[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mogłem tak zrobić - odrzekł łucznik - ale uważam, że tych trzech i ja sam aż nadtowystarczymy dla planów, o których myślę i które, jak sądzę, mile będziesz widział.Doprawdyważne jest to, żeby byli Mistrzami Auku, nie tylko posiadającymi umiejętność posługiwania siędługimi strzałami, ale i ludzmi, którzy już przedtem stali w szeregach bitewnych i można liczyćna to, że nawet w ogniu walki zrobią to, co im się poleci.- Na świętego Dustana! - zawołał Brian.- Nie przypominam sobie, żeby cię proszono oplanowanie dla nas naszej walki!- Posłano mnie, abym znalazł łuczników, a łuczników używa się do specjalnych zadańalbo się ich marnuje - odpowiedział Walijczyk.- Będąc jedynym wśród was łucznikiemsądziłem, że muszę wziąć na siebie zaplanowanie tego, co powinni robić łucznicy, gdyż nikt zwas nie jest do tego wyszkolony.Czy się w tym mylę? Czy też się myliłem?- Nie, Dafyddzie - odrzekł Jim w imieniu całej reszty - nie myliłeś się ani się nie mylisz.Wysłuchajmy przynajmniej, co zamyślasz.- Wiem, że to niezwyczajne, aby jakiś łucznik mówił pasowanym rycerzom, jak maprzebiegać walka - tłumaczył Dafydd.- Ale widzicie, łucznik jest jak narzędzie.Nie ma dwóchtakich samych narzędzi; a niektóre lepiej nadają się do pewnych zadań niż inne, chociaż te innewyglądają tak podobnie, że nienawykli do narzędzi nie zauważą różnicy.Mam tutaj trzechłuczników przeznaczonych do specjalnych zadań.Cokolwiek innego planujesz, sir Jamesie -powiedział zwracając się bezpośrednio do Jima - zamierzasz wszak najpierw sprowadzić siebie,tych oto szlachetnych panów, a zwłaszcza twego księcia, w pobliże króla Jeana i Malvinne'a.Czynie tak?- To prawda - odrzekł Jim.- A twoją jedyną nadzieją jest zbliżenie się do niego w trakcie bitwy, czy się mylę? -ciągnął Walijczyk.- Masz rację - zgodził się Jim.- Czy mam również rację, że w czasie bitwy król Francji będzie otoczony tak gęsto, jaksię da, przez przynajmniej pięćdziesięciu doborowych rycerzy, którzy woleliby raczej zginąć namiejscu, niż pozwolić jakiemukolwiek wrogowi zbliżyć się do niego?- To sama prawda - powiedział sir Raoul - i na Lilie i Kroczące Lwy, od samego początkunie wyobrażam sobie sposobu, w jaki wasza mała grupa mogłaby przedostać się przez takąobronę.Jeżeli wymyśliłeś na to sposób, łuczniku, to z własnej woli składani przeprosiny za każdyosąd inny niż pochlebny, jaki miałem o tobie w przeszłości.- To, co proponuję - kontynuował Dafydd tak spokojnie i cicho jak zawsze - będziezależało od tego, czy ja i ci trzej będą doprowadzeni bezpiecznie na pewną odległość od królaJeana i jego straży przybocznej.Od tego miejsca możemy stać się narzędziem do otwarcia tejstalowej tarczy, jaka otaczać będzie nie tylko francuskiego króla i Malvinne'a, ale i fałszywegoksięcia, który z pewnością tam będzie na znak dla obu armii, iż stoi po francuskiej stronie.- Myślę, że jest dużo rozsądku w tym, co mówi ten łucznik - odezwał się niespodziewanieksiążę.- Doprawdy, Wasza Wysokość ma zapewne rację - powiedział Brian.- Ale Dafyddzie, jakwłaściwie zaplanowałeś, żebyśmy doprowadzili was tak blisko?- Ach, to - powiedział Walijczyk z nieznacznym uśmiechem.- To zostawiam wam,szlachetnym panom odzianym i uzbrojonym w metal.Pomyślcie, ktokolwiek poprowadzipodejście do tych rycerzy, nie może być nagim człowiekiem jak ja sam i ci trzej łucznicy, alemusi być zakuty w metal tak jak przeciwnicy.Wiecie, że w takich bitwach wasi ludzie haku sąwielką siłą z pewnej odległości, ale tylko tak długo, jak długo mogą wycofać się poza ludzi wzbrojach, kiedy dochodzi do starcia wręcz z nieprzyjacielem.Z bliska jesteśmy wielką kupąmięsa do pocięcia w plasterki.- Słusznie, Dafyddzie - przytaknął Jim, żeby zakończyć dyskusję i oddać sprawiedliwośćłucznikowi.- Poczynienie planów, jak nas podprowadzić w pobliże króla, to moja sprawa.Nawetzbrojni muszą iść za nami, dowódcami odzianymi w pełne zbroje, inaczej oni także nie moglibystawić czoła w zderzeniu z rycerzami tak odzianymi i uzbrojonymi jak my.W istocie mogąznieść takie spotkanie tylko trochę lepiej niż ty i twoi łucznicy.Tak się składa, że wiem coś otym.- Byłoby wielce korzystne - powiedział Brian głosem pełnym zadumy - gdybyś mógłpoprzedzać nas w swoim smoczym wcieleniu i wprawić ich konie w podniecenie i przerażenie.Tak, by mieli mniejszą możność stawienia nam oporu, zmuszeni do uspokajania swoichrumaków.Jednak nie byłby to sposób godny szlachcica, Jamesie, jak z pewnością wiesz.Magiapowinna iść w zawody tylko z Magią, inaczej jest to przypadek, jak właśnie powiedział Dafydd,nagich ludzi przeciw lepiej uzbrojonym i przygotowanym.- Czy doprawdy potrafisz zamieniać się w smoka, kiedy zechcesz, sir Jamesie? - spytałzafascynowany książę.- Tak, Wasza Wysokość - odpowiedział Jim - choć w innych sprawach nie jestem wielkimMagiem.- Jest przesadnie skromny, Wasza Wysokość - powiedział Brian.- Wprowadził nas downętrza zamku Malvinne'a i wyprowadził nas bezpiecznie.Zwłaszcza ostatnią część samipoznaliście.- To szczera prawda - potwierdził książę.- Ale ogromnie pragnąłbym zobaczyć któregośdnia, jak zamieniasz się w smoka, sir Jamesie.- Równie dobrze możesz sobie życzyć zobaczyć, jak ja zapuszczam się do zamku jakiegośMaga, by ratować jakiegoś księcia - uciął oschle Aragh.- To da się zrobić, ale tylko dlaspecjalnych, bardzo ważnych powodów.Rycerze dookoła księcia cofnęli się nieznacznie, jakby odruchowo, spodziewając sięwybuchu królewskiego gniewu w odpowiedzi na tę przymówkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]