RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skłamał przekonywająco, gdyż przygotował się na to pytanie i dokładnie się nad nim zastanowił.Był zdecydowany zrobić wszystko, ale to wszystko, co mu jeszcze w jego sytuacji do zrobienia pozostawało, żeby przestępcę nazwiskiem Hauk sprowa­dzić na szubienicę.Było mu obojętne, jakie będzie musiał zasto­sować środki, by ten, zdaniem jego, tak ważny cel osiągnąć.Nie wolno mu było cofnąć się przed żadną przeszkodą.To zdecydo­wanie dawało się wyraźnie odczuć; James I zwrócił na nie uwa­gę.- Panie Brack - rzekł kapitan Ted Boernes i zadowolony z dotychczasowego przebiegu rozmowy na nowo napełnił opróż­nione szklanki - cieszę się, że mogę panu zakomunikować, iż wolno mi zagwarantować panu całkowitą swobodę decyzji.- Co mam przez to rozumieć?- Istnieją dla pana trzy możliwości, panie Brack.Może pan zdjąć ten mundur i włożyć cywilne ubranie.To byłaby procedu­ra normalna: zwolnienie z niewoli po uprzednim przebadaniu.Mógłby pan wtedy robić, co się panu podoba, i poruszać się swo­bodnie na wszystkich obsadzonych przez nas obszarach.- A następna możliwość, kapitanie?- Dam panu swobodę dotarcia do pułkownika Thompsona.Wyda on dalsze zarządzenie.O ile jestem dobrze poinformowany, mógłby pan pracować pod jego bokiem przy odbudowie życia go­spodarczego, może jako powiernik.- Wspólnicy od interesów sami ze sobą - mruknął James I do swojej szklanki, po czym przełknął jej zawartość.- A trzecia możliwość, kapitanie?- Pozostanie pan u nas i będzie pan pracował z nami, jeżeli pan zechce, ze mną osobiście.Byłbym bardzo rad z tego, panie Brack.- Istnieje jednak jeszcze czwarta możliwość dla naszego pana Bracka - powiedział James II niezwykle łagodnie.- Jaka?- Zatrzyma pan swój mundur, dostanie pan całkowite uzbro­jenie i może jeszcze dziś w nocy pomaszeruje pan przez nasze przednie linie jako straż przednia.Mógłby pan wtedy przygoto­wać wszystko na nasze przybycie,- Wcale nie jesteś taki głupi, na jakiego wyglądasz, "pasto­rze" - rzekł James I z uznaniem.- Mógłby to być mój po­mysł!- Pomysł istotnie niezwykły - oświadczył Ted Boernes ost­rożnie.- Nie wiem tylko, co na to powie pułkownik Thompson.- Pułkownik Thompson - odpowiedział James I, dla którego ten istotnie śmiały, ale jego zdaniem wykonalny pomysł był czymś fascynującym - jest jedynie powinowatym pana Bracka, ale w żadnym wypadku nie jest jego opiekunem.Hinrichsen nie potrafił ukryć swego wzburzenia.Siedział nie­ruchomo nie odzywając się ani słowem; oczy jego lśniły gorącz­kowo, gapił się na Bracka wpatrzonego w swoją whisky.- Czy muszę od razu się zdecydować? - zapytał podporucz­nik.- Ależ nie - zapewnił go kapitan.- W takim razie proszę mi pozwolić zastanowić się nad tymi propozycjami.James I zaczął teraz swoją metodą obrabiać majora Hinrichsena, który ostrożnie oparł swe zranione ramię o poręcz krzesła.Czynił to bez ostrości, ale z całą bezwzględnością.Pytania jego padały na grubego, bardzo teraz czujnego Hinrichsena jak bły­skawice.Hinrichsen nie widział, że łagodny jak baranek James II, który nieco odsunął w tył swoje krzesło, notował sobie tę rozmowę.- Gdzie pan mieszkał? Co pan tam robił? Ile pan zarabiał rocznie? Ile pan zarabiał w roku 1928? A w roku 1936? Kiedy pan wstąpił do Wehrmachtu? Jak to się stało, że został pan majorem? Jakie ma pan odznaczenia? Czy pełnił pan służbę na okupowanych terenach, a jeżeli tak, to gdzie i w jakim stopniu służbowym? Czy należy pan do partii narodowosocjalistycznej, do jej organizacji pokrewnych? Czy zajmował się pan gospodarką wojenną? Czy ma pan albo miał pan krewnych na wysokich sta­nowiskach partyjnych od ortsgruppenleitera wzwyż? Czy był pan kiedyś prześladowany ze względów rasistowskich lub politycz­nych? Czy był pan za granicą? Czy zna pan obce języki? Czy był pan karany? Czy zmieniał pan wyznanie, czy wystąpił pan z jakiej gminy wyznaniowej?Hinrichsen, zdecydowany na przemknięcie się przez rafy, od­powiadał na każde pytanie niezwłocznie, z przekonaniem i prze­ważnie kłamliwie.Potrzebował czasu na to, żeby odszukać Hauka, który musiał znajdować się gdzieś w pobliżu.Wszystko inne było mu obojętne.To, co się stanie później, nie interesowało go po prostu.Pragnął zemsty za zdradę, za krew kolegów, za obraz świata, który rozsypał się w gruzy.Chciał pochwycić Hauka, oto wszystko.Powtarzał więc uporczywie: "Nie, nie, nie!" Nigdy nie był w partii, nigdy nie przebywał na terenach okupowanych, nigdy nie zajmował się gospodarką wojenną.Oficerem został już podczas pierwszej wojny światowej, dalsze awanse odbywały się auto­matycznie.Z wielkim zapałem naszkicował niewinny obrazek: kupiec, nie mający nic wspólnego z militaryzmem, nie będący nigdy hitlerowcem, zdecydowany teraz na zwalczanie bezsensu, na niedopuszczenie do dalszych ofiar i ukaranie winnych.Zaga­lopował się tak daleko, iż uwierzył, że wszystkie jego argumenty są prawdziwe, że wypływają ze szczerego przekonania, że ma do spełnienia jakąś misję.James I wyczuł to swoim niezawodnym instynktem.Entuzja­zmowała go energia tego brytana, miał ochotę zabrać go do sie­bie.Zapytał więc: - Chce pan ze mną współpracować?- Chcę - odparł zdecydowanie Hinrichsen.- Zgadza się pan, kapitanie?- Pan ponosi odpowiedzialność - odparł Boernes układnie - ja daję tylko wytyczne.To pan musi sobie radzić ze swoimi Współpracownikami, nie ja.- Zgadzam się w zupełności - odparł James I i skinął głową w stronę Hinrichsena: - Zobaczymy, jak dalece jest pan odporny na narodowy socjalizm.Niech się pan jednak dokładnie za­stanowi.Kiedy pan wyrazi swą zgodę, będzie pan miał tylko dwie możliwości: albo będzie pan siedział w moim biurze, albo każę pana postawić pod mur.- Już się zdecydowałem - rzekł Hinrichsen starając się nie patrzeć na Bracka,To, co kapitan Schulz nazywał żołnierką, weszło mu w krew [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl