[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na drugim końcu statku Jason Parris odwrócił się z wytrzeszczonymi oczami, kiedymarynarze wokół niego osuwali się jak balony ze spuszczonym powietrzem.Pies uniósł pyskdo księżyca i zawył.Jego samotne wycie popłynęło nad falami jak żałobny lament.Nad nimi coś stuknęło cicho.Mężczyzna stoczył się z górnego pokładu, jego twarzbyła blada od pyłu.Richard rzucił się ku niemu, próbując złapać ciało zanim narobi hałasu.Ale uderzył w nie poryw wiatru cztery stopy od pokładu ciało rozsypało się w chmuręcząsteczek.Ześlizgnęły się nieszkodliwie po skórze Richarda i rozpłynęły na wietrze.Richard odwrócił się ku niej. Co to jest? Biały trąd odparła.To była straszna choroba.Walczyła z nią wcześniej, znała wszystkie jej małe nawykii dziwactwa i podkręciła ją swoją magią wystarczająco, żeby zamienić ją w cichegoskrytobójcę.Teraz on pomyśli dwa razy, zanim pozwoli jej się dotknąć.Coś wewnątrz niejskurczyło się na tę myśl. Jack powiedział Richard niskim głosem powiedz im, że statek jest nasz. On cię nie słyszy powiedziała. Jack ma dobre uszy przypomniał jej Richard.Niezawodna załoga Jasona wynurzyła się z ładowni i rozeszła po pokładzie, ludziezajmowali pozycje, gdzie wcześniej stali marynarze.Wykopali leżące zwłoki za burtę.Ciałarozsypały się na wietrze.Ktoś sapnął.Widziała panikę na niektórych twarzach. Podziękujcie Srebrnej Zmierci za ładny statek powiedział do nich Jason.I przestańcie się gapić.Nadal musimy wprowadzić tę dziecinę do portu.Nie było ucieczki.Zmierć była teraz częścią jej imienia.George i Jack wynurzyli się z tłumu. Chcę, żebyście pilnowali waszego ojca powiedział Richard. Wie rzeczy, którychpotrzebujemy.Jeśli nie dacie sobie z tym rady, powiedzcie mi to teraz. Ja to zrobię powiedział George. Jack potrzebuje kilku chwil, żeby sięwyładować. Liczę na ciebie, George.To jest twoja jedyna druga szansa.Jeśli wrócę, a on będziemartwy, między nami wszystko skończone.Nie skrzywdz swojego ojca.Chłopiec sięgnął do karku i wyciągnął spod ubrania długie, smukłe ostrze. Zrozumiałem.Utrzymam go w doskonałym zdrowiu.118Richard zastukał do drzwi kajuty. Co jest? zawołał Drayton. Jest problem odpowiedział Richard swoim normalnym głosem.Drzwi otworzyły się ukazując Draytona ze strzelbą w rękach.Zobaczył ludzi Jasonai poderwał broń do góry.Magia zatętniła od George a, ciemna i potężna.Z tłumuzaszarżowała kobieta i chwyciła za strzelbę.Charlotte zobaczyła jej twarz i prawie sięzakrztusiła.Lynda, jej rozcięte gardło było jak czerwona wstęga na szyi, twarz wciążzbryzgana jej własną krwią.Drayton szarpnął broń, ale ona trzymała ją kurczowo, blokując lufę swoim brzuchem.Kapitan pociągnął za spust.Huknął stłumiony strzał, jak petarda wydzierając kawałki ciałaz pleców Lyndy.Nieżywa kobieta wyszarpnęła strzelbę z ręki Draytona i przełamała ją napół jak wykałaczkę.Drayton zatoczył się do tyłu.Lynda upuściła złamaną broń u stóp George a. Paaanie szepnęła świszczącym głosem.Z szyi sączyły się jej małe krople krwi.Wpatrywała się w George a z całkowitym uwielbieniem, jak lojalny ogar w swojegowłaściciela. Kocham cię, Panie.Za nią, Jack zawarczał jak jakiś koszmarny potwór.Twarz George a nie pokazywała żadnej litości. Witaj, Ojcze zrobił krok naprzód wpychając większego mężczyznę do kajuty.Przybyliśmy w odwiedziny.Lynda poszła za nimi i drzwi zatrzasnęły się.Och, George& Na dziób powiedział Richard kładąc lekko palce na jej ramieniu.Przeszła za nim na przód okrętu i stanęła przy jednej z konsoli sterowniczych, którejwszystkie brązowe i miedziane elementy oprawione były w szkło i spowite magią.Jej magia śpiewała w niej, potwór nasycił się, ale nie w pełni zadowolił.Im więcej gokarmiła, tym więcej pożywienia pragnął.Wił się i kręcił wokół niej w ciemnych prądach,prawie jakby był oddzielnym bytem i kochał ją jak lojalne zwierzątko, istniejące po to, żebyjej służyć i przynosić pociechę.Wszystkie te niekończące się godziny ostrzegawczychwykładów, które słyszała w College u miały rację.Niszczenie było uwodzicielskiei zyskowne, podczas gdy leczenie było żmudnym obowiązkiem.Tym razem podjęła ryzyko.Zamiast wysysać ich życia, żeby podsycić swoją magię,po prostu zabiła ich, karmiąc chorobę swoją własną mocą [ Pobierz całość w formacie PDF ]