[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Posłuchaj, Boże.Zawrzyjmy układ.Jeśli brakuje ci czegoś do tygodniowej puli dusz, towez mnie.Ale nie zabieraj Holiday.Proszę.* * *Della siedziała w klinice weterynaryjnej, wykręcała ręce i przytupywała.Zadzwoniła doBurnetta, gdy tylko lekarz i Steve zabrali matkę i dziecko na zaplecze.Kiedy Burnett odebrał,miała tak ściśnięte gardło, że prawie nie mogła mówić.Zdołała tylko wykrztusić: Klinika doktora Whitmana. Holiday? zapytał. Tak jęknęła. Wszystko w porządku? Nie powiedziała. Nic nie jest w porządku.A potem zadzwoniła do Kylie, myśląc, że mogą się przydać jej uzdrowicielskie zdolności.Della syknęła.Akurat tym razem Kylie nie odebrała telefonu.Nagrała wiadomość. Holiday cię potrzebuje.Jesteśmy w klinice doktora Whitmana.Niecałe dwie minuty pózniej otworzyły się drzwi kliniki.Twarz Burnetta wykrzywiał ból.A ona myślała tylko o tym, jakie to było romantyczne, gdy bronił swojej żony przed komisjąJBF.Miłość do Holiday była częścią jego osoby i gdyby ją stracił, to tak, jakby stracił kończynę.Albo i gorzej.Serce.W tym momencie popłynęły jej z oczu łzy, które dotąd hamowała.Duże łzy, jedna zadrugą.Burnett nie pytał o szczegóły.Wyczytał z jej miny, jak poważna była sytuacja.Ruszył natyły kliniki.Dało się słyszeć głosy nalegające, by wyszedł.Głosy, o których Della wiedziała, że niezostaną wysłuchane.Burnett by jej nie zostawił.Nigdy nie zostawiłby Holiday.Dobry Boże, ale czy Holiday miała wybór, by nie zostawić jego?Della podciągnęła kolana pod brodę, objęła je i płakała dalej. Zabierz mnie zamiast niej.Zabierz mnie powtarzała. Hej! usłyszała czyjś głos.Steve.Della widziała go przez moment, gdy zabierali Holiday i dziecko, ale jeszcze nie mieliokazji porozmawiać.Otarła łzy i spojrzała na niego. I co z nimi? Dziecku nic nie będzie. A Holiday? zapytała, a ból dusił ją w piersi.Mina Steve a nie wskazywała na nic dobrego i Delli popłynęły po policzkach kolejne łzy. Rozdział 34Jest wciąż nieprzytomna powiedział Steve. Straciła sporo krwi, ale doktor Whitmanzrobił transfuzję i ma nadzieję, że zareaguje. Ma nadzieję? Nadzieję? Głos Delli drżał. Nie może zrobić nic więcej? Ona nie możeumrzeć zawołała. Nie może! Wracaj tam i powiedz, żeby coś zrobił!Steve usiadł obok niej i objął ją ramieniem.Wtuliła w niego twarz. Zrobiłaś kawał dobrej roboty, odbierając poród i przywożąc je tutaj tak szybko.Obiewciąż żyją dzięki tobie powiedział. Może twoi rodzice mają rację i powinnaś zostaćlekarzem. Nie.Przez cały czas czułam się okropnie.Jeśli ona umrze, to będzie z mojej winy.O Boże.To moja wina. Nieprawda wyszeptał jej w ucho, tak blisko, że czuła jego oddech. Nie trać nadziei.Della załkała. Ciii powiedział Steve. Holiday nie poddaje się łatwo.Wyjdzie z tego. A co, jeśli nie? zapytała Della, a ból ściskał jej pierś. Wiesz, jak bardzo się cieszyłana to dziecko? A teraz może się okazać, że dziecko jej nawet nie pozna! A Burnett& Holiday jestcałym jego życiem. Della wtuliła głowę w jego pierś, by nie widział jej łez, ale nie mogłapowstrzymać łkania.Steve głaskał ją po włosach i pocałował w czubek głowy. Musimy mieć nadzieję i się modlić.I wierzyć, że Holiday się ocknie.Sama mówiłaś,jak bardzo chce tego dziecka i kocha Burnetta.Ma mnóstwo powodów, by żyć.Della zamknęła oczy i przestała łkać.Oddech jej się uspokoił i pozwoliła, by ogarnęło jąjego ciepło.W głębi serca wiedziała, że muszą o sobie porozmawiać, ale to było tak nieistotnew porównaniu z tym, że życie Holiday wisiało na włosku.W myślach znów pomodliła się zaHoliday.Mocniej niż za cokolwiek w życiu.Ale Boże, już straciła Chana, a teraz może jeszczeHoliday.Della nie wiedziała, jak długo to trwało.Dziesięć minut czy trzydzieści.Ale w końcupojawił się doktor Whitman.Usiadła.Jego uśmiech natychmiast ją uspokoił. Wszystko będzie dobrze powiedział. Dzięki tobie. Popatrzył na Dellę.Prawie osunęła się z ulgi, aż Steve musiał ją podtrzymać.W tym momencie otworzyły się frontowe drzwi i wpadła przejęta Kylie. Gdzie ona jest? Jej głos był niższy, jak zawsze, gdy była w trybie obronnym. Na zapleczu odpowiedział doktor Whitman. Ale nic jej nie będzie. Co się stało? zapytała Kylie. Wygląda na to, że nastąpiło niewielkie przedwczesne odklejenie łożyska. Niewielkie? warknęła Della.To, co wydarzyło się w ciągu ostatniej godziny, napewno nie było niewielkie. Niewielkie nie znaczy niegrozne, ale gdyby było poważniejsze, dziecko na pewno bynie przeżyło, a Holiday mogłaby się wykrwawić na śmierć.I tak straciła mnóstwo krwi.Gdybystraciła trochę więcej& Muszę ją zobaczyć zawołała Kylie. Mogę pomóc.Jestem uzdrowicielką. Prosi do siebie Dellę odparł lekarz. Myślę, że możecie wejść obie, ale tylko nachwilę.Potrzebuje wypoczynku.I wcześniej obie musicie się umyć. Spojrzał na Steve a. Masz jakąś koszulę, którą mógłbyś pożyczyć Delli?Della dopiero wtedy uświadomiła sobie, że cała jest we krwi Holiday.Znów napłynęły jejdo oczu łzy.Steve zaprowadził Dellę i Kylie do łazienki na zapleczu, a potem przyniósł granatowąkoszulkę.Podał ją Delli i wyszedł.Kylie zamknęła drzwi. Wszystko w porządku? zapytała Kylie. Tak skłamała Della, a potem ściągnęła sztywną od krwi koszulkę i nałożyła tę odSteve a.Przyjemnie było czuć na skórze miękką i chłodną bawełnę.Przysunęła ją pod nos.Czułazapach Steve a.Brakowało jej tego zapachu.Brakowało jej Steve a.* * *Kiedy Della weszła i zobaczyła Burnetta trzymającego w ramionach swoje maleństwo,prawie znów się rozpłakała.Holiday była blada, ale uśmiechała się. Dziękuję zwróciła się do Delli, a potem skinęła głową w stronę Kylie. Nie mogliśmy wybrać drugiego imienia powiedział Burnett. Ale terazzdecydowaliśmy się na twoje drugie imię.Rose.Kylie zachichotała i spojrzała na Dellę. Masz na drugie Rose?Della zmierzyła Kylie złym wzrokiem, a potem spojrzała znów na Holiday. Nie dawajcie go jej powiedziała. Nienawidzę go.Brzmi jak imię gwiazdy porno! Nieprawda! odparł Burnett. Podoba mi się.Oto Hannah Rose James.Nosi imiona posiostrze Holiday i po tobie.Doktor powiedział, że uratowałaś je obie.Wygląda na to, że terazbędę musiał być dla ciebie miły. Nie liczyłabym na to odparła Della z nadzieją, że odrobina humoru powstrzyma jejłzy. Naprawdę przyjęłaś poród? zapytała Kylie.Della skinęła głową. Nie miałam wyboru.Holiday zagroziła, że jeśli ucieknę, poszczuje mnie aniołamiśmierci.Wszyscy się roześmieli. Przepraszam powiedziała Holiday, ale wciąż się uśmiechała [ Pobierz całość w formacie PDF ]