RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Barney mówi o nim po prostu Diego.– Jak wygląda?– Około czterdziestu pięciu lat, metr siedemdziesiąt wzrostu, osiemdziesiąt kilo wagi, czarne, szpakowate włosy, wąsy.Chyba jest Meksykaninem, mówi z lekkim akcentem.– Chcę znać jego imię, Cracker.– Chwileczkę, niech się zastanowię.Diego to jego imię.A nazywa się.coś jak.Romeo.– To hiszpańskie nazwisko?– Tak.– Myśl.– Staram się.Ramos albo Ramero, coś w tym stylu.Ramirez! Tak, Ramirez.– Diego Ramirez.Świetnie, Cracker.Kto jeszcze pracuje dla Ramireza?– Wszyscy.Kierownik klubu, kierownicy sklepów, ludzie w biurze rachunkowym, kierownik konserwacji, kierownik lotniska – wszyscy składają mu raporty.– Gdzie mieści się biuro rachunkowe?– W wiosce, obok posterunku ochrony.– Kto je prowadzi?– Niejaka Miriam.chyba Talbot.– Na pewno Talbot?– Chyba tak.– Jak wygląda?– Pod czterdziestkę, średniego wzrostu, tęga, szare włosy, niezbyt ładna.– Jakimi samochodami jeździ personel?– Ochrona ma białe range rovery, a obsługa furgony i fordy pikapy, też białe, z zielonymi palmetto na drzwiach.– Gdzie są serwisowane?– W mieście.W Westover Motors.– Są tam teraz jakieś samochody?– Mam tam odstawić auto Barneya, gdy stąd wyjdę.– Po co?– Na przegląd.Jutro go odbierzemy.Barney ma fioła na punkcie regularnych przeglądów.– Gdzie mieszkasz, Cracker?– W pokoju w kwaterach personelu.– Ile osób tam mieszka?– Wszyscy.– Jakie macie rozrywki?– Zabierają nas samolotem do Miami.Wszyscy pracują przez siedem dni, potem mają cztery dni wolnego.W Palmetto Gardens jest odnowiony DC-3 do wożenia personelu.– Na które lotnisko w Miami latacie?– Opa Locka.– Podaj mi nazwiska mieszkańców Palmetto Gardens.Cracker zmieszał się.– Nie znam żadnego nazwiska.– Jak o nich mówicie między sobą?– Podajemy adresy.Nigdy nie słyszałem, żeby ktoś użył nazwiska.– Co to za ludzie?– Bogaci.Jest paru Europejczyków, paru Latynosów i paru Amerykanów, a także kilku Arabów.– Mają żony i dzieci?– Większość przylatuje z kobietami.Ale dzieci widuję bardzo rzadko.– Ilu jest członków?– Mamy dwieście osiem domów.– A ilu jest pracowników?– Ponad sześciuset.Połowa z nich to służba domowa.– Na terenie osiedla mieszka sześciuset pracowników?– Nie, obsługa domów to miejscowi.– Jak tam wchodzą i wychodzą?– Przyjeżdżają swoimi samochodami albo autobusem do bramy służbowej; jest tam specjalny parking.Potem idą albo jadą furgonami do pracy.– Jak ich wynajmują?– Nie wiem, pewnie dają ogłoszenia.– Jaką broń macie na posterunku ochrony?– Wszyscy nosimy pistolety powtarzalne dziewięć milimetrów, są też karabiny piętnastki.– Coś cięższego?– Nie na posterunku.– A gdzie?Mosely zawahał się.– Mów, Cracker, bo pogadam z twoim kuratorem.– Jest trochę broni rozrzuconej po całym terenie.– Musisz bardziej się postarać, Cracker.Gdzie?– Nigdy nie byłem w pobliżu, ale wiem, że jest parę takich miejsc.– Są zakamuflowane?– Skąd pani wie?– Mówimy o tym, co ty wiesz, Cracker.– Tak, są pod siatkami.– Kto je obsadza?– Specjalnie wyszkoleni ludzie, parę tuzinów, jak sądzę.W razie alarmu zajmują stanowiska.– Jakiego alarmu?– Na słupie przy biurze ochrony jest syrena.Po trzech sygnałach udajemy się na wyznaczone pozycje.– Jaka jest twoja?– Budka przy frontowej bramie, chyba że już pełnię tam wartę.– Czego oni się boją, Cracker?– Wiem tylko, że nie chcą, żeby wszedł tam ktokolwiek z zewnątrz, jeśli nie został zaproszony lub nie towarzyszy mu eskorta.– Jakie samoloty lądują na lotnisku?– Głównie prywatne odrzutowce i parę zaopatrzeniowych, które przywożą towar.– Jaki towar?– Wyposażenie, części, specjalne jedzenie, wszystko, co potrzebne.Służą do tego DC-3 i cessna carafurgon.– Na lotnisku jest specjalna ochrona?– Tak, jest tam kilka tych zakamuflowanych stanowisk.Holly nie wiedziała, o co jeszcze zapytać.– Zostań tutaj, Daisy.Pilnuj – powiedziała.– Zostawia mnie pani z tym psem? – zapytał Cracker z niepokojem.– Nie zrobi ci krzywdy, póki się nie ruszysz – odparła Holly i poszła do sąsiedniego pokoju.Harry Crisp, zniknął.Wróciła więc do Mosey’ego, który siedział jak wykuty z kamienia.– W porządku, Cracker, puszczę cię.Gdy Barney zapyta, co robiłeś tak długo, powiesz, że kazałam ci czekać.Jeśli powtórzysz mu naszą rozmowę, dowiem się o tym i przed zachodem słońca znajdziesz się za kratkami, rozumiesz?– Rozumiem.Nie pójdę do pudła dla Barneya.– To dobrze.– Odprowadziła go do pokoju odpraw i patrzyła, jak wychodzi z posterunku.Podszedł do niej Hurd Wallace.– Co to za facet?– Interesant – odparła Holly.– Nic ważnego.46Po pracy Holly pojechała do Jacksona.Przed domem stał jeden furgon FBI.Harry Crisp, jak zwykle telefonował, a Jackson popijał piwo z Billem i Joe.Harry przykrył ręką słuchawkę i powiedział.– Zaraz pogadamy.Holly nakarmiła Daisy i wzięła sobie piwo.Gdy wróciła do salonu, właśnie Harry skończył rozmowę.– Co się stało? – spytała.– Weszłam do pokoju, żeby się dowiedzieć, czy masz jakieś pytania, a ciebie nie było.– Przepraszam.Kiedy usłyszałem, że Cracker przyjechał range roverem Barneya, wyszedłem sprawdzić, czy można podrzucić mu pluskwę.Niestety, nie miałem odpowiedniego sprzętu.– Harry skinął ręką na swoich ludzi.– Usiądźmy na chwilę.Wszyscy zebrali się wokół stołu.– Chcę wam powiedzieć, na czym stoimy – zaczął Crisp.– Holly, przesłuchała Crackera Mosely’ego i uzyskała informacje, których zebranie zabrałoby nam tydzień.Dzięki, Holly, dobra robota.– Nie ma za co.– Rozmawiałem z facetem z Agencji Bezpieczeństwa Narodowego.Już wiedzą o transmisjach wychodzących z Palmetto Gardens.– Słuchali ich?– Przez jakiś czas, parę lat temu, ale po pierwszym roku przyznali im niższy status.– Dlaczego? Co stamtąd wychodziło?– Zamówienia giełdowe.– Nie rozumiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl