[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.19.00Mary ścisnęła rękę Maksa i czekała w napięciu.Za chwilę odezwie się krótkofalówkaze sprawozdaniem od jednego z policjantów.Za chwilę otrzymają wiadomość, że jakiśmężczyzna wspina się po schodach jednej z wież, a kiedy nadejdzie ta wieść, rozpocz-nie się pościg.19.03Mary co rusz zerkała na zegarek w przyćmionym świetle reflektorów samochodupolicyjnego.Przestępowała z nogi na nogę.19.04Po raz pierwszy od ponad godziny szeryf Patmore zerknął na Mary i wytrzymał jejspojrzenie.Nie wyglądał na zadowolonego.19.05Zaczynała podejrzewać, że ją wymanewrowano, okpiono.Po raz pierwszy w swojej134karierze napotkała godnego siebie przeciwnika.Zcigała mężczyznę, przeciwko któremunie działały jej zdolności psychiczne.19.07Zdrętwiała ze strachu. Coś jest nie tak powiedziała. Co takiego? zapytał Maks. Zabójca nie nadchodzi. Ale widziałaś, że to robi powiedział Lou. A to, co widzisz, zawsze się spełnia dodał Maks. Nie tym razem odpowiedziała. Ten jest inny.Wie, że go tropię.Wie, że gli-niarze obserwują wieże. Jeśli ludzie Patmore a zanadto rzucali się w oczy. zaczął Lou. Nie przerwała. Po prostu zabójca jest w stanie odgadywać moje myśli.Onnie przyjdzie. Nie mów tego Patmore owi.Musimy poczekać jakiś czas.Jeszcze nie możemy siępoddać.O dziewiętnastej trzydzieści na wieżach nie działo się nic podejrzanego.Patmore za-czął się przechadzać z zachmurzoną miną w tę i z powrotem przed samochodem patro-lowym.W miarę jak upływały minuty, chodził coraz szybciej.O dziewiętnastej czterdzieści pięć wyciągnął krótkofalówkę z samochodu i przezpiętnaście minut bez przerwy rozmawiał z Wintermanem, Holtzmanem i Teagartenem.Dwukrotnie stracił panowanie nad sobą i krzyczał na oficerów.W końcu odłożył krótkofalówkę i podszedł do Mary. Ten człowiek nie przyjdzie powiedziała. Czy kiedykolwiek miał przyjść? zapytał Patmore. Tak, oczywiście. Było jej przykro.Czuła, że skrzywdziła Lou, wykorzystującjego wpływy, a potem nie dostarczając tego, co obiecała. Co spowodowało, że zmienił zdanie? zapytał Patmore. Wie, że na niego czekamy odpowiedział Maks. Tak? A kto mu powiedział? Nikt oznajmiła Mary. Wyczuwa to. Wyczuwa to? Jak? On musi.on prawdopodobnie. Tak?Westchnęła. Nie wiem.135 W moim biurze zaczął zdenerwowany Patmore dziś rano wiedziała panitak dużo.Wszystko pani wiedziała.Teraz cholernie niespodziewanie nic pani nie wie.Oczywiście nie wie pani także, że jeśli zechcę, mogę stać się bardzo nieprzyjemny dlakogoś, kto przychodzi do mojego biura, składa fałszywe oświadczenie, marnuje mójczas i czas moich ludzi tylko po to, aby się trochę uśmiać.Jakiś idiotyczny żart! %7łebyś tylko nie dostał zawału powiedział Lou. I nie doprowadz Mary do za-wału.Patmore odwrócił się od kobiety i stanął twarzą do Lou. Na ciebie spadłaby część winy, gdybym ruszył tę sprawę. Nie masz czego ruszać powiedział cierpliwie Lou. Wiesz bardzo dobrze, żenie napisaliśmy oświadczenia o przestępstwie, poza tym nie składaliśmy fałszywychoświadczeń.Po prostu przyszliśmy do twego biura, aby cię powiadomić, iż mamy po-wody podejrzewać, że zostanie popełniona zbrodnia.Patmore spojrzał na niego. Podpuściłeś mnie. John, to śmieszne. I Percy Osterman ci pomógł.Dlaczego? Do diabła, nie.Nie musisz mi mówić.Rozumiem, dlaczego to zrobił.Kiedy ludzie tutaj głosowali a Percy od początku siętemu sprzeciwiał na własną policję, był zawiedziony.Nie przepada za mną, niepraw-daż? Nigdy tego nie okazywał, ale z pewnością nie przepada. Mylisz się całkowicie.Bądz rozsądny, John.Nikt nie knuje przeciwko tobie.Maryjest szczera.Percy był szczery.Wszyscy jesteśmy.My. zaczął Lou. Chcesz zrobić ze mnie głupca. Patmore skierował palec na twarz Lou. Lepiejnie drukuj w swojej przeklętej gazecie nic o tej sprawie, o mnie, i że dałem się nabraćna te psychiczne bzdury, bo jeśli to zrobisz, oskarżę cię o zniesławienie.Oskarżę cięo wszystko, co mam przeciw tobie. W jego zazwyczaj spokojnych brązowych oczachpłonął niezwykły ogień.Mary chwyciła Lou za ramię. Mam już dosyć, Lou.Nie chcę, żebyśmy mieli jakieś kłopoty. Tak poparł ją Maks. Dajmy temu spokój.Chodzmy. John, nie zamierzam pisać o tobie.Nie zależy mi na tym, by robić z ciebie głupcaw prasie stwierdził Lou. Musisz sobie jedynie zdać sprawę, że w tym mieście gra-suje psychopatyczny morderca i. Już o mnie wcześniej pisałeś zaperzył się Patmore.Lou zaczął tracić cierpliwość. Zawsze pisałem artykuły z punktu widzenia lojalnej opozycji, gdy się z tobą niezgadzałem.Ale zawsze byłem w porządku wobec ciebie.Prawdę mówiąc, sądzę, że by-łem zbyt tolerancyjny.Podkładanie świni nie jest w moim stylu.Bóg jeden wie, że gdy-bym chciał zrobić z ciebie idiotę, mogłem tego dokonać.136Mary ścisnęła ramię Lou i przywarła do niego.Patmore rzucił ze złością: Jesteś parszywym reporterem ze śmierdzącego brukowca, a do tego ochlapusem.Przez moment myślała, że Lou go zdzieli.Ale Lou tylko spojrzał na Patmore a i po-wiedział: Człowiek pijany może zawsze mieć nadzieję, że następnego dnia mu przejdzie.Aległupiec o dennym poziomie inteligencji musi z tym żyć do śmierci. Cholera rzucił Patmore.Cofnął się ku masce samochodu, wziął krótkofalówkęi wywołał z wież Wintermana, Holtzmana i Teagartena. Przykro mi powiedziała Mary do Lou. Przepraszam. To nie twoja wina, że on jest idiotą.Maks otworzył drzwi samochodu. Chodzcie.Zabieramy się stąd.Gdy znów znalezli się w zawalonym książkami pokoju Lou Pasternaka, Maks zapy-tał: Co teraz? Czekamy odparła Mary. Na co? spytał Lou. Poczekamy, aż on znów zacznie zabijać ludzi rzekła znużona.PITEK,25 GRUDNIA16W pokoju motelowym było ciemno.Leżała na boku.Obróciła się na plecy.Męczyło ją klaustrofobiczne uczucie, że sufit zaczyna się na nią opuszczać. Nie możesz wyłączyć swego umysłu? spytał Maks. Myślałam, że śpisz. Czekałem, aż zaśniesz. Byłeś tak cicho stwierdziła. Próbowałem ci nie przeszkadzać. Która godzina? Trzecia. Zpij już, kochanie.O mnie się nie martw. Nie mogę spać, gdy wiem, że się martwisz. Wciąż mi się wydaje, że słyszę kogoś u drzwi. Nikogo nie było przy drzwiach.Usłyszałbym. Wydaje mi się też, że ktoś jest przy oknie. Tam też nikogo nie ma.To nerwy. Zmiechu warte powiedziała. Może powinnaś coś zażyć. Wzięłam tabletkę nasenną dwie godziny temu. Więc wez drugą. Kim on jest, Maks? Kto? Morderca. To po prostu jakiś człowiek. Nie. Tak, Mary.Tak.Zwykły człowiek.139Wokół niej pulsowała ciemność. On jest czymś więcej powiedziała. Wez drugą tabletkę. Rzeczywiście, chyba powinnam.Ale zaczynałam już się odzwyczajać.Zaczynałamprzełamywać ten nawyk. Po tej sprawie będziesz spać jak kamień.Ale właśnie teraz potrzebne są ci piguł-ki.Masz powody, by je brać. Przyniesiesz mi jedną?Przyniósł szklankę wody i tabletkę, poczekał, aż ona ją połknie, wyłączył światłoi wrócił do łóżka. Przysuń się poprosiła.Leżała tyłem do niego.Pośladki na jego podbrzuszu.Jak dwie łyżeczki w szufladzie.Minęło kilka minut ciepłej ciszy.W końcu powiedziała: Robię się senna. Dobrze pogłaskał ją [ Pobierz całość w formacie PDF ]