RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
."Na Światłość, tak po prostu wszedłem do niej, a ona." Była przecież piękną kobietą."I wystarczająco starą, żeby być moją matką, albo nawet jeszcze starszą." Pomyślał, że Mat najprawdopodobniej zaprosiłby ją na dół na tańce."Nie, nie zrobiłby tego.Nawet Mat nie jest tak głupi, by próbo­wać czarować Aes Sedai." Moiraine nie stroniła od tańca.Raz nawet sam z nią tańczył, choć potykał się niemalże przy każdym kroku."Przestań myśleć o niej jak o pier­wszej lepszej wiejskiej dziewczynie tylko dlatego, że zoba­czyłeś.To jest przeklęta Aes Sedai! Przejmuj się lepiej tym Aielem."Otrząsnął się z natłoku myśli i zszedł na dół.Wspólna sala pękała w szwach, zajęte były wszystkie krzesła, przyniesiono dodatkowe stoły i ławy, a ci, którzy nie mieli gdzie usiąść, stali pod ścianami.Nigdzie nie do­strzegł czarnowłosej dziewczyny, nikt też nie spojrzał na niego, kiedy dwukrotnie w pośpiechu przemierzał pomiesz­czenie.Orban miał dla siebie cały stół, obandażowaną nogę wsparł na krześle wyłożonym poduszką, widać było stopę obutą w miękki kamasz, w dłoni trzymał srebrny puchar, służąca dbała o to, by był zawsze pełen.- Tak - mówił, zwracając się do zebranych w sali słuchaczy - wiedzieliśmy, Gann i ja, że Aielowie są stra­sznymi wojownikami, ale nie było czasu na wahanie.Wy­ciągnąłem miecz i wbiłem ostrogi w boki Lwa.Perrin wzdrygnął się, zanim zrozumiał, że koń opowia­dającego nosi takie właśnie imię i to jego miał na myśli Orban."Nie uwierzono by mu przecież, gdyby powiedział, że dosiadał lwa."Poczuł lekki wstyd, za swoją antypatię do tego człowie­ka.Nie powinien myśleć, że mógł się w swych przechwał­kach posunąć aż tak daleko.Pośpieszył na zewnątrz, nie oglądając się więcej za siebie.Ulica przed frontem gospody była równie zatłoczona jak jej wnętrze, ludzie, dla których nie starczyło miejsca w środ­ku, zaglądali przez okna, dwukrotnie większy tłum zgroma­dził się przy drzwiach, słuchając opowieści Orbana.Znów nikt nie spojrzał na Perrina, choć jego przejście wzbudziło skargi z ust tych, których potrącił, przedzierając się przez ciżbę.Każdy, kto nie został tej nocy w domu, musiał pójść do gospody, nikt bowiem nie szedł w stronę placu.Czasami dostrzegał czyjś cień w oświetlonym oknie, ale to było wszy­stko.A jednak cały czas miał uczucie, że ktoś go obserwuje, toteż rozglądał się dookoła niespokojnie.Nic, prócz otulo­nych nocnym mrokiem ulic, upstrzonych plamkami jaśnie­jących okien.Wokół placu większość okien była ciemna, oprócz kilku na wyższych piętrach domów.Szubienica stała tak, jak ją zapamiętał, człowiek - Aiel - wciąż był w klatce, wiszącej wyżej niż Perrin mógł sięg­nąć.Aiel zdawał się nie spać - a przynajmniej głowę trzy­mał uniesioną - ale ani razu nie spojrzał w dół, na Perrina.Kamienie, którymi rzucały w niego dzieci, leżały rozsypane pod klatką.Klatka wisiała na grubej linie, przyczepionej do pierście­nia w jednej z wyższych belek, dalej lina biegła przez mocny krążek przymocowany do poprzeczki; zawiązano ją wokół pary kołków, na wysokości jego pasa, wbitych w pionową belkę.Reszta liny leżała w nieporządnej plątaninie zwojów u stóp szubienicy.Perrin rozejrzał się dookoła, wpatrując w ciemności za­legające plac.Wciąż miał wrażenie, że ktoś go obserwuje, ale dalej nie widział nikogo.Wytężył słuch i nie wyłowił żadnego dźwięku.W nozdrzach czuł tylko dym z kominów i kuchennych pieców w domach oraz ludzki pot i zapach zaschłej krwi, dochodzący od mężczyzny w klatce.Od Aiela nie czuł charakterystycznej woni strachu."Jego ciężar i jeszcze waga klatki" - pomyślał, pod­chodząc bliżej do szubienicy.Nie wiedział, kiedy zdecydował się to zrobić, ani nawet czy naprawdę tak postanowił, rozumiał jednak, że to właśnie zamierza.Zahaczywszy nogę wokół ciężkiej belki, całym ciężarem ciała pociągnął linę, unosząc klatkę w górę i luzując nieco sznur.Sposób, w jaki lina się szarpnęła, uświadomił mu, że mężczyzna w klatce w końcu się poruszył, ale zbyt się spie­szył, by teraz przestać i powiedzieć mu co robi.Poluzowany sznur mógł teraz odwinąć z kołków.Wciąż zahaczony nogą o belkę, szybko opuścił klatkę; pomagając sobie rękoma, wyszedł na kamienie bruku.Aiel patrzył na niego, w milczeniu studiując jego twarz.Perrin nie powiedział nic.Kiedy dobrze przyjrzał się klatce, zacisnął usta.Jeśli robi się już taką rzecz, szczególnie wtedy, gdy robi się taką właśnie rzecz, wówczas trzeba wykonać ją dobrze.Całą przednią ścianę klatki stanowiły drzwi, za­wieszone na surowo odrobionych zawiasach, najwyraźniej wykonanych w pośpiechu, zamknięte żelaznym zamkiem na łańcuch, równie misternej roboty jak klatka [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl