RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wydrukował nie tylko fragmenty z książki Wojtyły, ale także przyozdobił je małą galerią fotografii tych kardynałów, których już dzisiaj bierze się pod uwagę jako następców Wojtyły.Może się to niektórym wydać nietaktowne, pozwala jednak na wyciągnięcie pewnych wniosków co do rzeczywistej oceny Jana Pawła II.Oznaki się mnożą: opublikowany w październiku 1994 artykuł biskupa L.A.Elchingera ze Strassburga w czasopiśmie Anzeigerfur die Seelsorge roztrząsa na całej stronicy pytanie, dlaczego "strwoniliśmy po części następstwa II Soboru Watykańskiego".Biskupowi udało się nie wspomnieć o rządzącym Papieżu.Czyżby zakładał, że Jan Paweł II mimo wielu słów, jakie wygłosił na temat Soboru, nie przyłożył się do jego następstw?Zaniedbania i ciężkie błędy Wojtyły będą się mściły już w najbliższych latach.Na barki jego następcy spadnie ciężkie brzemię, jakkolwiek na wstępie znów możemy się spodziewać wybuchów radości: nie jest to dobry znak dla obecnego Papieża, raczej sąd nad nim, ta już teraz przebijająca nadzieja czegoś nowego, niosąca w sobie pożegnanie i niepamięć.Choćby tylko po to, aby przetrwać - a któż zna się na tym tak dobrze jak kościelna dyplomacja i teologia? - Rzym będzie zmuszony w najbliższym czasie znowu popuścić cugli, zapewnić sobie przychylność wielu przyduszanych dotąd biskupów i teologów Kościoła światowego, i tym samym ostrożnie odkręcać pojmowanie wiary i politykę kościelną Wojtyły.Zawężenie katolicyzmu pod rządami Jana Pawła II zdławiło przecież tyle nadziei, że potrzebna będzie nowa strategia.W Watykanie myśli się nad tym już od dawna.Wątpliwe jednak, czy uda się odzyskać stracony teren, a tym bardziej utracone zaufanie milionów.Papieskie zadłużanie się u przeszłości zwłaszcza wtedy się nie opłaca, gdy przeobraża się cała epoka.Zrozumiałe jest, że Jan Paweł II chciałby przynajmniej zmniejszyć nasilające się w skali światowej, poważne wątpliwości co do sprawowania przezeń urzędu i szerzące się zarzuty pod adresem jego doktryny.Konsekwencją tego jest wiara, że zdoła tego dokonać tylko za cenę kolejnego potwierdzenia, agresywnego wzmocnienia tego, co starodawne, swoistej chrystyfikacji swojego urzędu, jeśli nie swej osoby.Prędzej czy później fundamentalizm musi wpaść we własne zapadnie.Im mniej wiary napotka, tym bardziej nieubłagane będą jego samoakceptacje i wymagania, tym wyżej usadowione zostaną instancje, do których będzie musiał się odwoływać i odsyłać innych.Nadzieja, już ostatnia, ciągle istnieje.Karol Wojtyła, któremu biografowie przypisują uzdolnienia wybitnie medytacyjne, mógłby zdobyć się na rzeczywistą powagę, przekroczyć próg i - zrzekając się swojego urzędu - wycofać się do klasztoru.Może następny papież, wbrew oczekiwaniom, znów rozszerzy nieco perspektywę widzenia Ewangelii.Wprawdzie jak dotąd tylko jeden jedyny w długim szeregu papieży poprzedził go na tej drodze rezygnacji z urzędu: Celestyn V.Jednak rezygnacja byłaby nie najbłahszym znakiem odnowienia instytucji, która pyszni się swym stanem posiadania.Zaproponowałem to już ponad dziesięć lat temu.Wielu wciąż jeszcze ma nadzieję.Wykraczającą daleko poza Jana Pawła II [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl