[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Myślałam, że może tak bardzo, że nie chce o tym mówić.Ale później wyszło na to, że jest wściekły, ponieważ, według niego, przyłapałam go na czymś niewłaściwym.Ale w tym nie ma niczego niewłaściwego.To po prostu trochę dziwne.Colin zastanawiał się przez chwilę nad tym, co usłyszał od Heather.Wpatrywał się w zalany słońcem cmentarz.– Jak umarła?– Nie wiem.To nie wydarzyło się za moich czasów.To znaczy, przeprowadziliśmy się do Santa Leona dopiero trzy lata temu.A ona już od dawna nie żyła.Siostra.Martwa siostra.Czuł, że tu kryje się rozwiązanie całej łamigłówki.– Cóż – powiedziała Heather, nieświadoma wagi informacji, którą mu właśnie przekazała – muszę iść.Matka dała mi listę zakupów.Spodziewa się, że za jakąś godzinę wrócę ze wszystkim do domu.Nie lubi ludzi, którzy się spóźniają.Mówi, że niepunktualność jest cechą roztrzepanej, egoistycznej osoby.Zobaczymy się o szóstej.– Przykro mi, że musimy iść na wcześniejszy seans – powiedział Colin.– Nie szkodzi – odrzekła.– To przecież ten sam film, bez względu na godzinę, o której jest wyświetlany.– Jak ci mówiłem, muszę być w domu przed dwudziestą pierwszą, czy coś koło tego, zanim zupełnie się ściemni.To istna mordęga.– Nie – powiedziała.– To nic takiego.Przecież ta kara nie będzie wieczna.Potrwa tylko miesiąc, prawda? Nie martw się tym.Spędzimy fajny wieczór.Do zobaczenia.– Do zobaczenia – powiedział.Patrzył, jak idzie przez pogrążoną w ciszy bibliotekę.Kiedy wyszła, znów spojrzał na cmentarz.Martwa siostra.30Colin nie miał problemów ze znalezieniem nagrobka; przypominał latarnię morską.Był większy, bardziej wypolerowany i bardziej ekstrawagancki niż jakikolwiek inny pomnik na cmentarzu.Składał się z segmentów, które wykonano z granitu i marmuru i połączono niemal idealnie.Odznaczał się przemyślnym kształtem i wysokim połyskiem.Szerokie, skantowane litery wcinały się głęboko w pokrytą siecią żyłek lustrzaną taflę marmuru.Widać było, że państwo Bordenowie nie szczędzili pieniędzy.BELINDA JANE BORDEN – przeczytał napis.Według daty na płycie nagrobnej umarła ponad sześć lat temu, ostatniego dnia kwietnia.Pomnik wznoszący się u wezgłowia grobu był z pewnością kilka razy większy niż ciało, które upamiętniał, ponieważ Belinda Jane miała tylko pięć lat, gdy złożono ją do ziemi.Wrócił do biblioteki i poprosił panią Larkin o mikrofilm zawierający wydanie News Register sprzed sześciu lat, z trzydziestego kwietnia.Całą tę ponurą historię opisano na pierwszej stronie.Roy zabił swoją siostrzyczkę.To nie było morderstwo.Po prostu wypadek.Straszny wypadek.Nikt nie ponosił winy.Ośmioletni chłopiec znajduje na kuchennej szafce kluczyki od samochodu ojca.Przychodzi mu do głowy, by zrobić sobie przejażdżkę po sąsiednich uliczkach.Dzięki temu dowiedzie, że jest starszy i mądrzejszy, niż ktokolwiek przypuszcza.Udowodni nawet, że jest na tyle duży, by bawić się kolejką tatusia albo przynajmniej siedzieć obok niego i obserwować pociągi, czego nie wolno mu robić, a czego bardzo pragnie.Samochód stoi na podjeździe.Chłopiec kładzie na siedzeniu poduszkę, by móc patrzeć ponad kierownicę.Ale wtedy odkrywa, że nie jest w stanie dosięgnąć stopą pedału hamulca albo gazu.Szuka jakiegoś przedmiotu i obok garażu znajduje kawałek drewna, długi na trzy stopy drąg sosnowy, który jest właśnie tym, czego potrzebuje.Ocenia, że może go użyć do wciśnięcia pedałów, których nie może dosięgnąć stopami.Jedną ręką trzyma drąg, drugą kierownicę.Siedząc już w samochodzie uruchamia silnik i manipuluje przy biegach.Słyszy to jego matka.Wychodzi przed dom.Widzi swoją małą córeczkę, która staje za samochodem.Matka krzyczy do chłopca i dziewczynki, a oni machają do niej.Gdy matka biegnie w stronę samochodu, chłopcu udaje się w końcu wrzucić wsteczny bieg i wcisnąć drewnianym drągiem pedał gazu.Pojazd rusza do tyłu.Szybko.Wystrzela jak z procy.Uderza dziecko.Dziewczynka upada.Urwany krzyk.Koło najeżdża na jej kruchą czaszkę.Mała główka pęka jak balon wypełniony krwią.I gdy przyjeżdża karetka, lekarz znajduje matkę, siedzącą na trawniku, z rozrzuconymi nogami i bezmyślną twarzą, powtarzającą w kółko to samo: po prostu pękła z trzaskiem.Pękła z trzaskiem i otworzyła się.Jej mała główka.Po prostu pękła z trzaskiem.Pękła z trzaskiem.Trzask.Colin wyłączył czytnik.Żałował, że nie może równie łatwo wyłączyć swego umysłu.31Wrócił do domu parę minut przed piątą.Weezy pojawiła się minutę później.– Cześć, kapitanie.– Cześć.– Jak ci minął dzień?– Może być.– Co robiłeś?– Nic ważnego.– Chciałabym o tym usłyszeć.Usiadł na sofie [ Pobierz całość w formacie PDF ]