RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy skończyła, wszyscy znów jej dziękowali; wreszcie udali się na herbatę, a Kitty z Warieńkawyszły przed dom do ogródka. Z tą piosenką łączy się dla pani jakieś wspomnienie, prawda?  zagadnęła Kitty. Niechpani nie mówi jakie  prędko dodała  niech pani powie tylko, czy prawda? Dlaczegóż bym nie miała powiedzieć? Owszem, powiem  odrzekła Warieńka i nieczekając na zachętę dodała:  tak, i to wspomnienie było niegdyś bardzo bolesne.Kochałamkogoś i śpiewałam mu to.Kitty w milczeniu, z rozrzewnieniem popatrzała na Warieńkę szeroko otwartymi oczyma. Kochałam go i on mnie również kochał, ale jego mat ka nie zgodziła się na to małżeństwo, i ożenił się z inną.Teraz mieszka niedaleko od nas iczasem go spotykam.Pani nie przypuszczała, że w moim życiu także była jakaś miłość? zapytała Warieńka i w jej pięknej twarzy ledwo zatlił się płomyk, który  Kitty to wyczuła opromieniał ją niegdyś całą. Jak to, nie przypuszczałam?! Gdybym była mężczyzną, to poznawszy panią nie mogłabymjuż kochać innej.Nie rozumiem tylko, jak on mógł dla dogodzenia matce zapomnieć o pani iunieszczęśliwić panią.Nie miał chyba serca! Ach, nie! To bardzo dobry człowiek, a ja nie jestem bynajmniej nieszczęśliwa, przeciwnie jestem szczęśliwa.Więc nie będziemy już dzisiaj więcej śpiewały?  dodała po chwili, zdążającku domowi. Jaka pani urocza! Jaka pani urocza  zawołała Kitty przystając i całując przyjaciółkę.Ach, gdybym choć trochę była do pani podobna! Dlaczego by pani miała być do kogoś podobna? Tak, jak jest, jest dobrze  łagodnie, zeznużonym uśmiechem odparła Warieńka.  Ależ nie, wcale nie jestem dobra.Niechże mi pani powie.:.Niech pani zaczeka: posiedzmysobie jeszcze trochę  prosiła Kitty sadowiąc ją znów obok siebie na ławce. Niech pani powie,czy to nie jest obrażające, że ktoś zlekceważył pani miłość, że nie chciał& Ależ on wcale nie zlekceważył.Wierzę, że mnie kochał, ale był uległym synem. Tak, lecz gdyby postąpił z panią w ten sposób nie na życzenie matki, ale z własnej woli& mówiła Kitty czując, że zdradziła swą tajemnicę i że świadczy o tym jej twarz płonąca rumieńcemwstydu. To byłby zły uczynek, takiego człowieka bym nie żałowała  powiedziała Warieńka, któradomyśliła się oczywiście, że Kitty ma teraz na myśli już nie ją, lecz siebie. A ta zniewaga?!  dopytywała się Kitty. Wszak zniewagi niepodobna zapomnieć,niepodobna.,. tu przypomniała sobie spojrzenie, które rzuciła Wrońskiemu na ostatnim balu, wchwili gdy muzyka przestała grać walca. Cóż to za zniewaga? Przecie pani nic złego nie zrobiła! Gorzej niż coś złego, coś, czego się wstydzę! Warieńka przecząco potrząsnęła głową ipołożyła dłoń na ręce Kitty. Jakiż to wstyd?  spytała. Przecież pani oczywiście nie powiedziała człowiekowi,któremu pani była obojętna, że go pani kocha? Oczywiście, że nie.Nigdy mu nie powiedziałam ani słowa, ale on i tak o tym wiedział.Nie,nie, bywają spojrzenia, całe zachowanie& Choćbym żyła sto lat, nigdy tego nie zapomnę. I cóż stąd? Nie rozumiem.Chodzi tylko o to, czy pani go jeszcze kocha, czy też nie  rzekłaWarieńka: nazywając rzeczy po imieniu. Nienawidzę go! Nie mogą sobie darować& Czego nie może pani darować? Wstydu, zniewagi& Mój Boże, gdyby wszyscy byli tacy przeczuleni! Niema przecież ani jednej panny, która byczegoś podobnego nie doświadczyła.A zresztą, to wszystko jest takie błahe&. A cóż jest ważne?  Kitty ze zdumieniem i ciekawością wpatrywała się w mówiącą. Ach, bardzo wiele rzeczy  odparła tamta z uśmiechem. A więc co na przykład? Ach, bardzo wiele ważniejszych rzeczy  Warieńka nie bardzo wiedziała, co powiedzieć.Wtej chwili rozległ się z okna głos księżnej: Kitty, chłodno już! Albo wez szal, albo wracaj do pokoju. Prawda, już czas!  rzekła Warieńka wstając. Muszę jeszcze wstąpić do m me Berthe;bardzo mnie o to prosiła.Kitty trzymała ją za rękę i wpatrywała się w nią błagalnie, z namiętną ciekawością, jakbyzapytując:  Więc: cóż jest to najważniejsze, co daje taki spokój? Pani to wie, niechże mi więc panipowie!  lecz Warieńka nie domyślała się nawet, o co ją błaga spojrzenie Kitty.Pamiętała tylko,że ma być jeszcze u m me Berthe, a potem musi zdążyć do domu, na herbatę u maman, na godzinędwunastą.Wróciła do pokoju, pozbierała swoje nuty i pożegnawszy się ze wszystkimi skierowałasię ku wyjściu. Pani pozwoli, że panią odprowadzę  rzekł pułkownik. Naturalnie, jakżeby pani mogła wracać sama po nocy!  dodała księżna. Poślę z paniąprzynajmniej, Paraszę.Kitty wiedziała, że Warieńka na wzmianką o konieczności odprowadzenia jej ledwo mogłapowstrzymać uśmiech. Ależ nie, zawsze wracam sama i nigdy mi się nie złego nie przytrafia  oświadczyławkładając kapelusz [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl