[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Postarałem się powstrzymać śmiech.-.wówczas, przyjacielu, powiesz mi: “bombonierka”.Zgoda?- Załatwione!- W każdym razie - rzekł Poirot z zadumą - było to doświadczenie.Ja, który szczycę się niewątpliwie najlepszym mózgiem w Europie, mogę pozwolić sobie na wielkoduszność.- Bombonierka - mruknąłem cicho.- Pardon, mon ami?Spojrzałem w niewinną twarz Poirota, pochylającego się ku mnie pytająco, i poczułem nagły wyrzut sumienia.Często cierpiałem z powodu jego języka, ale i ja, choć nie jestem posiadaczem najlepszego mózgu w Europie, mogę pozwolić sobie na wielkoduszność.- Nic takiego - skłamałem i zapaliłem fajkę, uśmiechając się do siebie.Projekt okrętu podwodnegoList został przyniesiony przez umyślnego.Poirot przeczytał go i w jego oczach pojawił się błysk zainteresowania.W krótkich słowach odprawił posłańca, po czym rzekł do mnie:- Pakuj szybko walizki, przyjacielu.Jedziemy do Sharples.Drgnąłem, usłyszawszy nazwę słynnej wiejskiej rezydencji lorda Allowaya.Nowy szef Ministerstwa Obrony, lord Alloway, był wybitnym członkiem rady ministrów.Jeszcze jako sir Raiph Curtis, dyrektor wielkiej firmy inżynieryjnej, odznaczył się w izbie gmin, a teraz mówiło się, że ma przed sobą wielką przyszłość.że jeśli potwierdzą się pogłoski o chorobie Davida MacAdama, to jemu prawdopodobnie zostanie powierzone zadanie sformowania rady ministrów.Przed domem czekał na nas duży rolls-royce.Kiedy sunęliśmy przez mroczne ulice, spytałem Poirota:- Co się stało, że przysłali po nas o tej godzinie? - było po jedenastej.Poirot pokręcił głową.- Pewnie coś nie cierpiącego zwłoki - odparł.- Pamiętam - rzekłem - że kilka lat temu Ralph Curtis, jak się wówczas nazywał, zamieszany był w jakiś skandal związany zdaje się z manipulowaniem akcjami.W końcu został całkowicie oczyszczony z podejrzeń.Może tym razem zdarzyło się coś podobnego?- W takiej sytuacji nie musiałby chyba wzywać mnie w środku nocy.Musiałem przyznać mu rację i reszta podróży upłynęła w milczeniu.Gdy wyjechaliśmy z Londynu, samochód gwałtownie przyśpieszył i do Sharples dojechaliśmy w nieco mniej niż godzinę.Dostojny kamerdyner poprowadził nas do małego gabinetu, w którym czekał na nas lord Alloway - wysoki, szczupły mężczyzna, promieniujący siłą i energią.Na nasz widok zerwał się na równe nogi i podszedł się przywitać.- Panie Poirot, ogromnie się cieszę, że pana widzę.To już drugi raz rząd pana potrzebuje.Doskonale pamiętam, jakie zasługi położył pan w czasie wojny, kiedy w tak niezwykły sposób porwano premiera.Pańskie mistrzowskie dedukcje - że nie wspomnę o dyskrecji - uratowały sytuację.W oczach Poirota zabłysła iskierka.- Czy dobrze zgaduję, milordzie, że to jest drugi wypadek, kiedy konieczna jest.dyskrecja?- Jak najbardziej.Sir Harry i ja.ach, chciałbym panów sobie przedstawić.Admirał sir Harry Weardale, szef admiralicji, pan Poirot, i hmm kapitan.- Hastings - podsunąłem.- Nieraz słyszałem o panu, panie Poirot - rzekł sir Harry, podając nam ręce.- Mamy tu całkowicie niezrozumiałe wydarzenie, i będziemy panu wdzięczni, jeśli zdoła je pan wyjaśnić.Od razu poczułem sympatię do lorda admirała, barczystego, rubasznego mężczyzny w typie marynarzy starej daty.Poirot spojrzał na nich pytająco i Alloway zaczął.- Naturalnie, rozumie pan, że zdradzam panu tajemnicę.Ponieśliśmy ogromną stratę.Zostały skradzione projekty nowego okrętu podwodnego typu Z.- Kiedy się to stało?- Dziś.niecałe trzy godziny temu.Czy rozumie pan rozmiar tej klęski? Informacja o stracie nie może dostać się do wiadomości publicznej.Pokrótce zreferuję panu fakty.Na weekend przyjechali do mnie z wizytą admirał z żoną i synem oraz pani Conrad, dobrze znana w londyńskim towarzystwie.Kobiety wcześnie udały się spać, około dziesiątej.Admirał Weardale również.Sir Harry przyjechał tu w celu przedyskutowania ze mną konstrukcji nowego typu okrętu podwodnego.Poprosiłem zatem mojego sekretarza, pana Fitzroya, aby wyjął projekty z sejfu w rogu oraz przygotował inne dokumenty dotyczące tego tematu.Czekając, aż wszystko będzie gotowe, admirał i ja przechadzaliśmy się po tarasie.paląc cygara i ciesząc się ciepłym czerwcowym wieczorem.Skończyliśmy cygara i postanowiliśmy zabrać się do roboty.Kiedy zawracaliśmy wydawało mi się, że tam, na końcu tarasu, widzę jakiś cień, wychodzący z domu i znikający w ciemnościach.Nie zwróciłem na to uwagi, ponieważ wiedziałem, że w gabinecie jest Fitzroy, i nie przyszło mi do głowy, że coś może być nie w porządku.Naturalnie, to moja wina.No cóż.Gdy wchodziliśmy do gabinetu z tarasu, Fitzroy akurat wchodził tam drzwiami prowadzącymi z hallu.- Wyjąłeś wszystko, czego będziemy potrzebować.Fitzroy? - spytałem.- Tak myślę, milordzie.Dokumenty są na biurku - odparł i życzył nam dobrej nocy.- Jeszcze chwileczkę - powiedziałem, podchodząc do biurka.- Może będziemy jeszcze czegoś potrzebowali.Szybko przerzuciłem dokumenty.- Zapomniał pan o najważniejszym, panie Fitzroy.O projektach okrętu.- Są na samym wierzchu, milordzie.- Nie ma ich - odparłem, przeglądając kartki.- Położyłem je tam przed minutą!- Ale teraz ich nie ma.Fitzroy podszedł, zdziwiony.Wydawało się to nieprawdopodobne [ Pobierz całość w formacie PDF ]