[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie możesz z nikim pogadać, ho kto by tam z tobą gadał.Słyszysz tylko:— Siedem bambusów.— Biały smok!— Dwa charaktery!— Dziewięć kółek!— Ogródek!— Wiatr zachodni!— Kong!— Pong!— Czau!— Mah–jong!Ponieważ nie masz z kim gadać, więc rozmyślasz mądrze i roztropnie.O tym przede wszystkim, że mah–jong nie jest zbyt wielką filozofią, tylko chińską alegorią, wyobrażonym życiem.Zawsze wieje jakiś „wiatr”, „bambus” czy wierzba, to mała różnica, „kółko” także niewielki rarytas, masz „ogródek” i „zielonego smoka”—żonę — oto i mah–jong.— Cztery charaktery! — krzyczą przy grze.— Cztery — myślisz sobie — aż cztery? Zaraz widać, że to zamorska gra.Skąd by to tak wziąć choć jeden?— Trzeba mieć „trójkę w jednej rodzinie!” — mówi gracz.— „Trzeba?” Dotąd się przynajmniej myślało, że tylko można, teraz zaś już „trzeba” powiększać rodzinę o tego trzeciego… jest to gra cyniczna! — myślisz sobie.— Czy pan to ma „z głową i z ogonem?” — pyta panna grająca.Wtedy przerywasz rozmyślanie i rumienisz się.Co oni mówią, na Konfucjusza! — co to znaczy?To jednak wiedzą tylko panie grające, bo obłęd ogarnął przede wszystkim panie.Dokonany jest przewrót w kobiecej naturze; piękna pani nie ma już na nic czasu, nawet dla „niego”.Pani naucza wszystkich tajemniczej chińskiej gry.Najbardziej jednak ponure jest to.że jej nikt grać nie umie, wszyscy się zawszę kłócą, nikt nie jest zdecydowany ani co do prawideł, ani co do sposobu liczenia, ani co do terminologii, tak że osobna komisja Akademii Umiejętności będzie musiała ustalić, czy się mówi „ogródek”, czy też „kwiatek”? Do tego czasu jednakże rozejdzie się kilka małżeństw, zdarzyć się też może w partii bardzo namiętnej, że na stole będą leżały sto czterdzieści cztery chińskie kamienie i trzydzieści pięć polskich zębów.Tylko patrzeć, jak ta mądra i chińska gra zejdzie pod strzechę.Tylko patrzeć, jak dorożkarz będzie mówił do pasażera:— Jak pana wyrżnę w „charakter”, to z pana „wiatr zachodni” wyleci!— Pong! — krzyknie znany złodziej, Janek Ospowaty, waląc po łbie Mańkę Syfon.— Czau! Czau! — wrzaśnie ona.Wszystko będzie z mah–jonga.Dyplomata będzie mówił do dyplomaty:— Skończmy te chińskie ceremonie i rozwalmy mur.„Smok czerwony” poczuł „wschodni wiatr” i diabli wezmą „ogródek”… ,A kochankowie będą mówili:— O, mój „kwiatuszku”!— Czego chcesz, „biały smoku”?— Czy nie można by tak zginąć w gąszczu „bambusów”?— Boję się, pan mi może zrobić „czau–czau”…— A jakiż pani ma twardy „charakter”! Trzy, cztery „charaktery”!— To nie to, tylko że ja jestem gorący „wiatr południowy”, a pan…— „Pong”! cóż ja?…— A pan ma… „mah–jonga”…Muszę się zapytać Frycza, co znaczy po chińsku: mah–jong?To jednak musi być coś nieprzyzwoitego.II.Kurs wyższyPrzyjechał do mnie ze ślicznego, małego miasteczka dawno niewidziany przyjaciel.Był w Warszawie po raz pierwszy w życiu, przyjechał zaś w dziwnym celu.Maniak, wybornie wykształcony, esteta, duch piękny, człowiek wytworny, uwielbiał rzeczy proste i w harmonii swej doskonałe.Pieścił piękną książkę jak kochankę, kochankę czytał jak zajmującą książkę, oprawną ślicznie w cielęcą skórę, godzinami potrafił przyglądać się zachwyconym spojrzeniem zachodowi słońca, morzu lub renesansowym włoskim pałacom.Łatwo się tedy stać mogło, że rozburzone, roztłamszone, rozmierzwione, o grubych manierach życie nowoczesne, spanoszone, zgiełkliwe i wrzaskliwe, źle ubrane i czytające zeszytowe romanse, nie kochające kwiatów i gardzące poezją, że zezowate, jednym słowem, życie wytrąciło z równowagi duszę, zakochaną w pięknie i harmonii.Chciał uciec z takiego życia jak człowiek, którego dobry i wytworny smak dotkliwie obrażono, ucieka z podejrzanego domu.Skarżył się przede mną jak ptaszek, tak że mi się serce krajało.Widziałem, że jest to człowiek stracony, gdyż bardzo cierpi i ma duszę porwaną na strzępy, jak płat jedwabnej, o tęczowych kolorach tkaniny.Płakał rzewnie na mojej piersi, ja zaś chętnie zaryzykowałem dla przyjaciela kamizelkę, bo łzy nie były krwawe, tylko kryształowe.Mój przyjaciel nawet płakać umiał pięknie [ Pobierz całość w formacie PDF ]