RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obcisłe dżinsy.Wiedział, że JW należy do Stureplanu.Ale to - abbou, co za kocica.Sophie patrzyła na niego zdziwiona.Najwyraźniej była sama.Jorge zadowolony.Poczuł się pewniejszy.Błysnął smajlem.Przywitali się.Zaproponowała Sturehof.Żadnych problemów z wejściem.Powódoczywisty: Sophie wchodziła zawsze.Minęli część restauracyjną i usiedli w barze.Jorge zamówił sobie piwo i lampkę czerwonego dla Sophie.- No więc, Sophie, miło cię poznać.Przepraszam, że się dziwnie zachowałem przedAlbertsem.Czasem mnie łapie lekka schiza.Spojrzała na niego z ukosa.Jorge pomyślał: pokapowała się, dlaczego nie chciał sięspotkać w miejscu, które wyznaczyła?- Nie lubisz Albertsa?- Alberts w porządku, tylko tam za głośno.- A tu jest ciszej twoim zdaniem?- Żartowałem.- Jorge uważny.Wymawiał słowa najstaranniej jak potrafił.Z troską ojakość szwedzkich spółgłosek.Jak najdalej od soundu z Rinkeby.Zmienili temat.Sophie zaczęła go wypytywać.Czym się zajmuje? Jak długo zna JW?Jorge przeplatał odpowiedzi kontrolnymi pytaniami.Chciał się upewnić, że Sophie jest tą, zaktórą się podaje.Zdawała się okej.Wnioski Jorgego: Sophie naprawdę interesowała się życiem JW.Ale i coś jeszcze -przeprowadzała wywiad.Dochodzenie.Pytała o sprawy, co do których nie miał pewności,czy JW życzyłby sobie, aby o nich mówić.Nie miał też pewności, czy Abdulkarim by się nato zgodził.Choćby nie wiedzieć jak była seksowna.Trzymał język na wodzy.Opowiadał, jak on i JW czasem wspólnie czilują.Oglądająwideo.Grają w gry komputerowe.Piją browar.Kopią piłkę.Czasami balują.Ale ani słowa obiznesie z kolą.- Balujecie - spytała Sophie.- A gdzie?Jorge bez dobrej odpowiedzi.Bąknął o jakimś barze w Helenelundzie.Sophie zapytała:- Wciągacie sobie czasami po kresce?Jorge upił łyk piwa, zastanawiając się, co ma powiedzieć.Zaryzykował.- Zdarza się.A ty?Mrugnęła filuternie.- Zdarza się.Czasami zastanawiam się, czy JW przypadkiem nie bierze za dużo.- Nie sądzę.Gość ma to obcykane.On ma styl.Ma klasę.Wiesz, on mnie trochę uczyo tym waszym świecie.- Jorge sam sobą zaskoczony.Otworzył się przed kimś obcym.Sophie mu odpłaciła tą samą monetą, zwierzyła się ze swoich obaw.Że JW stał sięostatnio nerwowy.Gorzej się uczy.Rytm dzienny rozregulowany.Gorzej sypia.Że ona chcelepiej poznać JW, żeby mu pomóc.Jorge słuchał.Rozumiał, czemu chciała się z nim spotkać.Czas mijał.Rozmawiali o czym innym: o filmach, knajpach wokół Stureplanu, ostudiach Sophie, o tym, jak JW lubi się ubierać, i o rodzinie Jorgego.Dziwna kombinacja: zbieg, podrabiany Metys, król koki z przedmieścia.Z białądziewczyną klasy lux, najbardziej odjazdową lalką w mieście.Co dziwniejsze - dobrze się czuli w swoim towarzystwie.Wybiła dwunasta.Przegadali ze sobą ponad trzy godziny.Już później Jorge myślał o tym: dziwaczne są zrządzenia losu.Spotykasz kogoś po razpierwszy w życiu.Nazajutrz znowu widzisz tę osobę.Słyszysz słowo, którego nigdywcześniej nie słyszałeś.Parę godzin później właśnie to słowo pada po raz drugi w twoimżyciu.Albo: ktoś ze znajomych okazuje się bliskim krewnym twojego innego znajomego, aprzedtem nikt nie wspomniał o tym słowem.Albo: dokładnie w chwili, kiedy o kimś myślisz,ten ktoś wsiada do metra, którym jedziesz.Jakie jest prawdopodobieństwo takiego zdarzenia?A jednak to się zdarza.A może to nie ślepy traf.Może cały byt jest opleciony siatką zbiegów okoliczności.Grudek informacji.Złączonych, powiązanych ze sobą tym, co zwiemy przypadkiem.Jorge nie komplikował sobie życia.Jego jedyne credo: cash is king.Ale nie dawało mu to spokoju: to, co się wtedy stało w Sturehofie, musiało byćczystym przypadkiem.Albo i nie.Paru chłopaków mijało ich stolik.Marynarki, porozpinane koszule.Proste dżinsy.Spinki do mankietów.Drogie zegarki.Szerokie klamry do pasków w kształcie monogramówekskluzywnych marek.Przede wszystkim - przylizane do tyłu fryzury.Złoci młodzieńcy, królowie Stureplanu.Sophie wstała.Obejmowała i całowała ich w policzki, jednego po drugim.Śmiała sięz ich żartów.Według Jorgego: wyraźnie grała, okazując przesadną radość ze spotkania.Nie przedstawiła Jorgego.Zapewne nie miał prawa tego oczekiwać.Jednak gozabolało.Bratsi zniknęli w Barze O, wewnętrznej, rozrywkowej części Sturehofu.Zapytał:- Co to są za goście?- A, to nikt taki.Tylko trochę znajomi.- Sophie zdawała się zażenowana.Jorge pomyślał: wstydzi się, że mnie nie przedstawiła.- Koledzy JW?- Paru z nich zna JW- Którzy to?- Ten w prążkowanej marynarce, to jest Nippe.Ten w czarnym płaszczu ma na imięFredrik.Jest też kolegą Jet-set Carla.Słyszałeś o nim?W głowie Jorgego: Jet-set Carl? Brzmiało znajomo.Zastanowił się.Jet-set Carl.Szukał w pamięci.Dżezi Karl.- Jet-set Carl.Kto to jest?Sophie opowiedziała: o klubach i imprezach.- Jet-set Carl to najsłynniejszy aranżer imprez Stureplanu.Choć, szczerze mówiąc,wobec dziewczyn potrafi być dosyć obleśny.To ostatnie było jak dzwonek alarmowy.W głowie Jorgego - Schwarzenegger: Hasta la vista, baby.41.JW wstał wcześnie.Wyczuwał wewnętrzne napięcie.Wiedział: to dzisiaj miało sięrozstrzygnąć.Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, powinni spotkać ważnych gości.Tych, którzy mieli bezpośredni kontakt z kartelami w Ameryce Południowej.Tych, którzymogli im załatwić poważne transporty.Tych, którzy mieli mu zapewnić błyskawiczną karieręw branży.Siedział sam w sali śniadaniowej, czekając, aż Abdulkarim i Fahdi zejdą na dół.Czytał brytyjską gazetę i pił kawę.Czuł się okropnie rozlatany.Dzień wcześniej wydał ponad sześćdziesiąt tysięcy koron.Ubranie, torba, buty,jedzenie, klub ze striptizem w Soho.Później w nocy poszli do Chinawhite - gdzie stolik zdrinkami kosztował najmniej pięćset funtów - to uderzyło po kieszeni.A tamtej innej chinawhite akurat tutaj sami nie mogli dostarczyć.Problem nawet nie w tym, że wydał tyle kasy.Gorzej z tym, co by powiedzieli na to jego rodzice.Wysłał SMS-a do Sophie.Zdawała się taka daleka, choć była może tą osobą, któraznała go najlepiej.Tylko jej przyznał się do swego podwójnego życia.Chociaż nie zdradziłjej wszystkiego, o swoim pochodzeniu nie odważył się powiedzieć.Wstydził się swojejzwykłej, svenssońskiej rodziny i nie chciał wyciągać historii z Camillą.Dlatego ogarnęło gozwątpienie.Jeżeli nie mógł zwierzyć się własnej dziewczynie, to gdzie w ich związkuzaufanie?JW odłożył gazetę.Dwie jasne myśli krystalizowały mu się w głowie.Jedna, żepowinien spędzać więcej czasu z Sophie.Druga trudniejsza, żeby opowiedzieć jej o sobiewszystko.Kto wie, może nawet mogłaby mu pomóc dowiedzieć się czegoś więcej.Fahdi zszedł na dół około wpół do jedenastej.Zjedli razem, czekając na Abdulkarima.Ten nie schodził.Minęła jedenasta.Minął jeszcze kwadrans.Fahdi zdawał się niespokojny.Nie chcieli jednak budzić Abdula za wcześnie.Czybyło coś, o czym JW nie wiedział? Coś, czego Fahdi się obawiał?Godzina dwunasta.W końcu JW poszedł na górę.Zapukał do drzwi pokoju Abdulkarima.Głucho.Zapukał po raz drugi.Nic.Alternatywa: albo Abdulkarim leżał martwym bykiem po nocnych ekscesach, albo cośmu się przytrafiło.Stąd ten stres Fahdiego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl