[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zajęła się kotami Jarowitai towarzyszącymi kociej egzystencji przypadłościami.Wkrótce też pojawiła się Hekate.Adam wpadł naszatański pomysł zewnętrznego upodobnienia dziewcząt,by wyglądały jak siostry blizniaczki.Nadał im równieżmitologiczne imiona, zapewne ucieleśniając w nich swojewyobrażenie o podwójnym aspekcie kobiecej osobowości,balansującej między świętą a wiedzmą.To właśnie odHekate nauczyła się dowolnie zmieniać swoją postać ijeszcze paru innych sztuczek.Już wtedy podejrzewała, żeowa tajemnicza pani wilkołaków jest wysłanniczkąObcych.Ciągle znikała, podróżując po całym świecie wtajemniczych celach.Pewnego razu powróciła z Warszawyprzynosząc prawdziwą rewelację: Samarę w V-Empirezastąpił prześliczny i zepsuty braciszek papieża! Jarowitszalał z radości.Czym prędzej kazał się pakować.- Resztę możesz sobie wyobrazić - zakończyłaopowieść.- Tym bardziej że wkrótce potem spotkaliśmy sięw knajpie krwiopijców.Nie powiedziałam jeszcze, żewcześniej dotarli do mnie agenci papieża.Miałam dosyćjałowej, złej egzystencji i zdecydowałam się na współpracę.Od tej chwili dążyłam do upadku Jarowita.Wyjaśniła, że to właśnie ona stworzyła holograficznąprojekcję widma Samary błąkającej się po Aazienkowskimparku.- Kiedy zobaczyłam, że zamiast mnie szukać,zaplątałeś się w absurdalną przygodę, postanowiłamprzypomnieć ci prawdziwy cel twojej misji.Trochęskomplikowałeś zadanie, ale od początku przeczuwałam,że odegrasz znacznie większą rolę w owej intrydze, niżmożna było przypuszczać.Póznym wieczorem opuścili pachnącą lawendąkapsułę i poszli na spacer Plantami.Okalającą StareMiasto zadrzewioną aleją skierowali się najpierw w stronęrzęsiście oświetlonego Wawelu, nad którym unosiła sięogromna, widoczna z daleka projekcja Matki Boskiej.Zdawała się okrywać mury zamkowe błękitnym płaszczemi pochylać zatroskane oblicze nad miastem.Aureolę nadjej głową rysowały smugi laserowych reflektorów, którepoza tym przecinały całe niebo nad Krakowem.Na Plantach niewątpliwą atrakcją był holograficznyTeatr Męczeństwa.Co kilka metrów rozgrywało się innewidowisko, na podobieństwo średniowiecznychmansjonów.Zwięty Piotr, cierpiąc bardzo realistycznie,zwisał głową w dół, rozpięty na krzyżu.Inny męczennik,bodajże Szczepan (Kola nie miał o tym zbyt wielkiegopojęcia) otrzymywał zwykłą porcję kamieni, aby po chwilisine ślady znikły z jego ciała i wszystko mogło zacząć się odpoczątku.Dalej paradowały nieskalane dziewice, jedna zwyłupionymi oczami, druga z obciętym biustem na tacy.Prześlicznie roznegliżowany Sebastian omdlewał wekstazie i przymykał ozdobione długimi rzęsami powieki,gdy kolejna rzymska strzała przebijała gładziutką skórę.Był jeszcze Szymon Słupnik i inni prominentni masochiści.Prawdziwą okrasę widowiska stanowili wszelakochrześcijanie rozrywam przez pogańskie lwy na cyrkowejarenie, nie mówiąc już o słynnych żywych pochodniachcesarza Nerona.Wirtualna krew spływała litrami,skwierczały przypalone członki, a wszystko na chwałęBożą oraz ku uciesze publiczności, która objawiałamomentami uniesienie dość podejrzanej natury.Azimow iSelene wymijali kolejne stacje nie zatrzymując się długo.Dotarli do kościoła dominikanów, w którymożywiono, jak to czarodziejka wyjaśniła detektywowi,wspaniałe witraże starożytnego artysty Wyspiańskiego.Szczególnie udał się pod tym względem fioletowo-błękitny,wyrastający z wody i płomieni Bóg Ojciec: stwarzał światwymownym gestem, po prostu jak żywy.Kola nie znał tegodzieła.Kontemplował je jakiś czas, mocno poruszony.Przy kościele zawrócili.Jedną z bocznych uliczekdotarli do Rynku.Był pełen ludzi wędrujących ze zniczamii papierowymi chorągiewkami, śpiewających żałobnepieśni.Azimow nie zdziwiłby się wcale, gdyby naglewychynęli biczownicy, kaleczący w religijnym upojeniuplecy i ramiona bykowcami.Byłoby to całkowicie wnastroju owych świątobliwych obrządków [ Pobierz całość w formacie PDF ]