RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chociaż Wierzba była kulawa, to w siodle była równie wytrzymała jak reszta oddziału.A jej dziedzictwo powodowało, że zimno nie dokuczało jej tak dotkliwie.I podczas gdy Hiung–nu skłaniali się ku przekonaniu, że Srebrzysty Śnieg jest zbyt delikatna, zbyt obca, żeby odbywać podróż na dwór shan–yu Khujangi, Wierzbę witali z niechętnym szacunkiem.Jak mówił Li Ling, powiadano, że wśród Hiung–nu były kobiety obdarzone mocą większą niż zwykłe śmiertelniczki.Stopniowo Wierzbowe obeznanie z ziołami pozwoliło jej zdobyć uznanie ludzi, którzy mogli być dzicy i szorstcy, ale byli też otwarci i wolni.Stało się to nawet źródłem na wpół dosłyszanych, tylko częściowo zrozumiałych żartów.— Trzeba by mocnego języka, by oprzeć się jednemu z jej ziołowych lekarstw — śmiał się jeździec, który przyszedł do Wierzby po napar.— Tak, a czy bardzo mocny język…W tym jednak momencie zza namiotu wyszedł książę Vughturoi i mężczyźni rozproszyli się jak smagnięte batem kundle.Książę tylko spojrzał spode łba i pomaszerował dalej.I znowu po trochu Srebrzysty Śnieg i Wierzba przekonały się, że wieczorne obozowiska stają się dla nich czymś więcej niż tylko okazją, by zażyć niewielkiej ilości jedzenia i snu.Od wiatru, którym, jak mówiono, poprzez cały step i równinę dmuchał z dalekiego zachodu biały tygrys, osłaniał je mocny namiot z jedwabiu, filcu i skóry; Wierzba sortowała swoje zioła, a Srebrzysty Śnieg próbowała albo pisać, albo grać na lutni.Pewna noc była tak zimna, że na tafelce zamarzał tusz i z konieczności musiała odłożyć swój ostatni list do ojca.Zamiast pisać, ogrzała palce nad malutką misą z żarem i wzięła do ręki lutnię, leniwie na niej brzdąkając.Po jakimś czasie brzdąkanie przeszło w bardzo starą piosenkę, którą kiedyś słyszała śpiewaną przez służące w swoim domu.Nie wiedziały, że ona tam była, a jak tylko ją zobaczyły, natychmiast umilkły.Wydawało jej się, że piosenka ta mówi o uczuciach jakiejś damy, tak jak i ona poślubionej władcy hord.Rodzice moi wydali mnie za mążGdzieś na dalekim krańcu Ziemi:W obcy kraj wystali mnie z domu,Do króla…— Pani! — syknęła Wierzba.Palce Srebrzystego Śniegu uderzyły fałszywy akord.— Ta lutnia jest rozstrojona — usprawiedliwiła się.Oczami powiodła za wskazującym palcem Wierzby.Na falującej ścianie namiotu wyraźnie rysował się cień, który już wcześniej tam widywały.Czemu on nie wejdzie? — zadała sobie pytanie.Jestem poślubiona jego ojcu, shan–yu, a więc jesteśmy krewniakami.Nie byłoby w tym nic niewłaściwego.A jednak nie wchodził.Jeżeli woli zostać na zewnątrz, na wietrze, w ciemności i chłodzie, to już jego sprawa, a rzeczą wielce niestosowną z jej strony byłoby chcieć go od tego odwodzić.Podniosła znowu lutnię.Domem moim stal się namiot,Z filcu zbudowane mam ściany;Pożywieniem mi mięso surowe…Obydwie z Wierzbą przerwały, by się roześmiać.To prawda, że odkąd przybyli na Zachód, jedli co wieczór baraninę i że było to mięso nie cieszące się zbytnią popularnością w Chang’an.Niemniej baranina ta zawsze gotowała się najpierw w tych ogromnych kotłach z brązu, które każdego dnia niósł najsilniejszy z wielbłądów.— Prawdopodobnie, pani, ten głupi poeta, który ułożył tę piosenkę, nigdy w życiu nie zapuścił się dalej na zachód niż do zachodniej bramy Chang’an — zauważyła Wierzba z ironią w głosie.— Tak, ja też tak uważam.— A jak to się kończy? — zapytała Wierzba.Srebrzysty Śnieg, przypominając sobie dalszy ciąg, zaczęła żałować, że nie wybrała jakiejkolwiek innej piosenki.Cieniowi, który zatrzymał się na zewnątrz, by posłuchać, jak ona gra, nie mogło spodobać się to, co usłyszy.Niemniej jeżeli zrezygnuje ze śpiewu, będzie wyglądało na to, że wie, że ktoś ją podsłuchuje.Wzdychając wzięła lutnię po raz ostatni.Ciągle myślę o mym własnym kraju,A w sercu mam smutek.Gdybym tak była żółtym bocianem,Poleciałabym znów do starego domu!Srebrzysty Śnieg zdecydowanie umieściła lutnię w pokrowcu i odłożyła ją.Podnosząc głos tak, by słowa jej doszły do jej słuchacza, powiedziała:— Żaden żółty bocian nie uchowałby się na tej pomocnej ziemi, gdzie się urodziłam.Ładna ta piosenka, ale smutna i bez sensu.Nie będę jej więcej śpiewała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl