[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A na desermigdałowy pajasam i mleczny pajasam, i naleśniki z cukrem palmowym, i orze-chowe toffi, i kokosowe burfi, i lody waniliowe z gorącą, gęstą czekoladową po-lewą. I to by było wszystko? Zwieńczyłbym tę małą przekąskę dziesięciolitrowym dzbanem świeżej,czystej, chłodnej wody i kawą. Brzmi to bardzo zachęcająco. Owszem. Powiedz mi, co to jest kokosowe jam kutu? To po prostu niebo w gębie.%7łeby je przyrządzić, trzeba mieć ignam, wiórkikokosowe, zielone banany, zmielone chilli i czarny pieprz, zmieloną kurkumę,kminek, gorczycę i trochę olejku kokosowego.Wiórki kokosowe praży się beztłuszczu, aż zrobią się złociste. Czy mogę coś zasugerować? Słucham. Dlaczego by zamiast kokosowego jam kutu nie zjeść gotowanego ozorawołowego w sosie musztardowym? To mi nie wygląda na danie wegetariańskie. To prawda.A potem flaków. Flaki? Zjadłeś już język nieszczęsnego zwierzęcia, a teraz chcesz pożrećjego ż o ł ą d e k? Tak! Marzę o flakach a la mode de Caen gorących, z pulpetami. Jakimi pulpetami? Z czego się je robi? Z cielęciny. Z cielęciny! Z sosem grzybowym są po prostu przepyszne!Skąd się brały te odrażające, świętokradcze przepisy? Czy oszalałem na tyle,żeby rozważać możliwość pożarcia k r o w y i j e j p o t o m s t w a? W jakistraszliwy wir mnie wciągnęło? Czyżby łódz znalazła się znów wśród pływają-cych śmieci? Jaka będzie twoja następna obrazliwa propozycja? Móżdżek cielęcy z masełkiem. A więc wracamy do głowy, tak? Suflet z móżdżku! Mdli mnie.Czy jest coś takiego, czego byś nie zjadł? Cóż ja bym dał za zupę ogonową! Za pieczone prosię nadziewane ryżem,kiełbaskami, morelami i rodzynkami.Za nerkę cielęcą w sosie musztardowo-pie-truszkowym.Za królika duszonego w czerwonym winie.Za kiełbaski z kurzych188wątróbek.Za pasztet wieprzowo-cielęcy z dodatkiem wątróbki.Za żabie udka.Ach, dajcie mi żabie udka, chcę udek! Bo zwymiotuję.Głos zaniknął.Dygotałem cały, kręciło mi się w głowie.Szaleństwo umysłuto jedno, ale żeby obłęd rzucał mi się na żołądek tego już było za wiele.Nagle spłynęło na mnie olśnienie. Czy zjadłbyś surowy, krwisty befsztyk tatarski? zapytałem. Oczywiście.Uwielbiam tatara. Czy zjadłbyś zakrzepłą świńską krew? Choćby codziennie, z jabłkowym sosem! Czy zjadłbyś wszystko, co jest pochodzenia zwierzęcego, absolutniewszystko? Kaszankę i kiełbasę! Zjadłbym tego górę! A co powiesz na marchewkę? Czy zjadłbyś zwykłą surową marchewkę?Milczenie. Co, nie słyszysz? Zjadłbyś marchewkę? Słyszę.Szczerze mówiąc, gdybym mógł wybierać, to nie.Nie przepadamza takim jedzeniem.Nie mógłbym tego przełknąć.Roześmiałem się.Wiedziałem od początku.Wcale nie słyszałem żadnych gło-sów.Nie oszalałem.To Richard Parker rozmawiał ze mną! Ten mięsożerny drań.Spędziliśmy razem tyle czasu, a on na godzinę przed naszą śmiercią zdecydowałsię przemówić.Bardzo mnie podnieciło to, że rozmawiam z tygrysem.Natych-miast poczułem prymitywną ciekawość, taką, jaką zadręczają wielbiciele różnegwiazdy filmowe. Powiedz mi, bo bardzo jestem tego ciekawy: czy kiedykolwiek zabiłeśczłowieka?Wątpiłem w to.Ludojady są wśród zwierząt tak rzadkie, jak mordercy wśródludzi, a Richard Parker został złapany, kiedy był małym kociakiem.Ale kto by za-ręczył, że jego matka, zanim została schwytana przez Thirsty ego, nie upolowałaczłowieka? Cóż za pytanie! odparł Richard Parker. Całkiem na miejscu. Czyżby? Owszem. Niby dlaczego? Masz po prostu taką a nie inną reputację. Naprawdę? Oczywiście.Czy jesteś ślepy, że tego nie widzisz? Jestem ślepy. No to wyjaśnię ci coś, czego najwyrazniej nie dostrzegasz: cieszysz sięsławą ludojada.No więc jak: zabiłeś kiedyś człowieka?189Milczenie. No więc? Odpowiedz. Zabiłem [ Pobierz całość w formacie PDF ]