[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jaką tradycję?- Tradycję świętego Sawina.Uciec od świata, pójść w te góry i chwalić Boga.- Ojcze, pomóż mi go zrozumieć.Jeszcze wczoraj byłam z człowiekiem, który wahał się pomiędzy życiem religijnym i małżeństwem.Dzisiaj odkrywam, że człowiek ten czyni cuda.- Wszyscy czynimy cuda.Chrystus powiedział, że jeśli nasza wiara będzie wielkości ziarnka gorczycy, powiemy górze: “Przyjdź!” - i ona przyjdzie.- Nie oczekuję lekcji katechizmu, ojcze.Kocham go i chciałabym więcej o nim wiedzieć, by móc go zrozumieć i jakoś mu pomóc.Nie obchodzi mnie wcale, co inni mogą, a czego nie mogą.Westchnął głęboko.Długo bił się z myślami, ale w końcu podjął temat.- Pewnemu uczonemu, który obserwował małpy na indonezyjskiej wyspie, udało się nauczyć jednego koczkodana myć w wodzie ziemniaki przed ich spożyciem.Oczyszczone z piasku bulwy były smaczniejsze.Człowiek, który robił to jedynie dla potrzeb swoich badań nad możliwościami nauczania małp, nie przewidział dalszego rozwoju wypadków.Jakież było jego zdumienie, gdy pewnego dnia ujrzał inne małpy naśladujące tego koczkodana! A kiedy już spora liczba osobników nauczyła się myć ziemniaki, nagle małpy z sąsiednich wysp zaczęły czynić podobnie.Najdziwniejsze jest jednak to, że nie miały one żadnego kontaktu z wyspą, na której wszystko się zaczęło.Czy wiesz, dlaczego tak się działo?- Nie mam bladego pojęcia.- Istnieje na ten temat wiele naukowych teorii.Najbardziej rozpowszechniona mówi o tym, że jeśli pewna określona liczba osobników danego gatunku ewoluuje, to z czasem cały gatunek podlega ewolucji.Nie wiadomo jeszcze dokładnie, ilu takich osobników potrzeba, niemniej sprawdzono, że tak się właśnie dzieje.- Podobnie rzecz się miała z Niepokalanym Poczęciem - powiedziałam.- Objawiło się ono równocześnie światłym umysłom Watykanu i małej, prostej wieśniaczce.- Świat posiada własną duszę i bywa, że owa dusza wywiera wpływ na wszystko i na wszystkich w tym samym czasie.- Duszę kobiecą.Zaśmiał się, ale nie wyjawił powodu swego rozbawienia.- Tak się składa, że dogmat Niepokalanego Poczęcia nie był wyłączną sprawą Watykanu - ciągnął dalej.- Ponad osiem milionów ludzi podpisało petycję skierowaną do papieża.Podpisy pochodziły z najbardziej odległych od siebie zakątków świata.Głośno było o tym wszędzie.- Czy można to uznać za pierwszy krok, ojcze?- Pierwszy krok w stronę czego?- W stronę poczynań, mających na celu uznanie Matki Boskiej za inkarnację kobiecego oblicza Boga.W końcu przecież uznano, że Jezus ucieleśniałJego aspekt męski.- Nie rozumiem, co chcesz przez to powiedzieć?- Ile jeszcze czasu upłynie, nim pozwolimy, aby w Trójcy Świętej pojawiła się niewiasta? I dała początek Trójcy Ducha Świętego, Matki i Syna?- Chodźmy dalej - rzekł.- Jest zbyt zimno, by stać tak bez ruchu.- Przed chwilą przyglądałaś się sandałom na moich nogach - powiedział.- Czy ksiądz naprawdę czyta w moich myślach?- Jeśli chcesz, opowiem ci pokrótce, jak powstał nasz zakon.Nazywają nas bosonogimi karmelitami z powodu reguł, ustanowionych przez świętą Teresę z Avila.Sandały stanowią jeden z punktów regulaminu.Jeśli bowiem potrafimy zapanować nad ciałem, możemy również uzyskać władzę nad duchem.Teresa była piękną dziewczyną, którą ojciec umieścił w klasztorze, by zdobyła tam wszechstronne wykształcenie.Pewnego dnia, idąc klasztornym korytarzem, zaczęła nagle rozmawiać z Chrystusem.Jej uniesienia były tak silne, tak głębokie, że oddała się im bez reszty i w bardzo krótkim czasie całe jej dotychczasowe życie uległo zmianie.A gdy przekonała się, że klasztor karmelitanek staje się domem schadzek, postanowiła sama zawiązać zakon, który przestrzegałby ściśle właściwych nauk Chrystusa i karmelu.Święta Teresa musiała stoczyć walkę nie tylko ze sobą, ale i z potęgami tamtej epoki: Kościołem i Państwem.Mimo to nie zawahała się pójść dalej, przekonana o słuszności swojej misji.Pewnego dnia, gdy słabła już siła jej ducha, jakaś kobieta odziana w łachmany stanęła u wrót klasztoru.Chciała za wszelką cenę uzyskać posłuchanie u matki przełożonej.By ją odprawić, zarządczyni klasztoru ofiarowała przybyłej jałmużnę, ale kobieta stanowczo odmówiła.Nie chciała odejść, zanim nie uzyska widzenia z Teresą.Czekała cierpliwie przez całe trzy dni bez jedzenia i picia.Przeorysza, ujęta współczuciem, pozwoliła jej w końcu wejść do środka.- Ona jest całkiem obłąkana - oponowała zarządczyni.- Gdybym słuchała tego, co mówią inni, doszła-bym pewnie do wniosku, że ja sama jestem obłąkana - rzekła matka przełożona.- Być może ta niewiasta popadła w tę samą obsesję, co i ja, obsesję obrazu Ukrzyżowanego Chrystusa.- Święta Teresa rozmawiała przecież z Chrystusem - wtrąciłam.- To prawda.Ale wróćmy do opowieści.Matka przełożona zgodziła się w końcu przyjąć ową kobietę.Nazywała się ona Maria Jesus Yepes i pochodziła z Grenady.Gdy była jeszcze młodą zakonnicą w tamtejszym karmelu, ukazała się jej Matka Boska i nakazała stworzyć zakon według pierwotnych reguł.“Tak jak świętej Teresie” - pomyślałam.- Jeszcze tego samego dnia Maria Jesus porzuciła zakon i udała się boso do Rzymu.Dwa lata trwała jej pielgrzymka.Spała pod gołym niebem, cierpiała to z zimna, to ze skwaru, żyjąc z litościwych darów.Cudem dotarła na miejsce.Ale jeszcze większym cudem było to, że sam papież Pius IV udzielił jej audiencji.- Ponieważ inni również, jak papież i Teresa, myśleli o tym samym - zakończyłam.Podobnie jak Bernadecie nie znana była decyzja Watykanu, podobnie jak małpy z innych wysp nie wiedziały nic o doświadczeniach swych sąsiadek, tak samo Maria Jesus i Teresa nieświadome były nawzajem swych odkryć.Powoli zaczynało do mnie docierać znaczenie tego wszystkiego.Tymczasem wędrowaliśmy przez las.W górze bezlistne gałęzie drzew pokrytych śniegiem przyjmowały pierwsze promienie słoneczne.Mgła rozproszyła się zupełnie.- Wiem, do czego zmierzasz, ojcze.- Nastały czasy, w których wielu ludzi otrzymuje to samo przykazanie.Żyjcie marzeniami.Niech wasze życie stanie się drogą wiodącą do Boga.Czyńcie cuda.Uzdrawiajcie.Prorokujcie.Słuchajcie waszego Anioła Stróża.Bądźcie wojownikami szczęśliwymi w walce.- Narażajcie się na ryzyko - dorzuciłam.Słońce skąpało wszystko wokół.Śnieg iskrzył się, a nadmiar jasności raził oczy.Ta światłość zdawała się dopełniać to, o czym mówił ksiądz.- Ale jaki to ma związek z nim?- Przedstawiłem ci tylko piękniejszą stronę historii [ Pobierz całość w formacie PDF ]