RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chcąc w rewanżu zakpić sobie z Hodży, mułła z kilkoma siwobrodymi przyjaciółmi z sąsiednich świątyń wydumał pytanie, na które nikomu z istot żyjących na tym święcie z pewnością nie uda się znaleźć rozsądnej odpowiedzi.Nadeszła pora, by przygo­towaną pułapkę odpowiednio wykorzystać w działaniu.- Mądralo, posłuchaj.I poradź mi, bo problem niełatwy mam do rozstrzygnięcia - Szamsułła wlazł na kamień leżący tuż obok i wskazując palcem na Hodżę Nasreddina specjalnie pytał gło­śno, tak aby ujrzeli go i usłyszeli wszyscy wierni zgromadzeni na placu.- Przyśniło mi się dziś w nocy, że na drodze wiodącej do meczetu nastąpiłem na zardzewiały gwóźdź.Rano, kiedy obu­dziłem się, noga bardzo mnie rozbolała, mimo że rany żadnej nie było wcale widać.Jeszcze teraz, gdy tylko przypomni mi się tamten sen, noga zaczyna rwać mnie przeraźliwie, łupać potwor­nie od stopy aż po kolano.Sądzisz, że na ból ten można znaleźć jakieś skuteczne lekarstwo? Jeśli prawdą jest, iż połknąłeś kie­dyś siedem rozumów, z pewnością dopomożesz mi w potrzebie.Mędrzec nie zastanawiał się ani sekundy.Natychmiast odpo­wiedział z powagą i równie głośno, by nie być gorszym od sługi meczetu:- Naturalnie, że ci dopomogę.Wiesz przecież doskonale, że wszystkie osły w okolicy przychodzą do zdrowia tylko po moich lekach.Dam ci znakomite lekarstwo, o świątobliwy.Bardzo sku­teczne właśnie na tę dolegliwość.Wysłuchaj mnie uważnie i uczyń, jak ci radzę.A mianowicie: dzisiaj w nocy połóż się do łóżka w butach z solidnymi podeszwami.Otaczający ich tłum prostych garncarzy, farbiarzy, cholewkarzy, tkaczy, kowali, siodlarzy i nosiwodów huknął wielkim śmiechem.Mułła Szamsułła od razu pojął, iż tym razem zemstę diabli wzię­li.Bo najwidoczniej nie kto inny, lecz sam szejtan z dna piekieł pokrzyżował mu tak dobrze obmyślane plany, stając po stronie tego prześmiewca i bezbożnika.Poczerwieniał na gębie, prychnął pogardliwie i odwrócił się na pięcie, ażeby odmaszerować jak najszybciej i nie narażać się na dalsze kpiny, aby nie służyć za tarczę dla ostrych strzał Nasreddinowego języka.Ale odejść nie zdołał.W tej samej bowiem chwili poczuł, iż ktoś pochwycił go za rękaw i przytrzymał mocno.Odwrócił się gwałtownie, by zbesz­tać zuchwalca, gdy ujrzał przed nosem uśmiechnięte oblicze Hodży Nasreddina.- Stój! Zaczekaj momencik, o świątobliwy.Czemu śpieszysz się niczym miły pędzący na spotkanie z miłą przy blasku księży­ca? - zapytał uprzejmie mędrzec, nie wypuszczając Szamsułłowego chałata z dłoni.- Nie wypada tak czcigodnej osobie odejść bez pożegnania.No i bez dania mi okazji do rewanżu.Bo wi­dzisz, ja też mam za pazuchą pytanie przeznaczone dla ciebie.Sprawę znam, co prawda, już od kilku dni, ale dopiero dziś w nocy przyśniło mi się, że jedynie ty możesz ją wyjaśnić.Wysłu­chaj zatem zagadkowej sprawy, po czym natrzyj balsamem od­powiedzi ciekawość mej duszy.Mułła Szamsułła popatrzył spode łba na Hodżę Nasreddina.Milczał chwilę, aż wreszcie rozumiejąc, iż nie zdoła wyrwać się z ciasnego kręgu bez dania satysfakcji temu upartemu mędrko­wi, warknął:- Mów.- Posłuchaj uważnie, o świątobliwy - rozpoczął Hodża bez pośpiechu.- Dwaj ojcowie, farbiarze, znani mi doskonale miesz­kańcy kwartału Czor-Minor, dali swoim synom pieniądze.Jeden dał swojemu synowi sto monet w czystym srebrze, zaś drugi swojemu wręczył znacznie mniej, bo tylko pięćdziesiąt monet, również srebrnych dirhemów.- Bzdurzysz, barania głowo! To zupełnie niemożliwe - za­protestował mułła, pukając się wymownie palcem w czoło.- Wszyscy bucharczycy wiedzą, że w twojej dzielnicy żyją sami nędzarze.Ubodzy garncarze, nosiwodowie, farbiarze, kowale, cholewkarze, tkacze i podobni im mężowie bez całych portek.Skąd by oni wzięli tyle srebrnych monet? Człowieku, sto pięćdziesiąt dirhemów nędzarze ci nie ujrzą na oczy w ciągu wszystkich dni swoich, od kołyski aż po mogiłkę.- Czyżbyś, o świątobliwy, nigdy nie słyszał o dzbanach peł­nych monet odnalezionych w ruinach starych warowni? W gli­nianych pałacach i zamkach dawnych władców? Palców u rąk nie wystarczyłoby ci, ażeby obliczyć wszystkie twierdze porzu­cone niegdyś przez ludzi w okolicach Buchary - wyjaśnił spo­kojnie Hodża Nasreddin.- Słuchaj zatem dalej i nie przerywaj.Ja ci wszakże nie przeszkadzałem, kiedy skarżyłeś się nam tutaj na swój sen niezwykły i bolejące pięty.Słuchaj więc uważnie.Wkrótce potem okazało się, że obydwaj ci synowie mają wspólnie nie sto pięćdziesiąt dirhemów, jak powinno wynikać z rachunku, lecz tylko sto.Sto srebrnych dirhemów, nie więcej.Przysięgają przy tym, że nic nie kupowali na bazarze, nikomu nie zwracali ani miedziaka długu, ani miedziaka też nikomu nie pożyczali.I ani miedziaka nie zgubili na drodze, strzegli bowiem sakiewek niczym źrenicy własnych oczu.O świątobliwy, znajdź teraz ja­kieś skuteczne lekarstwo na duszę moją umierającą z ciekawości i spróbuj mi wyjaśnić, jakże to się stać mogło? Abdułła, sędziwy sługa sąsiedniego meczetu, od dawna rozpowiada po mieście - podobno za twoją namową? - że głowę masz większą od indyj­skiego słonia.Dla człowieka o tak wielkim rozumie rozgryzienie zagadkowego problemu będzie z pewnością łatwiejsze od rozgry­zienia zwyczajnej arbuzowej pesteczki.Mułła Szamsułła zasępił się.Nie przypuszczał, że z kota czyhającego na ofiarę nagle w mysz się przemieni.Dumał więc, dumał, ale niczego rozsądnego wydumać nie zdołał.Z wysiłku pokraśniał na obliczu, zezem spoglądał wokoło.Nadal nic jednak nie przychodziło mu do głowy.- Człowieku poczciwy, na srebrnych dirhemach się nie znam i żadnymi pieniędzmi w ogóle się nie interesuję.- zaczął wre­szcie, lecz w tym momencie przerwał mu gwałtowny wybuch śmiechu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl