RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To po co ty mi kazałaś te gówna jadać?! Po co ja się tak namęczyłam?! Oszukałaś mnie, zrobiłaś mi świństwo, w życiu ci tego nie przebaczę! Obiecałaś mi, że wejdę w ten szyfon-welur, że w tym pójdę, wezmę szafiry.! I co mi tu teraz pokazujesz, przez ciebie ten koszmar, żmiję mam w domu, potwora! Zejdź mi z oczu.!!!- Nigdzie cioci nie zejdę, tylko ubiorę ciocię jak człowieka.Wchodziła ta kiecka na ciocię tydzień te­mu? Nie.A teraz wchodzi.- No i co mi z tego, że teraz wchodzi.!- To, że teraz ciocia przymierzy srebrne cętki i dopiero ciocia zobaczy.Już, już, niech ciocia to zdej­muje i mierzy, potem pogadamy.Zamiast zdejmować i mierzyć, Malwina urządziła atak histeryczny.Nie mogła płakać, nie mogła nisz­czyć kunsztownie przygotowanej twarzy, musiała ograniczyć się do krzyków, obelg i inwektyw.Na­stawiona na gwałtowne reakcje, Justynka zniosła to cierpliwie, z odpięciem zamka musiała poczekać, aż ciotka przestanie się miotać, ale w końcu i to na­stąpiło, bo pancerz utrudniał Malwinie gwałtowne ruchy.Wśród protestów, pretensji i wybuchów go­ryczy jedna kiecka została zamieniona na drugą.Jak nożem uciął, Malwina zamilkła.Ta czarna, mieniąca się srebrnymi iskierkami, unie­możliwiająca jeszcze nie tak dawno pochylenie tuło­wia, teraz leżała prawie swobodnie.Obciskała ją, ale spływała.Obciskała lekko, tyle, ile trzeba.Z przodu.Boże wielki.z przodu Malwina była chudsza.!Bez słowa Justynka podała jej ręczne lustro.Profil.nie, na profil patrzeć nie należało, ale przy­najmniej znikło to wrażenie ciąży hipopotama.Tył.Z połci też spływało, nie podkreślając.Z wysiłkiem Malwina powstrzymała łzy szczęścia w oczach i jednak pretensję zgłosiła.- Ale miała na mnie wejść tamta.Oszukałaś mnie.- Też miałam nadzieję, że wejdzie.Robiła ciocia za mało wysiłków fizycznych, bo słyszałam o takim jednym, który przez trzy dni szedł piechotą i stracił pięć kilo.Więc była szansa, ale ja jutro mam drugi egzamin i nie mogłam cioci włóczyć kilometrami.Mówiłam, że powinna ciocia dzień w dzień tańczyć.!- Co tańczyć, jakie tańczyć, solo? Miałam się zapisać do baletu? Tyle cierpienia i ledwo jedna su­kienka!- Przypominam cioci, że tylko przez tydzień.Niech ciocia sobie wyobrazi miesiąc.Malwina wyobraziła sobie miesiąc niejako dwu­stronnie.Miesiąc upiornej zupki, nie, tego kamień nie wytrzyma, i cztery tygodnie, cztery razy pięć i pół, dwadzieścia dwa kilogramy.Wyliczyła to z pewnym trudem, ale za to rezultat ją zachwycił.Przestała czepiać się Justynki, uczepiła się norek.Srebrny szal czy szafiry? Ta odrobina niebieskości w srebrnoszarym futrze.Kiedy ciotka, zrobiona na wielki dzwon, jednak w norkach, pojawiła się w salonie do dyspozycji wuja, kiedy wuj spojrzał na nią bez wstrętu, a nawet jakby z czymś w rodzaju aprobaty, Justynka poczuła się, jakby przepchnęła na inne miejsce piramidę Cheopsa.Przynajmniej ciotka nie wygląda jak niedorozwinięty potwór, tylko jak normalna, gruba kobieta, przynaj­mniej wuj może na nią patrzeć i nie musi wstydzić się za jej głupotę.Jakaś część niedokładnie sprecyzowane­go zadania została wykonana.O przebiegu bankietu Justynka dowiedziała się na­stępnego dnia, drogą okrężną, przez Jolę i Konrada, który zdążył złapać kolejno obie dziewczyny, bo sam był ciekaw.Opowieści ciotki wysłuchała dopiero wie­czorem, wróciwszy do domu po zdanym, ku własne­mu zdumieniu, egzaminie.Miała ochotę nawet się pochwalić, ale Malwiny nie obchodziło nic, poza nią samą i jej prywatnym sukcesem.Wuj mógł być zupełnie zadowolony, bo jego żona zrobiła najprawdziwszą furorę.Niejedna dama miała na sobie norki, szafiry Malwiny były jednak najwyż­szej klasy.Ponadto wzbudziła szalone zainteresowa­nie całej żeńskiej części zgromadzenia za sprawą Joli, o czym, rzecz jasna, nie miała najmniejszego pojęcia.Owe utracone pięć i pół kilograma dało się, mimo ogólnej tuszy, zauważyć, Jola zaś widziała Malwinę zaledwie przed dwoma tygodniami, i to w tej samej sukni.W innej różnica byłaby mniej widoczna.Ten widok zdumiał ją tak, że do jednej z pań wyrwała się jej niestosowna i plotkarska uwaga, po czym już wszyst­kie rzuciły się z pytaniami, jak to pani Wolska zrobiła.Malwina bardzo chętnie udzielała odpowiedzi i poda­wała przepis na obrzydlistwo, z emocji zaś przypom­niał jej się francuski język i w rezultacie cały czas otoczona była autentycznym, najżywszym w świecie zainteresowaniem.Podejrzliwie patrzący na to Karol uwierzył w końcu w sukces żony, czego wprawdzie nie mógł zrozumieć, ale co zaowocowało mu zacieśnie­niem bardzo pożądanej znajomości z upatrzonym biznesmenem, którego małżonka na stronie zażądała z naciskiem utrzymywania z Wolskimi bliższych sto­sunków.W głębi duszy stanowczo zadecydował o żadnych rozwodach nawet nie myśleć.Kretyństwajego żony, jakimś tajemniczym sposobem, zaczynały przynosić mu korzyść.Kiedy wrócił do domu, jeszcze później niż Justyn­ka, Malwina nadal opowiadała w upojeniu, potężnie wzmożonym myślą o zjedzeniu wreszcie normalnej kolacji [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl