[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Mamo, co to znaczy orgazm? A co ty tam masz? Oddaj mi to.Na ogół zabawiał się sam, bez narzekania.Od czasu do czasu zaglądał do gabinetui stał minutę albo dwie podglądając, jak pracują przy komputerze.Po dobrych paru wi-zytach powiedział: W Powrocie do przyszłości mają po prostu ten podróżujący w czasie samochód.Naciskają parę guzików na desce rozdzielczej i już ich nie ma wiuuu! prosto jakdrut.Jak to się dzieje, że w prawdziwym życiu nic nie jest tak proste jak w filmie?We wtorek 17 stycznia zachowywali się cicho, kiedy ogrodnik strzygł trawę i wy-równywał niektóre krzewy.Od czterech dni był pierwszą osobą, jaką tu dostrzegli.Nie253zapukał do nich żaden chodzący od drzwi do drzwi komiwojażer ani nawet ZwiadekJehowy, próbujący wepchnąć magazyn Watchtower. Jesteśmy tu bezpieczni powiedział Stefan. Jest pewne, że informacja o naszejobecności nigdy nie przedostała się do wiadomości publicznej.Gdyby było inaczej, ge-stapo już by się tu zjawiło.Niemniej Laura przez dwadzieścia cztery godziny na dobę trzymała włączony ob-wodowy system alarmowy.W nocy śniła o przeznaczeniu walczącym o przywróceniekształtu, jaki miało posiadać, o Chrisie wymazanym spomiędzy żywych i o przebudze-niu na wózku inwalidzkim.9.Powinni pojawić się o ósmej rano, aby mieć wystarczająco dużo czasu na dotarcie dowskazanego im przez zwiadowców miejsca pobytu kobiety i chłopca, a może też i Krie-gera.Ale kiedy porucznik Kleitmann zamrugał oczami i stwierdził, że znalazł się czter-dzieści pięć lat poza własnym czasem, wiedział od razu, że spóznili się parę godzin.Słońce zbyt wysoko wisiało nad horyzontem.Temperatura wynosiła powyżej dwudzie-stu pięciu stopni w skali Celsjusza, nieco zbyt ciepło, jak na rześki, zimowy poranek napustyni.Jak pęknięcie na pokrytej niebieską glazurą wazie, biała linia błyskawicy przebiegław dół nieba.Rozwarły się następne pęknięcia i rozjarzyły się nad nimi błyski, jak iskryspod kopyt byka szalejącego w niebiańskim sklepie z chińską porcelaną.Kiedy gromy ucichły, Kleitmann obejrzał się, aby sprawdzić, czy von Manstein,Hubatsch i Bracher cało przebyli podróż.Wszyscy trzej znajdowali się obok niego, trzy-mając w dłoniach dyplomatki.Zewnętrzne kieszonki ich drogich, wizytowych garnitu-rów wypychały okulary przeciwsłoneczne.Ale był pewien problem.Trzydzieści stóp poniżej miejsca, w którym znalezli się sier-żant i dwaj kaprale, w pobliżu tylnych drzwi wznoszącego się nie opodal kościoła stałapara starszych, siwowłosych pań, ubranych w elastyczne spodnie i bluzki w pastelowychkolorach.Stały i wpatrywały się w osłupieniu w Kleitmanna i jego oddziałek.Trzymaływ rękach coś, co wyglądało na garnki.Obok stał zaparkowany biały samochód.Kleitmann rozejrzał się wokoło i spostrzegł, że wraz ze swymi ludzmi znalazł się naparkingu za kościołem.Poza samochodem, należącym prawdopodobnie do stojącychkobiet, były tam jeszcze dwa wozy, oba puste.Parking był otoczony murem, tak że jedy-na droga wyjazdu biegła obok kobiet, wzdłuż ściany kościoła.Uznając, że śmiałość zawsze decyduje o zwycięstwie, Kleitmann podszedł wprost dokobiet, tak jakby nie było absolutnie nic niezwykłego w jego materializacji.Pozostali SS-mani ruszyli w jego ślady.Kobiety, jak zahipnotyzowane, obserwowały ich.254 Dzień dobry, szanownym paniom.Tak jak i Krieger, Kleitmann uczył się amerykańskiej wymowy w nadziei, że będziepracował jako szpieg-rezydent, ale nie mógł pozbyć się niemieckiego akcentu, niezależ-nie od tego, jak bardzo przykładał się do nauki i ćwiczeń.Mimo że jego zegarek był sko-relowany z lokalnym czasem, wiedział, że nie może teraz mu ufać, więc zapytał: Czy byłyby panie tak uprzejme i poinformowały mnie łaskawie, która jest terazgodzina?Gapiły się na niego. Która godzina? powtórzył.Kobieta w żółtych pastelach, nie wypuszczając gara podniosła rękę i popatrzyła nazegarek: Och, jest dziesiąta czterdzieści.Mieli dwie godziny i czterdzieści minut spóznienia.Nie mogli tracić czasu na szu-kanie samochodu, żeby uruchomić go bez kluczyka, zwłaszcza że stał im tuż pod no-sem porządny wóz, przy którym nie trzeba było się męczyć ze spinaniem na krótkoprzewodów.Kleitmann był gotów zabić obie kobiety, byle tylko mógł z niego skorzy-stać.Ale nie można było zostawić ciał na parkingu, bo po ich znalezieniu podniósłby sięalarm i policja zaczęłaby deptać im po piętach.Parszywa komplikacja.Byłby zmuszonyupchać trupy w bagażniku i wozić ze sobą.Kobieta w niebieskich pastelach zapytała: Dlaczegoście przybyli do nas, o anieli?Kleitmann zastanowił się, czy jego interlokutorka nie cierpi już na uwiąd starczy.Anioły w wizytowych garniturach? Wtedy uświadomił sobie, że znalezli się w sąsiedz-twie kościoła, a w ich pojawieniu się mogło być coś cudownego, więc religijnym nie-wiastom wydało się logiczne, że mają do czynienia z aniołami, bez względu na ich strój.Może zabijanie nie okaże się jednak konieczne.Powiedział: Szanowna pani, jesteśmy aniołami, a Bóg potrzebuje waszego samochodu.Kobieta w żółtych pastelach spytała: Tej mojej toyoty? Tak jest, szanowna pani.Drzwi od strony kierowcy stały otworem i Kleitmann umieścił swoją dyplomatkę naprzednim siedzeniu. Ujrzałyście nas zstępujących z perłowej bramy niebios, tuż przed waszymi ocza-mi.Jesteśmy zesłani z nie cierpiącym zwłoki posłaniem od Boga i niezbędny jest śro-dek transportu.Von Manstein i Bracher obeszli samochód, otworzyli drzwi i wsiedli do środka.Kobieta w niebieskim stwierdziła: Shirley, zostałaś wybrana do pożyczenia swojego wozu. Bóg wam go zwróci powiedział Kleitmann kiedy nasze dzieło na ziemskimpadole dopełni się [ Pobierz całość w formacie PDF ]