RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tutaj kazał pisarzowi gminnemu, który z uporem trwał na swym stanowisku, przedłożyć sobie karty meldunkowe mieszkańców.Przerzucał je w obecności Barbary, która mu asystowała ze znudzoną miną.- Nie ma w tej dziurze nikogo nazwiskiem Billich czy Cillich - rzekł po chwili.- Czyś się, złotko, nie przesłyszała?- Możliwe - rzekła Barbara.Asch zaklął krótko i siarczyście.Potem ponownie zaczął grze­bać w kartotece i odnalazł wreszcie dwa nazwiska brzmiące po­dobnie jak "Billich" i "Cillich".Jedno brzmiało Milch, drugie Willrich.- Czy to mogło być Milch? - dopytywał się Asch.- Możliwe.- A może Willrich?- Także możliwe.- Chciałbym tylko wiedzieć - rzekł Asch z niezadowoleniem - na czym polegają twoje zalety.Bo przecież coś w sobie mieć musisz.- Ja myślę - powiedziała Barbara bez żenady, tłumiąc śmiech.Podporucznik Asch zanotował sobie oba adresy i z powrotem wpakował dziewczynę do przyczepki.Naprzód pojechał do Milcha.Był to sędziwy, jąkający się rentier mieszkający w nędznym pokoju.Asch zorientował się na pierwszy rzut oka, że ten staruch nie może być brany pod uwagę w tego rodzaju przedsięwzięciach, ruszył więc do Willricha na ulicę Wiosenną 3.Dom, przed którym się zatrzymali, wydawał się opuszczony.Asch zadzwonił, nikt się nie odezwał.Kopnął furtkę, która nie była zamknięta, zadzwonił do drzwi wejściowych.I tutaj nikt się nie odezwał.Obszedł budynek, spróbował spojrzeć w okna, zabębnił w szybę - wydawało się, że dom jest istotnie nie zamie­szkany.Asch nie wiedział, co począć.Rzucił przelotne spojrzenie na Barbarę, która stała przed ogrodową furtką i nerwowymi rucha­mi usiłowała oczyścić się z kurzu.Zastanawiał się nad tym, czy po prostu nie zawrócić i zrezygnować, czy nie byłoby najlepiej spakować wszystko, pojechać do domu, uznać wojnę za zakoń­czoną.Barbara podeszła bliżej, spojrzała z zainteresowaniem na dom i powiedziała po chwili.- Zupełnie dobre pomieszczenie.- Może - rzekł Asch.- Przecież gdzieś spać musimy.Dlaczego nie tutaj? Spojrzawszy na nią Asch obszedł dom powtórnie, tym razem w wyraźnie określonym celu i bez przeprowadzania dłuższych oględzin.Zatrzymał się przed oknem w oficynie, podniósł prawy łokieć i wybił nim szybę.Szkło posypało się z trzaskiem na ziemię.- To przynosi szczęście - powiedziała naiwnie Barbara idąca za nim krok w krok.Asch wpakował ostrożnie rękę do otworu, który powstał wsku­tek wybicia szyby, odryglował okno i otworzył je.Potem wszedł do domu i zaczął się rozglądać.Znalazł się w dobrze urządzonej kuchni, o której nie można było powiedzieć, że była czysta.Mi­nąwszy ją wyszedł na korytarz, otworzył dwoje drzwi i zajrzał do środka.W końcu otworzył trzecie drzwi, prowadzące do sa­loniku.Ujrzał tu człowieka leżącego w kałuży krwi.Było to podkur­czone stworzenie o długich włosach, z bezwładnie rozrzuconymi rękami.Miało się wrażenie, że nogi leżącej we krwi kobiety są Sztywne, jakby skamieniałe.Asch stał przez kilka sekund bez ruchu.Wydawało się, że na­słuchuje.Potem podszedł do kobiety leżącej na podłodze jak wo­rek, ukląkł i pochylił się nad nią.Jeden rzut oka, jedno dotknięcie wystarczyło, by stwierdzić, że ma przed sobą trupa.Widział już wielu nieboszczyków, miał doświadczenie w oglądaniu zwłok i melancholijną obojętność za­wodowego grabarza.To jednak, co ujrzał tutaj, było czymś oso­bliwym.Poczuł to od razu i po niedługiej chwili uświadomił sobie, na czym ta osobliwość polega: trupy leżące na dywanie na­leżały na wojnie do rzadkości.Asch podniósł się i wyszedł zamykając za sobą szczelnie drzwi.Przez korytarz wszedł znowu do kuchni.- Czy mam włazić przez okno? - zapytała Barbara opierając swój pokaźny biust o parapet.- Nie chce pan mnie ująć pod ramiona?- Tylko spokojnie - powiedział Asch, który po tym, co zobaczył, nie odczuwał wielkiej chęci do zabawiania się z Barbarą.Otworzywszy tylne drzwi, które były od wewnątrz zamknięte i zaryglowane, wpuścił Barbarę.Chciała natychmiast obejrzeć dom i przepychając się obok Ascha ruszyła w stronę korytarza.Była osobą bardzo przedsię­biorczą, a ponieważ Asch nie chciał wziąć udziału w jej ulubio­nym zajęciu, odczuwała potrzebę działania na innym odcinku.- Idź do kuchni, dziewczyno - powiedział Asch cierpko.- Tam będziesz najbezpieczniejsza.Potrafisz zagotować wodę? Spróbuj.No, idź już.Barbara usłuchała, nieco nadąsana i niby nieumyślnie otarłszy się o niego biodrami, poszła do kuchni.Otworzyła szafę kuchen­ną, zrewidowała spiżarnię i z zadowoloną miną stanęła wypro­stowana przed Aschem siedzącym obojętnie na kuchennym stole.- Wspaniałości! - powiedziała.Konserwy jak w dawnych, dobrych czasach.Pasztet z gęsiej wątróbki z trufelkami, specjal­ność pana pułkownika Hauka.Znał się na tym.- Popatrz, popatrz - powiedział Asch ożywiając się nieco.- Dokładnie ten sam gatunek?- Jest także kawa - powiedziała Barbara.- W takim razie zaparz ją - rzekł i podniósł się z miejsca.- Ale zrób mocną, taką, żeby mogła w niej utkwić łyżka.- Doskonale! W ogóle mam różne talenty.- Zaraz powrócę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl