RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przy jednym siedzipani w średnim wieku.Ma przyjazną twarz, a jej ciemne,przetykane siwymi pasmami włosy są upięte spinkami wmalowniczym nieładzie.Podnosi na mnie wzrok i uśmiecha się, aja zauważam, że wszystko w jej wyglądzie jest troszeczkę na bakier, od pomalowanych koralową szminką ust po zielonyżakiet.Dubrowski ma ręką w jej stronę.- To moja asystentka, Marcia.Zajmuje się londyńską częściąmojego życia, prawda, Marcia?- Zgadza się, proszę pana  odpowiada figlarnie Marcia.A ile bałaganu mam tu do wyprostowania!  Zmieje się wesoło. Widocznie czuje się przy nim swobodnie.Nie wiem, i wogóle miałabym ochotę na chichoty, gdybym pracowała dla tegogościa na pełny etat.- Marcia, to jest Beth.Pracuje nad moją kolekcją sztuki izostanie z nami przez kilka tygodni.Udostępnij jej, czego będziepotrzebowała, dobrze? I jakbyś mogła, spisz umowę z warunkamizatrudnienia Beth.Przejrzę ten dokument pózniej.Marcia zwraca na mnie swoje jasnobrązowe oczy i uśmiechasię jeszcze szerzej, przez co jej twarz pokrywa się wesołymizmarszczkami.- Oczywiście, proszę pana! Witaj, Beth.Tworzymy tu bardzoszczęśliwą rodzinkę.Dubrowski posyła jej zdezorientowane spojrzenie. Jaka dziwna z nich para - myślę. Ona wcale nie wyglądana kobietę w jego typie.- Beth, pozwól, że cię oprowadzę po mieszkaniu - mówiRosjanin, podczas gdy Marcia stoi z rękami złożonymi na piersi inie przestaje się promiennie uśmiechać.- Chodz ze mną.Dubrowski pokazuje mi kolejne pokoje, zdawkowo podającniezbędne informacje.W niewielkim gabinecie na podłodze leżymnóstwo obrazów poukładanych w zgrabne stosy.- To do przejrzenia i wykorzystania. To zlecenie zajmie mi trochę czasu.Widziałam już salon,jadalnię, pokój gościnny, gabinet i biuro, a także korytarze.Napewno czeka mnie sporo pracy.W kuchni, która okazuje się równie pięknie wykończonapołyskliwym drewnem jak reszta domu, zastajemy niską Filipinkęwkładająca do zmywarki naczynia ze śniadania.Kobieta malśniące ciemne włosy i jest niezwykle drobna. - Oto Sri - przedstawia ją Dubrowski.- Poda ci, czegobędziesz sobie życzyć.Napijesz się kawy albo herbaty?Sri czeka na moją decyzję z twarzą bez wyrazu, a ja czuję sięzbyt zakłopotana by o cokolwiek poprosić służącą, a tym bardziejtaką kruchą istotę.Odmawiam więc uprzejmie:- Och, nie, dziękuję.Jadłam śniadanie.- Zwietnie.Został jeszcze jeden pokój.Moja sypialnia.Wychodzimy z kuchni i gospodarz rusza przodem.Okej, robi się trochę nieswojo.Nie jestem pewna, czy chcęzobaczyć jego sypialnię.Bądz co bądz, to bardzo intymnaprzestrzeń.Czuję się, jakby mnie zapraszał o krok bliżej swojegoprywatnego życia, niż chciałabym się znalezć.Przypuszczamjednak, że to też musi wchodzić w zakres moich obowiązków.Niemogę powiedzieć, że zajmę się wszystkimi pomieszczeniami,tylko nie jego sypialnią.Niedorzeczność. To po prostu kolejnypokój  mówię sobie, podczas gdy on otwiera drzwi i wchodzido środka.Niepotrzebnie się obawiałam.Sypialnia okazuje się piękna,lecz dziwnie bezosobowa.Nie ma tu fotografii, prawie żadnychksiążek no i oczywiście. %7ładnych obrazów.Bo to moje zadanie- Rozglądam się po wnętrzu.- Może przez to, że mieszka wróżnych punktach świata, nie czuje potrzeby, by wyrażać swojąosobowość w miejscach, które tak naprawdę nie są jego domem.Sypialnia pod jednym względem różni się od pozostałychpomieszczeń.Nie wykończono jej boazerią.Uświadamiamsobie,że przyjmuję ten fakt z zadowoleniem.Przyznaję, żeboazeria robi ogromne wrażenie, ale w nadmiernej ilości staje sięprzytłaczająca.To prawdziwa ulga znalezć się w pokoju ościanach pomalowanych na spokojny ciemnozielony kolor.Dominuje duże łóżko z kolumienkami, lecz bez kotar czybaldachimu.Po obu jego stronach stoją beczułkowate stolikinocne, jest tu też małe biurko i niemal pusta biblioteczka, a nadkominkiem niczym wielki czarny obraz wisi ogromny telewizor opłaskim ekranie. - Będziesz wiedziała, co tutaj należy zrobić.I chcę czegośszczególnego do łazienki - mówi, wskazując drzwi prowadząceprosto z sypialni do wyłożonego szarym marmurem pomieszczajnią. Czegoś, co rano wprawi mnie w dobry nastrój, gdy będęwychodzić spod prysznica.Tylko jeden idealnie dobrany obraz. Jak Franciszek I i jego Mona Liza  myślę, przypominającsobie, co kiedyś powiedział Mark.- Zrobię, co w mojej mocy  zapewniam, starając się, by zmojego głosu biły kompetencja i entuzjazm.Wbija we mnie jedno z tych swoich nieprzeniknionych,porażających spojrzeń.- Jestem pewien, że ci się uda. W jego tonie brzminieodwołalność, jak gdyby Dubrowski gwarantował, że tak napewno będzie, skoro on wydał potwierdzenie.Otwiera jeszcze jedne drzwi, prowadzące do dużej garderobypełnej garniturów, koszul i butów uszeregowanych w idealnymporządku, a także szuflad i półek przeznaczonych na pozostałerzeczy.- O to wnętrze nie trzeba się martwić  mówi, po czymleciutko się uśmiecha.- A teraz wracajmy.Muszę się zbierać, ajestem pewien, że ty też chciałabyś już zacząć.Jakąś godzinę pózniej jestem w gabinecie, zaabsorbowanaprzeglądaniem obrazów, gdy na biurku dzwoni telefon.Spoglądam na niego zaskoczona, zastanawiając się, co robić,kiedy nagle dociera do mnie, że raczej powinnam odebrać.- Beth?  Słyszę głos Marcii.- Czy mogłabyś podejść dobiura proszę?- Oczywiście.Odkładam słuchawkę i idę korytarzem do biura.Marcia magotową moją umowę i daje mi ją do przeczytania.Siadam więc iczytam.Dokument jest prosty i z zadowoleniem stwierdzam, żeDubrowski ograniczył czas mojego zatrudnienia do maksymalnieczterech tygodni, z możliwością renegocjowania w razie gdybypraca nie była jeszcze skończona. "Ale będzie skończona.Jestem zdeterminowana.Nie ma, rzecz jasna, dni świątecznych, a czas pracy jestnienormowany.Potem mój wzrok pada na paragraf dotyczącywynagrodzenia.Zapiera mi dech w piersi.- Wszystko w porządku, moja droga?  pyta Marcia.Oczyjej się zaokrąglają z troski. Jakiś problem?- To.noo.- Nie bardzo wiem, co powiedzieć.Czy możnazgłosić pracodawcy pretensję, że oferuje nam za wysokiewynagrodzenie? Jednak suma wymieniona w umowie właściwierówna się temu ile Mark zapłaci mi za rok pracy.A tu chodziprzecież o cztery tygodnie albo krócej, jeśli się uwinę.- Masz na myśli pieniądze, tak? - pyta Marcia łagodnie.Taki już jest pan Dubrowski.Dba o to, żeby jego pracownicy bylidobrze opłacani.Dzięki temu nigdy nie chcą pracować dla kogośinnego.Wytłumaczenie brzmi wiarygodnie, a jednak.- Po prostu podpisz, kochana  podpowiada Marcia na wpółszeptem. Nie pożałujesz.I drugi egzemplarz.Potem zaniosę jepanu Dubrowskiemu do podpisu i jeden egzemplarz będzie dlaciebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl