[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wtedy to do rozmowy wtrącił się pan Kyllan, który, jak mi się zdaje, niechętnie i podejrzliwie patrzył na wojownika z zamierzchłej przeszłości.– Czy ten człowiek naprawdę stoi po naszej stronie, Dahaun?– Jest żywą legendą – odparła.– Ale legendy mają to do siebie, że nadmiernie wyolbrzymiają.–.prawdę – dokończył za nią Uruk.– Tak, panie, ja nie służę Ciemności.Kiedyś byłem władcą pewnego miasta i poprowadziłem do boju armię jednej z prowincji tego kraju.Teraz jednak dysponuję tylko parą ramion, głową z ukrytą wśród myśli znajomością dawnej sztuki wojennej i tym oto.– Podniósł nieco topór.– To jedna z Czterech Wielkich Broni.A tam – zamachnął się lekko swym orężem, jednocześnie wskazując na mnie ruchem głowy – tam stoi młodzieniec, który może władać inną, równie potężną bronią.Lodowy Jęzor odrodził się w jego rękach!Usłyszałem, że pani Dahaun gwałtownie wciągnęła powietrze do płuc.Zerknęła na rzucony na ziemię pas z mieczem, po czym znów przeniosła na mnie spojrzenie.Zdziwienie w jej oczach niebawem ustąpiło miejsca namysłowi.– Miecz Przegranych Bitew.– powiedziała.– Tak.I ten młody panicz właśnie odkrył jego pierwszy sekret – że nie może on wyminąć waszych ochronnych run.– Wcale go nie pragnę! – zawołałem i zaraz odrzuciłbym go precz kopniakiem, gdyby pani Dahaun nie pokręciła powoli głową.– Możesz go tutaj zostawić – oświadczyła – i tak cię nie opuści.Każda z Czterech Wielkich Broni wybiera tylko jednego właściciela i z czasem staje się jego częścią.Lecz na tym brzeszczocie ciąży zły geas.Miał służyć Światłu, lecz ten, kto go wykuł, popełnił błąd.Dlatego przynosi nieszczęście swemu panu i sprawie, o którą on walczy.Nie należy jednak do Ciemności i nienawidzi wszystkiego, co ma z nią jakikolwiek związek.– Tak – dodał Uruk – i zanim nie wróci do źródła, będzie przynosił nieszczęście.Ale kto wie, czy właśnie teraz nie nadszedł dla niego czas powrotu?Potrząsnąłem przecząco głową i odsunąłem się od miecza.– Niech więc tu sobie leży – powiedziałem.– Nie potrzeba nam dodatkowych nieszczęść.A ja nie jestem władcą czasu, żebym zadawał się z Mocą albo wracał do jej przeszłości.Niech tu leży i rdzewieje, aż rozpadnie się w proch.Wsadziłem prawą rękę pod pachę i przytrzymałem ją tam, bo w owej chwili moje ciało zbuntowało się przeciw mnie i palce chciałyby jeszcze raz podnieść pechowy brzeszczot.2Ogień buchał wysoko, a roztańczone płomienie migotały, na twarzach zgromadzonych wokół przywódców wszystkich, plemion zamieszkujących Zieloną Dolinę.Leśnych ludzi reprezentowali pani Dahaun i jej współwładca Ethutur, przybyszów z Estcarpu – panowie Kyllan i Hervon.Byli tam też: wódz Renthanów, naczelnik skrzydlatych Yorlongów oraz przywódca Jaszczuroludków.Za nimi zasiedli wachlarzowato najważniejsi wojownicy; ostatni ginęli w mroku, gdzie nie docierało światło ogniska.Wśród wojów pierwszych rangą znajdował się Uruk z nieodłącznym toporem na kolanach; stale go dotykał i muskał.Pani Dahaun pokazała zgromadzonym lalkę z gliny, włosów i gałgana, która wywabiła Crythę z Zielonej Doliny do Thasów.– Wydaje się – Ethutur przerwał milczenie, które zapanowało na chwilę – że nasz system obronny nie jest tak pewny, jak sądziliśmy.Inaczej coś takiego nie mogłoby się tu znaleźć.Zaciskałem mocno ręce przed sobą.Swędziała mnie prawa dłoń, a palce zginały się, jakby chciały coś pochwycić.Targał mną rodzaj głodu, pragnienie wypełnienia dokuczliwej pustki.Muszę to zwalczyć ze wszystkich sił! Dotrzymałem słowa: Lodowy Jęzor leżał tam, gdzie go zostawiłem, na szczycie urwiska! Wcale tego nie żałowałem, o, nie!– Tego nie wykonano na zewnątrz naszych murów – pani Dahaun położyła ohydny talizman na rozwartej dłoni – ale w ich wnętrzu.Spojrzeliśmy po sobie z niepokojem.Czy chciała powiedzieć, że wśród nas był zdrajca? Jak to możliwe? Kto miał w sobie dość Ciemnej Mocy, żeby bezkarnie przejść obok symboli ochronnych, które tak często były odnawiane?– Glinę wzięto znad potoku, włosy z głowy Crythy, i to również do niej należy – musnęła czubkiem palca szmatę okręconą wokół kukły.– Kto.– Pan Kyllan oparł rękę na rękojeści miecza.Zasępił się i jego młodzieńcza twarz zastygła jak maska.Wydawało się, że szykuje się do walki na śmierć i życie i wie, iż zostanie pokonany.– Crytha – odparła tak spokojnie leśna władczyni, że dopiero po kilku sekundach zrozumiałem, o co jej chodzi, i chciałem zaprotestować, lecz uprzedził mnie pan Hervon [ Pobierz całość w formacie PDF ]