma bowiem kontaktu z Szernią.”- To głos Moldorna! - Baalana spojrzała przerażona.- Raniłem go.- powiedziałem pospiesznie.- Czy chcesz coś stąd zabrać?- Gdzie jest moja skrzynia?!- Jaka.- Jest wmurowana w ten kominek - Rbit błysnął ślepiami.- Rolold mówił mi o niej.- Więc ona cały czas była tu, w tym pokoju!Podbiegła do paleniska, próbowała delikatnymi dłońmi wyrwać spojone zaprawą kamienie.Widząc to Raner nałożył na biodra Paś Siły i jednym uderzeniem rozłupał kilkanaście z nich na raz.„Wszystkie potężne Magiczne Przedmioty mogą mu umożliwić kontakt z Mocą” - sepleniły coraz ciszej ściany.„Jeździłem po całym Imperium, odnajdywałem je i niszczyłem.Także Pióro.Te, których nie udało mi się zniszczyć - ukrywałem.W skrzyni.znajduje się najpotężniejszy Przedmiot na świecie.Nie dawajcie mu go! Nie.”Raner uderzył jeszcze raz.Niewielka szkatułka potoczyła się po podłodze.Baalaba chwyciła ją drapieżnie i błyskawicznie wydobyła mały, lśniący krążek.Poznałem natychmiast, choć nie widziałem go jeszcze nigdy: Srebrny Krążek Mirram.- Mam! - krzyknęła triumfalnie.- Mam Mirram, mam!Zadrżałem.Scena ta miała w sobie coś niesamowitego.Baalana jednym ruchem zdarła tunikę i położyła Krążek na nagim brzuchu.Z cichym sykiem wtopił się w skórę.Przebiegła po nim palcami i śmiejąc się przeraźliwie znikła.Wciąż tylko było słychać jej śmiech, coraz głośniejszy i coraz bardziej zgrzytliwy.Spostrzegłem, że moje nogi tkwią po kolana w różowej, lepkiej mgle, poczułem, że roztapiam się w czymś gorącym i gęstym, w czymś, co przekracza granice ludzkiego pojmowania.Jakaś przemożna siła wydarła z mego gardła długi; bulgocący dźwięk, ta sama siła kazała zadrzeć głowę do góry.Spojrzenie przebiło ciężkie dachy zamczyska i pobiegło dalej, dalej.Prawa Całości dopełniły się.Susan PalwickDługo i szczęśliwie(Ever After)Przełożył: Jacek Manicki- Aksamit - mówi odgarniając z czoła zmierzwione podczas snu włosy.- Tym razem pragnę zielonego aksamitu z koronką przy dekolcie i mankietach.Koronka kremowa - nie biała - i aksamit w kolorze morskiej zieleni.Potrafisz to zrobić?- Oczywiście.- Już staje się próżna; próżna i trochę apodyktyczna.Przestała się już dziwić.Będzie dobrze.Teraz już niedługo, bardzo niedługo będę musiała powiedzieć jej prawdę.Pochyla się w ciemnej kuchni, żeby spojrzeć w pokrywkę matczynego miedzianego kociołka.Zapadł właśnie zmierzch i w świetle latarni, którą trzymam, po metalu tańczy migotliwe, mgliste odbicie.Krzywi się.- Czy możesz mi dać prawdziwe zwierciadło? To nie powinno być takie trudne.Pamiętam, jak napełniło ją zachwytem światło, które przyniosłam.Marnować dobre paliwo tylko po to, by się przejrzeć!- Żadnych zwierciadeł.Nie ubieram cię naprawdę, a tylko na pozór.Przecież wiesz.- Och.- Macha niedbale dłonią.Jest dumna ze swych dłoni: są delikatne, mleczno-białe, o długich palcach; to dłonie szlachetnie urodzonej kobiety; przez wszystkie te lata, zanim się zjawiłam, chroniła je przed ciężką pracą w matczynej kuchni.- Tak, książę.Muszę poślubić księcia i wejść w ten sposób w posiadanie jego klejnotów.Myślisz, że uda mi się tym razem?- Na tych tańcach nie będzie żadnych książąt, Caitlin.Nabierasz dopiero ogłady przed spotkaniem księcia.- Ha! A kiedy już w końcu nabiorę dostatecznej ogłady, to pozwolisz mi założyć szklane pantofelki?- Nie ma mowy.Mogłabyś je stłuc tańcząc gawota i pokaleczyć się.- Znała już tę historię, zanim ją odnalazłam; one wszystkie je znają.Wchodzi im w krew, gdy tylko zaczynają rozumieć mowę i zapada w serca niczym obietnica wiosny.Wszystkie biedne matki opowiadają tę historię swoim córkom siedząc z nimi w ciemnych kuchniach, szorując garnki i starając się oszczędzać dłonie na dzień, kiedy bajka się urzeczywistni.Zastanawiam się często, czy ta pierwsza młódka była jedną z nas, ale te fakty się nic liczą.Podobnie jak wszystkie dobre opowieści, ta też jest prawdziwa.- Księżniczka Caitlin - mówi z rozmarzeniem.- To będzie wspaniałe.Och, jak mi będą zazdrościć! Już się zaczęło, przez ten krótki czas, od kiedy uczyniłaś mnie piękną.Wstrętna, stara Lady Alison - widziałaś, jak patrzyła na mnie krzywym okiem na ostatnim balu? Czy tylko dlatego, że moja skóra jest gładka, a jej pomarszczona i że jestem nowo przybyła?- Tak - mówię.Wystrzegam się Lady Alison, która tak srogo wygląda i tak mało mówi.Lady Alison jest niebezpieczna.- Zazdrosna - mówi z zadowoleniem Caitlin.- I ja byłabym zazdrosna wyglądając jak ona.- Jesteś śliczna - mówię i nie przesadzam.Z tymi błękitnymi oczętami, kruczoczarnymi włosami i z tymi dłońmi mogłaby przyciągnąć oko wielu książąt bez niczyjej pomocy.Z tym, ma się rozumieć, że gdyby nie ja, nigdy nie mieliby okazji jej zobaczyć.Śmiejąc się siada, żebym zaplotła jej włosy.- Jakaś ty poważna! Nigdy się do mnie nie uśmiechasz.Czy czarodziejki nigdy się nie uśmiechają? Nie jesteś ze mnie dumna?- Bardzo dumna - mówię rozdzielając gęstą kaskadę jej włosów i przystępując do zaplatania warkoczy [ Pobierz całość w formacie PDF ]