[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- W głosie Fleury'ego pojawiła się nuta desperacji.-To już postanowione.Sąd wydał nakaz.Za godzinę przekażemy go twoim ludziom.- Na zebraniu rady?- Nie, twoim przedstawicielom na Johnson's Ridge.- Adam tego nie zaakceptuje.- Dlatego właśnie przyjechałem tutaj.Żeby wyjaśnić, co się dzieje.I poprosić o pańską pomoc.Wypłacimy wam sowitą rekompensatę.-I co dacie mi w zamian za przyszłość mojego ludu? Trzymajcie się z dala od Rotundy, panie Fleury.Należy do Siuksów.Nie oddamy jej.Max odebrał telefon.Mówił Lasker.- Posłuchaj Max, jest coś, o czym powinieneś wiedzieć.- Sprzedałeś jacht - domyślił się Max.- Tak.Posłuchaj, dali mi kupę pieniędzy.Więcej, niż kiedykolwiek będę potrzebował.- W porządku, Tom.- Nie wiem, czy to będzie miało jakiś wpływ na wasze plany.Bałem się.- Gdzie jest teraz jacht?- Ładują go na przyczepę.- Wells?- Nie.To rządowe pieniądze.Ci faceci są ze Skarbu.Zastępca dowódcy sił US Marshals, Elizabeth Silvera, wręczyła postanowienie sądu Adamowi Niebo.Zbliżała się do pięćdziesiątki, była wysoka, szczupła i wysportowana.Na jej czarnych włosach pojawiły się pierwsze pasma siwizny.Wydawała się oschła i oficjalna.Towarzyszył jej Emil Doutable.Biuro Adama w posterunku ochrony było małe i zagracone.Na ścianach, które do wczoraj zdobiło jedynie zdjęcie żony Adama i rytualny bębenek, wisiał teraz cały arsenał.Łuki, strzelby z zeszłego wieku, stary rewolwer Adama, wszystko co udało mu się znaleźć i umocować na ścianie.Silvera wyjęła z kurtki dokument.- Panie Niebo - powiedziała.- Oto postanowienie sądu, zgodnie z którym ten teren, Rotunda i wszystkie urządzenia, jakie się w niej znajdują, prócz rzeczy osobistych obsługi, przechodzą pod opiekę rządu federalnego.Jest to konieczne - kontynuowała - ze względu na zagrożenie porządku publicznego, jakie stwarzają obiekty umieszczone na tym terenie.Kiedy szef ochrony nie uczynił żadnego ruchu, by odebrać od niej dokument, położyła go na biurku.- Musicie zastosować się do tego jeszcze przed północą.- Jej ton zmienił się nagle, jakby chciała udzielić mu przyjacielskiej porady.- Im szybciej opuścicie to miejsce, panie Niebo, tym lepiej dla nas wszystkich.- Nie odejdziemy stąd - odparł Adam chłodno.Spojrzała mu w oczy.- Nie macie wyboru.Nie możecie sprzeciwiać się postanowieniu sądu.- To nasza własność.Jeśli przyjdziecie tutaj, by nam ją odebrać, weźcie ze sobą broń.Spojrzenie Silvery stwardniało.- Przykro mi - oświadczyła.- Macie czas do północy.- Odwróciła się, przeszła do drzwi i tam zatrzymała się jeszcze na moment.- W tych okolicznościach muszę panu przypomnieć, że przeciwstawianie się nakazowi sądu federalnego uznawane jest za zbrodnię.Nie mam innego wyboru, panie Niebo, jak wyegzekwować postanowienie sądowe siłą.Bez względu na środki, jakich będę musiała użyć.***Walker czekał na telefon od Adama.Kiedy ten zadzwonił, przewodniczący w milczeniu wysłuchał jego relacji.Gdy szef ochrony poprosił go o instrukcje, Walker zawahał się.- Adam, jak daleko gotów jesteś się posunąć? - spytał.- Nie chciałbym się na to zgodzić.- Jesteś gotów bronić Johnson's Ridge?- Tak.Choć wolałbym tego nie robić.Ale i tak nie mamy chyba wyboru.- Wiesz, że zbrojny opór na pewno nie zakończy się naszym zwycięstwem, prawda?- Więc co proponujesz? Żebyśmy się znowu poddali?- Najważniejsze pytanie to, czy potrafimy utrzymać w naszych rękach ten dziki świat.- Jeśli federalni zdecydowani są nas zaatakować, raczej nie mamy szans.- Więc możemy wziąć pieniądze i na tym sprawę zakończyć.Albo walczyć bez nadziei na wygraną.- Tak - zgodził się Adam.- Nie pozostało nam nic więcej.Przewodniczący rozejrzał się po swoim pokoju.Ściany, okna,nawet kominek wydawały mu się świadectwem uwięzienia i upokorzenia.- Zgadzam się.Musimy walczyć.- Przyślesz nam pomoc?- Przyjadę do was.Ale policja na pewno nie będzie taka głupia, żeby pozwolić waszym braciom i siostrom dołączyć do was.Porozmawiaj z tymi, którzy są na górze.Dowiedz się, kto chce zostać.- Zaraz do nich pójdę - obiecał Adam.- Dobrze.Już do was jadę.- Odłożył słuchawkę i przez chwilę wpatrywał się w nią tępo.Telefon znów zadzwonił.Walker podniósł słuchawkę.- Halo?Nieznany mu głos poprosił o rozmowę z Jamesem Walkerem.- Przy telefonie.- Nazywam się Walter Asquith.Wiem, co się u was dzieje.- Przykro mi, ale ja pana nie znam.- Nieważne.Ja znam pana.Proszę mi wierzyć, nie wszyscy w tym kraju stracili rozum.Pomyślałem, że może przydałaby się wam pomoc.Kiedy Asąuith mówił, Walker przypomniał sobie słowa Jasona Fleury'ego.„Macie więcej przyjaciół, niż wam się wydaje”.-I wszyscy chcecie tu zostać? - pytała z niedowierzaniem April.- Tak - odparł Adam.- Będziemy bronić Rotundy.Max był zszokowany.- Czy wie o tym przewodniczący?- To jego polecenie.- Boże.- Max chwycił się za głowę.- Chcecie bić się z US Marshals?- To szaleństwo - powiedziała April.- Wszyscy zginiecie.Musimy skontaktować się z jakimś dobrym prawnikiem.- Nie sądzę, by rozmowa z prawnikiem w czymkolwiek nam pomogła.Zresztą to nie moja decyzja.April otworzyła szeroko oczy.- Przewodniczący nie poprosiłby cię o coś podobnego.Musiało zajść jakieś nieporozumienie.Adam nie okazywał żadnych emocji.- Możesz go zapytać, kiedy tu przyjedzie.Max nie mógł uwierzyć, że naprawdę słucha tej rozmowy.- Co wy sobie wyobrażacie, że to jakaś dziecinna zabawa? -spytał rozwścieczony.- Nie możecie powiedzieć rządowi federalnemu, żeby się stąd wynosił.- Mamy już w tym spore doświadczenie.- Bzdura.Może wasi dziadkowie, ale nie wy.- Spojrzał przez okno na strażnika, który rozmawiał z grupą turystów.Adam patrzył Maksowi prosto w oczy.- Znaleźliśmy się w sytuacji, w której musimy zapytać siebie samych, co jesteśmy warci.Historia może się powtórzyć, Max.Nie pozwolimy na to.Jeśli będziemy musieli bronić się do samego końca i poświęcić nasze życie, zrobimy to.29Dokąd mam pójść,Bym żyć mógł bez końca?- RAZ, DWA, PRÓBA MIKROFONU - powiedziała Andrea.- Świetnie, wszystko gra.- Keith był podekscytowany.- Andrea, nie stracimy cię dzisiaj, prawda?- Mam nadzieję, że nie.- Andrea uważała, że jest całkowicie opanowana.Pewna siebie.- To dobrze - powiedział Keith.- Najpierw zrobimy specjalne wprowadzenie, potem połączymy się z siecią, i dopiero wtedy puścimy ciebie.Więc możesz od razu przejść do rzeczy.- Dobrze.- O ile wiem, będziesz jedyną dziennikarką, tam, na górze.Droga jest już zamknięta dla wszystkich.- No cóż, to chyba będzie moje słynne pięć minut.- Mam nadzieję.Posłuchaj, Sokolico, uważaj na.- Gwałtowne zakłócenia przerwały Keithow w pół zdania.Andrea przełączyła się na drugą częstotliwość.Znów problemy.Te sukinsyny ją zagłuszały- Nie do wiary.Podniosła słuchawkę telefonu.Cisza.***Joe Resculi wybrał się do Rotundy ze swoją żoną, Amy, i jej siostrą, Teresą.Po dwunastu godzinach jazdy skręcił wreszcie na północ, na drogę 32.Zostało im tylko kilka mil.Przyjechali tu z Sacramento, a podróż zajęła im kilka dni.Teresa była fizykiem cząstek elementarnych.Joe nie wiedział, co to właściwie znaczy, wiedział jednak, że jego szwagierka dobrze zarabia i nie musi ciężko pracować.Podziwiał to.- Płacą jej za to, co wie - mówił swym przyjaciołom w fabryce.On sam musiał ciężko harować, żeby związać koniec z końcem.Teresa od miesięcy nie mówiła o niczym innym jak o Rotundzie.W końcu zaraziła swym entuzjazmem Joego i Amy [ Pobierz całość w formacie PDF ]