[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przy inwokacjiKanonik podniósł materiał i w półmroku dziewczynka dostrzegła szklaną kopułę, wewnątrzktórej znajdowało się coś, czego z powodu odległości nie była w stanie rozpoznać.Dopierogdy mężczyzna pociągnął za sznurek od żaluzji i promienie słońca dokładnie oświetliłykopułę, obiekt stał się widoczny: był to mały przedmiot wyglądem przypominającywiatrowskaz z czterema śmigłami, po jednej stronie czarnymi, po drugiej - białymi, którezaczęły wirować, gdy tylko pochwyciły światło.Kanonik wyjaśnił, że działanie przedmiotuilustruje kazanie, a dotyczyło ono ciemności, czyli niewiedzy, która ucieka przed światłem, aświatło przyciąga mądrość.Tego, co powiedział, Lyra nie zrozumiała, ale szybkie śmigiurządzenia były naprawdę zachwycające, niezależnie od tego, co znaczyły.Kiedy wracali doJordana, Bibliotekarz powiedział dziewczynce, że ten ruch wywołały fotony.Więc być może Pantalaimon miał rację.Jeśli cząstki elementarne potrafiły obracaćśmigłami fotowiatraka, bez wątpienia mogłyby też poruszać wskazówką.Kwestia ta jednakcały czas dręczyła dziewczynkę.- Lyro! Lyro!Głos należał do Tony ego Costy, który machał do niej z nabrzeża.- Chodz tu zaraz! - zawołał.- Masz się spotkać z Johnem Faa w Zaalu.Biegnij,dziewczyno, to bardzo pilne.Lyra stanęła przed Johnem Faa.Towarzyszył mu Ojciec Coram i inni przywódcy.Najego twarzy malował się niepokój.- Lyro, dziecko - odezwał się bez wstępów król Cyganów - Ojciec Coram powiedziałmi, jak zinterpretowałaś wskazanie tego przyrządu.Przykro mi to mówić ale biedny Jacobwłaśnie zmarł.Mimo wszystko będziemy cię musieli zabrać ze sobą na Północ, choć muszędodać, iż podejmuję tę decyzję pełen obaw.Martwi mnie ta konieczność, ale najwyrazniej niemamy innego wyjścia.Wyruszamy w drogę, jak tylko pochowamy Jacoba zgodnie zobrządkiem.Zrozum mnie dobrze, Lyro: jedziesz z nami, ale nie jest to powód do radości czytriumfu.Wszystkich nas czekają kłopoty i niebezpieczeństwa.Oddaję cię pod opiekę OjcaCorama.Nie sprawiaj mu kłopotu i nie narażaj się na ryzyko, w przeciwnym razie bowiempoczujesz siłę mego gniewu.Teraz biegnij opowiedzieć wszystko Ma Coście i przygotowaćsię do wyjazdu.Następne dwa tygodnie były najpracowitszym okresem w całym dotychczasowymżyciu Lyry.Była zajęta, ale nie musiała się zbytnio spieszyć - wręcz przeciwnie, towarzyszyłyjej nudne chwile bezczynności, ukrywania się w wilgotnych nieprzyjemnych schowkach,obserwacji posępnego, nasiąkniętego deszczem jesiennego krajobrazu, który przetaczał się zaoknem, oraz ponownego ukrywania się.Musiała też sypiać wśród wyziewów gazowegosilnika, przez co każdego ranka budziła się z ogromnym bólem głowy i - a to było najgorszeze wszystkiego - nie wolno jej było biegać wzdłuż brzegu, wchodzić na pokład, pomagać przyotwieraniu bram śluz ani łapać liny cumowniczej rzucanej ze śluzy.Po prostu musiała przebywać w ukryciu.Tony Costa opowiedział jej plotkęzasłyszaną w przybrzeżnych barach: że w całym królestwie trwają poszukiwania małejjasnowłosej dziewczynki, że wyznaczono dużą nagrodę dla tego, kto ją złapie, i surową karędla wszystkich, którzy ją ukryją.Krążyły także inne dziwaczne plotki: mówiono, żeposzukiwana dziewczynka to jedyne dziecko, któremu udało się uciec Grobalom, i że zna onastraszliwe sekrety.Inni twierdzili, że nie jest wcale ludzkim dzieckiem, ale parą duchów (wpostaci dziecka i dajmona), wysłanych przez moce piekielne do tego świata w celupoczynienia wielkich zniszczeń.Kolejna plotka mówiła, że dziewczynka nie jest dzieckiem,ale zmniejszoną za pomocą magii całkowicie dorosłą osobą, która pozostając na żołdzieTatarów, przybyła szpiegować poczciwych Anglików i przygotować tatarską inwazję.Lyra słuchała tych opowieści najpierw z wesołą miną, pózniej zniechęcona.Wszyscyci ludzie tak bardzo jej nienawidzili i tak się jej obawiali! Pragnęła wydostać się z tej wąskiej,małej kabiny, dotrzeć wreszcie na Północ, w bezmierne śniegi pod płonącą Zorzą.A czasamichciała nawet wrócić do Kolegium Jordana i wdrapywać się z Rogerem na dachy, słuchaćbrzęczenia dzwonka Kamerdynera oznajmiającego, że do kolacji pozostało pół godziny,słuchać kuchennego łoskotu, hałasu i pokrzykiwań.W takich chwilach nostalgii szczerzepragnęła cofnąć się do tamtych dni, chciała, aby nic się nie zmieniło, aby mogła na zawszebyć Lyrą z Kolegium Jordana.Z nudy i irytacji wyrywał ją jedynie aletheiometr.Zadawała mu pytania każdego dnia,czasami z Ojcem Coramem, czasami sama, i stwierdzała, że coraz większą przyjemnośćsprawia jej umiejętność interpretacji obrazków.Stopniowo nauczyła się rozpoznawać nowesymbole i czuła się jak ktoś, kto po długim wypatrywaniu wreszcie dostrzega w oddaliupragnione góry oświetlone promieniami słońca.Starała się wyjaśnić Ojcu Coramowi własne odczucia [ Pobierz całość w formacie PDF ]