[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Choć oazy od czasów pierwszych dynastii należały do terytorium egipskiego, dla mieszkańców Doliny Nilu pozostawały odległymi i tajemniczymi krainami.Produkowały jednak sodę, niezbędną dla higieny i mumifikacji, a także doskonałą jakościowo sól.Karawany osiołków pokonywały szlaki, niosąc ciężkie i cenne ładunki.Na czele tych służb stał były tropiciel beduińskich rabusiów.Miał pomarszczoną, spaloną słońcem twarz, kwadratową głowę, wydatny tors i znał cenę wysiłku i niebezpieczeństw.Zaniepokoiła go obecność pawiana.-Weźcie to zwierzę na smycz.Jest niebezpieczne, gdy się rozjuszy.-Zabójca jest zaprzysiężony -odpowiedział Kem.-Interesuje się tylko przestępcami.Przełożony oaz poczerwieniał na twarzy.-Nikt nigdy nie podał w wątpliwość mojej uczciwości.-A czy przypadkiem nie zapomniałeś pozdrowić wezyra Egiptu?Mężczyzna skłonił się sztywno.-Ile soli masz w magazynach?-Niewiele.Już od kilku tygodni osiołki z oaz niczego nie dowiozły, ani tu, ani do Teb.-I to cię nie zdziwiło?-Sam wydałem rozkaz przerwania wszelkiego handlu.-To twoja własna inicjatywa?-Otrzymałem taki nakaz.-Od Bel-Trana?-Tak.-Jak uzasadniany?-Obniżyć ceny.Mieszkańcy oaz zdecydowanie odmówili, przekonani, że Podwójny Biały Dom zmieni stanowisko.Sytuacja się jednak pogarsza.Moje reklamacje pozostają bez odpowiedzi.Na szczęście dysponujemy solą z Doliny.-Na szczęście -powtórzył przybity Pazer.Ogolony, w peruce, która zasłaniała mu pół czoła, ubrany w długą tunikę połykacz cieni był nie do poznania.Ciągnąc za sobą na długim sznurze dwa osły, stanął u prowadzącej do kuchni bramy willi Pazera.Rządcy pokazał świeże sery, dzban słonego śmietankowego jogurtu i kwaśne mleko z ałunem.Zrazu nieufny rządca docenił jakość produktów.W chwili gdy pochylił się nad dzbanem, połykacz cieni ogłuszył go i zaciągnął w głąb obejścia.Nareszcie był w środku.ROZDZIAŁ 11Połykacz cieni miał plan willi wezyra.Nie zostawił niczego przypadkowi.Wiedział, że o tej porze służba zajęta była w kuchni, gdzie jadali ogrodnicy.Nieobecność pawiana i Kema, którzy towarzyszyli Pazerowi w mieście, pozwalała mu działać niemal bez ryzyka.Morderca był nieczuły na przyrodę, poruszyła go jednak bujność ogrodu.Długi na sto i szeroki na dwieście łokci., rozplanowany tarasowo i pocięty rowami odwadniającymi na kwadraty, ogród miał część warzywną, studnię, basen kąpielowy, altanę osłaniającą od wiatrów, rząd strzyżonych krzewów od strony Nilu, podwójny rząd palm, cienistą aleję, otwartą altanę, całe kobierce kwiatów, głównie chabrów i mandragory, winnicę, drzewa figowe, sykomory, tamaryszki, palmy daktylowe, persee oraz importowane z Azji rzadkie rośliny pachnące, które powinny zachwycić wzrok i węch.Ale człowieka ciemności nie zatrzymało to czarowne miejsce.Przeszedł koło basenu, gdzie rozkwitały błękitne lotosy, i skulił się, zbliżając się do domu.Znieruchomiał wsłuchany w najdrobniejsze odgłosy.Nie zwrócił na niego uwagi ani osioł, ani pies.Zwierzęta były zajęte jedzeniem po drugiej stronie domostwa.Z planu wynikało, że znajduje się obok pokojów gościnnych.Przez niskie okno wśliznął się do prostokątnego pokoju z łóżkiem i kufrem na ubrania.W lewej ręce trzymał kosz, w którym miotała się żmija.Opuścił pokój i znalazł się, zgodnie z przewidywaniami, w ładnej czterokolumnowej sali.Na ścianach malarz przedstawił ogród z tuzinem igrających w nim ptaków o barwnym upierzeniu.Morderca zamierzał wybrać ornament w tym rodzaju dla swojej przyszłej willi.Nagle zastygł w bezruchu.Z prawej, gdzie była izba łaziebna, dobiegły go urywki rozmowy.Służąca polewała letnią i pachnącą wodą nagie ciało Neferet.Pani domu słuchała narzekań sługi, dotyczących rodzinnych kłopotów, i starała się ją pocieszyć.Połykacz cieni miał ochotę przyjrzeć się młodej, fascynująco pięknej kobiecie, ale najważniejsze było zadanie.Wycofał się więc i otworzył drzwi do wielkiego pokoju.Na niskich stolikach stały wazy wypełnione malwami, chabrami i liliami.Oba łoża miały złociste drewniane wezgłowia.Była to sypialnia Pazera i Neferet.Wykonawszy zadanie, połykacz cieni minął czterokolumnową salę oraz łazienkę i wszedł do podłużnej komory, wypełnionej najróżniejszymi buteleczkami i fiolkami.Prywatne laboratorium Neferet.Każdy lek oznaczony był nazwą oraz odpowiednimi wskazówkami terapeutycznymi.Bez trudu odnalazł ten, którego szukał.Znów usłyszał kobiece głosy i szum wody.Odgłosy dobiegały z przyległego pomieszczenia.W lewym górnym rogu muru zauważył dziurę, której murarz nie zdążył jeszcze zamurować.Już się nie wahał.Wskoczył na stołek i stanął na palcach.Dojrzał ją [ Pobierz całość w formacie PDF ]