[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z trudem się powstrzymywał, aby nie przeciągnąć ponich palcem, nie spróbować wargami ich słonego smaku, nie ochłodzić wierzchem dłoni zarumienionych policzków.Jakie to dziwne.Nie dotykać jej zaczynało się wydawać bardziej nienaturalne aniżelidotykać.Na tę myśl poczuł ostre szarpnięcie gdzieś w środku.A potem,powoli, wypełniło go dziwne uczucie - bolesne i słodkie zarazem.i tak dobrze znane z przeszłości.O tak.Kto wie, czy ona nie ma racji.Istotnie, może być trochęniebezpieczna.- Kto to jest Caro? - spytała nagle.Do licha! Nie wiedząc, co powiedzieć, patrzył na nią przymrużonymi oczyma.Uśmiechnęła się, najwyrazniej rozbawiona jego reakcją i zadowolona, że zasadzka się udała.-Wie pan, co jest w tym wszystkim najgorsze? - Urwała.Odetchnęła głęboko.- Kiedy Douglas pojawił się dziś rano, pomyślałam:a więc jednak kogoś mam.Wróciło moje dawne życie.Będę miałarodzinę.Czy wie pan, że jedyne, co mi pozostało z dawnego życia,to ubrania? I to tylko dlatego, że chciałam cisnąć wazą w człowieka,który je wynosił.Przestraszył się.- Są piękne - zapewnił.164Uśmiechnęła się i pokręciła głową, prawie tak samo, jak on torobił, gdy stawiała się co rano do pracy pięknie ubrana, elegancka,wytworna.- Tak - potwierdziła zgodnie z prawdą.- Niemniej, kiedy Douglas się dziś pojawił, pomyślałam sobie.cóż, oświadczy się, i w końcu będę miała prawdziwą rodzinę.Bo parę dni temu ciotka mi powiedziała, że mój ojciec.nie był moim prawdziwym ojcem.-James nie był pani ojcem? - spytał szybko, z takim napięciemw głosie, które ją nieco zaskoczyło.- Nie.Spytałam niedawno ciotkę, po kim mam talent.tak jakpan proponował.I ciotka.cóż, ciotka Frances wie tyle, że któregośdnia mój ojciec wyjechał, po czym wrócił z maleńką dziewczynką.To byłam ja.Nigdy nikomu tej sprawy nie wyjaśnił.I nigdy, o ile miwiadomo, nie był żonaty.Więc, jak pan widzi, nie mam pojęcia, kimwłaściwie jestem.A teraz - Susanna wydała dzwięk, który mógłbybyć śmiechem, gdyby nie to, że śmiech rzadko bywa tak ironicznyi bolesny - teraz nie mam nikogo.Kit poczuł, że jeżą mu się włoski na rękach.Właściwie z górywiedział, jaka będzie odpowiedz na jego następne pytanie.- Susanno.a skąd panią przywiózł ojciec? Zna pani nazwę tejmiejscowości?- Gorringe.Nazwał ją tak podobno pewien książę, który.-.szukał rymu do orange.Susanna spojrzała na niego zaskoczona.On zaskoczony nie był.Podniósł głowę ku koronie dębu nad ich głowami.Te liście byłyjak elementy układanki: tworzyły zwarte sklepienie, a jednak przezszczeliny przebijały promienie słońca.Tak, to trafna metafora.Boi on miał gotowy zbiór rozmaitych faktów i zbiegów okoliczności,a jednak nie potrafił ich połączyć: między nimi ziały szczeliny.Obokniego siedziała dziewczyna, która po raz drugi straciła wszystko, comiała.James nie był jej ojcem - i został zamordowany wkrótce potym, jak powiedział mu o Morleyu.A teraz wyglądało na to, że ktośusiłuje zabić również Susannę, a co najmniej ciężko ją wystraszyć.165A Caroline napisała do niego z Gorringe.Niedługo po swoimzniknięciu, bez wątpienia z Thaddeusem Morleyem.- Mam ze sobą miniaturę matki - odezwała się nieśmiało Susan-na.- Chciał ją pan zobaczyć.Pomyślałam, że dziś ją panu pokażę.I otworzyła dłoń.Piękna kobieta.Kopia Susanny, a w każdym razie bardzo doniej podobna.Aby podjąć decyzję, musiał odwrócić wzrok.Najlepiej znowuspojrzeć w górę, na koronę drzewa.Zwariować można.Czuł, że odpowiedz jest tuż-tuż, niemalw zasięgu wzroku, a jednak kiedy zwracał głowę, by ją zobaczyć, znikała z pola widzenia.Może naprawdę wariuję? Może moje podejrzenia co do Mor-leya są bezzasadne? Może to, co mi podpowiada instynkt, to żadeninstynkt, tylko złudzenia umysłu, zbyt długo poddanego paranoicznym wymogom szpiegowskiej dyscypliny?No tak.Przesadzam?Widmo Egiptu wisiało mu nad głową jak miecz Damoklesa.Alekiedy znowu spojrzał na Susannę Makepeace, wiedział, że nie mawyboru.-Zapomnijmy dziś o rysowaniu, Susanno.Jedziemy natychmiast do Gorringe.12Jechali do Gorringe dwie godziny niezwykle wyboistą drogą.Kitpodejrzewał, że broni ona miasto przed wizytami gości równie skutecznie jak fosa.Konno dotarliby znacznie szybciej, ale Kit nie byłpewien, czy jego ręka i żebra wytrzymają taką jazdę, a poza tympowóz stanowił jednak pewne zabezpieczenie.Na koniach, i on,i Susanna, stanowiliby łatwy cel, a Kit był już teraz przekonany, żektoś za wszelką cenę usiłuje wyrządzić jej krzywdę.Uzbroił się:166| w cholewie buta miał pistolet, w wewnętrznej kieszeni surdutadrugi, a oprócz tego nóż w pochwie.A nade wszystko ufał we własne siły.Choć dopiero niedawno zdjął temblak z ramienia, -wierzył,że razie potrzeby pokona niemal każdego - a może i dwóch, a nawet trzech naraz.W końcu przejechali niewielki kamienny mostek, przerzuconynad potokiem, i ich oczom ukazało się Gorringe.Widok był zaskakująco przyjemny.Wzdłuż brukowanej kocimiłbami drogi, niczym plotkujące kumoszki, tłoczyły się jeden przydrugim niewielkie bielone domki.Koła powozu mile turkotały pobruku; ze skrzynek w oknach wprost kipiały festony barwnych letnich kwiatów.Przy głównej ulicy ukazało się kolejno parę sklepów:księgarnia, karczma, mleczarnia.Fatalna droga dojazdowa - choćto paradoks - przynosiła miasteczku same korzyści: sprawiało wrażenie oazy odosobnienia i przytulności.- Czy jest tu coś, co wydaje się pani znajome? - spytał Kit.Susan-na siedziała wyprostowana, spięta, kurczowo ściskając poręcz.- Chciałabym móc powiedzieć tak" - odparła z wahaniem.- Zlicznie tu, prawda? Człowiek ma wrażenie, że mógłby tu byćszczęśliwy.Uderzył go cień nostalgii w jej głosie.Jeśli chodzi o niego, tozawsze wiedział, że pochodzi ze starego rodu, że ma ciotki, wujów,kuzynki i kuzynów rozsianych po całej Anglii.Wielu jego przodkówoddawało się rozpuście i swawoli, ale większość stanowili White-lawowie szlachetni i zasłużeni, pośród których zdarzali się nawetprawdziwi bohaterowie.Miał dwie siostry, kochane i irytujące zarazem, i one też go darzyły równie sprzecznymi uczuciami.Miał takżeojca i przebogaty skarbiec wspomnień o zmarłej matce.Susanna niewiedziała, czy ma jakąś rodzinę.Złowił okiem jakiś jaskrawy błysk.Kościół.W samym środkumiasteczka górowała ponad dachami kościelna wieża.Surowa średniowieczna budowla pobłyskiwała szybkami witrażowych okien [ Pobierz całość w formacie PDF ]