[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Diane odetchnęła z ulgą.Twierdza La Roque była w znacznie lepszym stanie niż pozostałe miejsca objęte projektem Dordogne.Zachowane fragmenty ścian pozwalały ocenić wielkość dawnej budowli.Kręciło się tu jednak mnóstwo turystów.- Udostępniliście obiekt do zwiedzania? - spytała zdziwiona.- Niewiele mieliśmy w tej sprawie do powiedzenia - odparł Marek.- Jak pani wie, obiekt został odkryty niedawno i władze francuskie nalegały, aby uczynić z niego atrakcję turystyczną.Ruiny zostaną zamknięte, gdy rozpoczniemy rekonstrukcję.- Kiedy to będzie?- Może już za dwa lata, najpóźniej za pięć.Zbyła to milczeniem.Pilot znowu zawrócił i poderwał śmigłowiec jeszcze wyżej.- To już koniec naszej wycieczki - ciągnął Marek.- Z odpowiedniej wysokości będzie pani mogła ogarnąć wzrokiem wszystkie stanowiska projektu: fortecę La Roque, klasztor na równinie, młyn nad rzeką, a na drugim brzegu zamek Castelgard.Chce pani jeszcze raz je obejrzeć?- Nie - rzuciła Kramer.- Możemy wracać.Dość się napatrzyłam.Edward Johnston, kierownik katedry historii Uniwersytetu Yale, odprowadził wzrokiem helikopter odlatujący na południe w kierunku Domme, gdzie znajdowało się lotnisko.Spojrzał na zegarek i powiedział:- Wracajmy do pracy, Chris.- Oczywiście - odparł Hughes, odwracając się do zamontowanego na trójnogu komputera połączonego z odbiornikiem GPS.- Za minutę będę gotów.Christopher Stewart Hughes był jednym z pięciu magistrantów, których profesor - bo nikt inaczej go nie nazywał - włączył do ekipy prowadzącej wykopaliska w Europie.Oprócz seminarium magisterskiego Johnston prowadził zajęcia z historii cywilizacji zachodniej.Studenci go uwielbiali.I nic w tym dziwnego.Barczysty, przystojny naukowiec, mimo że przekroczył już sześćdziesiątkę, nieodmiennie tryskał energią i był pełen młodzieńczego wigoru.Z powodu śniadej cery, ciemnych oczu i ciętego dowcipu bardziej przypominał Mefistofelesa niż uniwersyteckiego wykładowcę historii.Tylko strój pozwalał go zaliczyć do kadry profesorskiej - nawet tu, podczas prac terenowych, Johnston zawsze miał na sobie białą koszulę i krawat.Jedynym jego ustępstwem wobec warunków obozowych były dżinsy i traperskie buty na grubych podeszwach.Ale głównym powodem niemal powszechnego uwielbienia był stosunek profesora do studentów.Raz w tygodniu zapraszał ich na domowe obiady, a jeśli któryś miał jakieś kłopoty, finansowe, rodzinne czy z nauką, zawsze mógł liczyć na pomoc Johnstona.Chris ostrożnie otworzył stojącą na ziemi metalową walizeczkę i wyjął z niej przejrzysty płaski ekran ciekłokrystaliczny.Zamontował go pionowo w uchwytach na szczycie trójnogu, po czym zrestartował komputer, żeby system operacyjny rozpoznał dodatkowe urządzenie.- Jeszcze parę sekund - powiedział.- GPS musi się skalibrować.Johnston uśmiechnął się i skinął głową.Chris specjalizował się w technologiach i wynalazkach średniowiecznych.Był ekspertem od dawnej metalurgii i sztuki zbrojarskiej, zasad trójpolowej gospodarki rolnej, chemii garbarskiej i dziesiątek innych specjalności tamtego okresu.Postanowił, że tematem jego pracy doktorskiej będą średniowieczne młyny wodne - równie fascynujące, co zapomniane.Dlatego zainteresował się przede wszystkim ruinami młyna Sainte-Mčre.Kiedy Hughes był na ostatnim roku studiów, jego rodzice zginęli w wypadku samochodowym.Nie miał rodzeństwa, więc bardzo ciężko to przeżył, myślał nawet o porzuceniu nauki.Johnston nakłonił go wtedy, aby na trzy miesiące zamieszkał w jego domu, i starał się zastąpić mu ojca.Zajął się wszelkimi problemami Chrisa, od spraw majątkowych rodziców, po kłopoty sercowe, a tych ostatnich było bardzo dużo.Osamotniony po utracie najbliższych Hughes zaczął się wiązać z wieloma kobietami.Rychło pojawiły się rozmaite komplikacje - gniewne wymówki zazdrosnych kochanek, tajemnicze nocne rozmowy telefoniczne na temat opóźniającej się miesiączki, kiedy akurat był w łóżku z kim innym, czy wreszcie przypadkowe spotkanie w hotelu ze znajomym doktorem filozofii, uwikłanym w szczególnie bulwersującą i niesmaczną sprawę rozwodową.Jak można się było spodziewać, nie pozostało to bez wpływu na wyniki w nauce.I wtedy znów zainterweniował profesor.Przez kilka kolejnych wieczorów odbywał ze swoim magistrantem szczere męskie rozmowy.Chris był jednak głuchy na dobre rady.Niedługo później stał się przyczyną sprawy rozwodowej i tylko interwencja Johnstona uchroniła go przed wyrzuceniem ze studiów.Jakby nagle oprzytomniał, popadł w drugą skrajność i całkowicie poświęcił się nauce.Szybko poprawił oceny i skończył ostatni rok z piątą lokatą.Jednocześnie stał się szalenie konserwatywny i teraz, mając dwadzieścia cztery lata, przejawiał wyraźne skłonności do pedanterii.Zaczął też mieć kłopoty z żołądkiem.Z dawnych lat pozostała mu tylko słabość do kobiet.* * *- No, wreszcie - mruknął Hughes.- Program ruszył.Na ekranie pojawiły się jaskrawozielone kontury, widoczne za przejrzystą szybą ruiny młyna otoczyła zielonkawa poświata.Stosowali najnowszą metodę modelowania struktur archeologicznych.Do niedawna mogli bazować tylko na tradycyjnych modelach architektonicznych, których elementy mozolnie wycinało się z płyt styropianu.Praca szła bardzo powoli, a nanoszenie poprawek było skomplikowane.Jak w wielu innych dziedzinach pomocne okazało się modelowanie komputerowe.Nie tylko znacznie szybciej uzyskiwało się obraz całej budowli, ale i łatwo było wprowadzać modyfikacje.Co więcej, program komputerowy umożliwiał weryfikację założeń w terenie.Do bazy danych wprowadzało się koordynaty ruin, a komputer za pośrednictwem przystawki GPS odczytywał z sieci satelitarnej dokładne współrzędne geograficzne i po dokonaniu obliczeń ukazywał obiekt we właściwej perspektywie, na tle autentycznych resztek budowli.Obaj mężczyźni patrzyli z uwagą, jak zielone zarysy na ekranie wypełniają się barwnymi plamami.Chwilę później widoczny był już w całości szeroki, w znacznej części osłonięty murami kamienny most i rozmieszczone pod nim trzy wielkie koła młyńskie.- Chris - odezwał się Johnston z podziwem w głosie.- Ty go ufortyfikowałeś!- Wiem, że to ryzykowne założenie.- Ależ skąd! Moim zdaniem całkiem sensowne.W literaturze fachowej spotykało się wzmianki o warownych młynach, istniały oryginalne zapiski dotyczące bitew o tego typu budowle i sporów o prawa do nich.Odkryto jednak ruiny tylko dwóch ufortyfikowanych młynów: w Buerge i niedaleko Montauban, w sąsiedniej dolinie.Historycy średniowiecza uważali, że takie młyny należały do rzadkości.- Podstawy słupów nośnych na brzegu rzeki są bardzo duże - tłumaczył Chris.- Kiedy młyn porzucono, okoliczni chłopi wykorzystali kamienie do budowy własnych domów.Ale większe głazy z podstaw filarów pozostały, bo były po prostu za duże, aby ruszyć je z miejsca.Wyciągnąłem stąd wniosek, że most był szczególnie masywny, a więc prawdopodobnie ufortyfikowany.- Niewykluczone - odparł Johnston.- Poza tym wydaje mi się.W tej samej chwili z głośnika krótkofalówki doleciał głośny trzask [ Pobierz całość w formacie PDF ]