[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oderwała wzrok od twarzyojca i spojrzała na Parkera.- Wolałabym, \ebyś nie mówił ojcu o tym, co wydarzyło się dzisiejszego wieczoru.Tonie było konieczne.Parker odchylił się na krześle, westchnął i niechętnie powiedział jej o czymś, czegojeszcze nie wiedziała.- Sally Mansfield widziała i prawdopodobnie słyszała całą tę scenę.Będziemy mieliszczęście, jeśli wszyscy nie przeczytają o tym jutro w jej rubryce.- Mam nadzieję, \e to wydrukuje - powiedział Philip.- W przeciwieństwie do mnie - skontrował Parker, ignorując ze zwykłym sobieniewzruszonym spokojem niezadowolenie Philipa.- Ja nie chcę, \eby ludzie pytali, dlaczegoMeredith potraktowała go w ten sposób.Meredith odchyliła głowę do tyłu, westchnęła i przymknęła oczy.- Gdybym miała czas na zastanowienie się, nie zrobiłabym tego, na pewno niezachowałabym się tak ostentacyjnie.- Dzisiaj wieczorem kilka osób ju\ pytało o to - powiedział Parker.- Będziemymusieli wymyślić jakieś wytłumaczenie.Meredith przerwała mu.- Proszę - powiedziała słabo - tylko nie teraz.Jedyne, czego chcę w tej chwili, topoło\yć się spać.- Masz rację - rzekł Parker, wstając i nie pozostawiając Philipowi nic innego, jak tylkozrobienie tego samego.ROZDZIAA 18Zbli\ało się południe, kiedy Meredith wyszła spod prysznica.Wło\yła sweter iwełniane spodnie w kolorze burgunda.Włosy spięła wysoko w koński ogon.Przeszła dosalonu i niechętnie spojrzała na Sunday Tribune , którą rzuciła na kanapę, gdy tylkozerknęła w rubrykę Sally Mansfield.Jej pierwszy akapit poświęcony był wydarzeniomostatniego wieczoru: Kobiety na całym świecie padają ofiarą uroku legendarnego MatthewFarrella, ale nasza Meredith Bancroft jest najwyrazniej na jego wdzięki uodporniona.Nasobotnim balu dobroczynnym w operze potraktowała go w sposób, nazywany w pewnychkręgach krótko i dosadnie zmieszaniem kogoś z błotem.Zrobiła to nasza Meredith, którama reputację osoby z zasady zawsze i w stosunku do wszystkich niezwykle uprzejmej iujmującej.Tymczasem to ona właśnie odmówiła uściśnięcia dłoni Matthew Farrella.Nicdziwnego, \e niektórzy zadają sobie pytanie, jaki był tego powód.Meredith miała za bardzo napięte nerwy, \eby pracować, była te\ zbyt zmęczona, \ebygdzieś wyjść.Stała na środku pokoju, patrząc na stylowe meble, tak jakby były zupełnie jejnie znane, w takim samym stopniu, jak obcy był jej naturze wewnętrzny zamęt, który czuła.Pod jej stopami le\ał perski dywan w bladozielone i ró\owe wzory.Wszystko wyglądałodokładnie tak, jak chciała, począwszy od bawełnianych zasłon misternie upiętych naszerokich oknach, a skończywszy na francuskim rzezbionym biurku znalezionym przez nią naaukcji w Nowym Jorku.To mieszkanie z roztaczającym się z okien pięknym widokiemmiasta było jej jedyną prawdziwą ekstrawagancją.To i BMW, które kupiła przed pięciomalaty.Tego dnia pokój wydawał się pełen dysonansów i obcy, dokładnie tak jak jej myśli.Porzuciła przelotny pomysł, \eby przez chwilę zająć się pracą, i przeszła do kuchni.Nalałafili\ankę kawy.Oparta o kuchenny blat sączyła ją, czekając, a\ minie to uczucie nierealności.Unikała myśli o wczorajszym wieczorze, dopóki jej umysł nie będzie sprawnie funkcjonował.Machinalnie wodziła palcem wzdłu\ fug kafelków, którymi wyło\ony był blat.Nad kącikiemśniadaniowym wisiały kwiatki, zwykle skąpane w słońcu wpadającym przez okna.Dzisiajniebo było zachmurzone.Taki te\ był i jej nastrój.Gorąca, świe\a kawa lepiej usuwałaodrętwienie jej umysłu ni\ prysznic i razem z powracającą pełną świadomością ledwo mogłaznieść zabarwiony złością wstyd, jaki czuła na wspomnienie swojego zachowaniapoprzedniego wieczoru.W przeciwieństwie do Parkera i jej ojca nie \ałowała tego, co zrobiłaz obawy przed ewentualnymi reperkusjami wywołanymi ciętością pióra Sally Mansfield.Niemogła sobie darować, \e straciła panowanie nad sobą, tego, \e straciła rozum! Wiele lat temuzmusiła się do zaprzestania oskar\ania Matthew Farrella, nie tyle ze względu na niego, co nasiebie samą.Wściekłość i ból, jakie czuła po jego zdradzie, to było więcej, ni\ mogła znieść.W rok po poronieniu zmusiła się do przeanalizowania wszystkiego, co zaszło między nimi;zmagała się ze sobą i starała się o ten obiektywizm, a kiedy go osiągnęła, uchwyciła się go takbardzo, a\ stał się jej częścią.Ten obiektywizm i uczelniany psycholog umo\liwił jejzrozumienie, \e to, co się im przydarzyło, było nieuniknione.Byli zmuszeni do pobrania się.Poza wspólnie spłodzonym dzieckiem nie mieli nawet jednego powodu, \eby dalej byćrazem.Nie łączyło ich nic i nic ich nigdy nie mogło łączyć [ Pobierz całość w formacie PDF ]