[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaczynał dostrzegać, jak tkanka wykorzystuje do budowy różne kawałki.Sporo z tego, co się tam działo, było zbyt małe, szybkie i złożone, by Alvin mógł to pojąć.Ale mógł skłonić swe ciało, by uwolniło wszystko, czego arteria potrzebowała do wzrostu.Potrafił wysłać to tam, gdzie należało.Po chwili arteria sięgnęła gnijącej tkanki.Musiał się trochę pomęczyć, ale w końcu odszukał koniec martwej tętnicy, połączył je razem i posłał do przyszytej skóry strumień krwi.Za szybko i za dużo.Poczuł ciepło krwi, dziesiątkami szczelin wyciekającej z martwego ciała.Skóra nie mogła zatrzymać wszystkiego, co tam pompował.Wolniej, wolniej, wolniej.Podążał za krwią, sączącą się raczej niż płynącą.Znowu łączył naczynia, tętnice i żyły.Starał się - jak najdokładniej naśladować układ w zdrowej nodze.Wreszcie skończył, chociaż tylko prowizorycznie.Mógł uruchomić normalny obieg.A kiedy popłynęła krew, wiele części przyszytej skóry wróciło do życia.Inne pozostały martwe.Alvin obmywał je krwią, ograniczał, rozbijał na składniki i elementy tak małe, że nie mógł ich już rozpoznać.Za to żywe części rozpoznawały je bez trudu, przechwytywały i zmuszały do pracy.Gdziekolwiek przeszedł Alvin, tam rosło żywe ciało.Wreszcie był tak zmęczony ciężką pracą i myśleniem o małych rzeczach, że zasnął wbrew własnej woli.- Nie chcę go budzić.- Musisz go ruszyć, żeby zmienić bandaż.- No, dobrze.Och, Alvinie, ostrożnie.Nie, ja to zrobię.- Przecież robiłem już takie rzeczy.- Ale przy krowach, Alvinie, nie przy małych chłopcach.Alvin Junior poczuł ucisk na nodze.Coś ciągnęło za skórę.Nie bolało już tak jak wczoraj.Był za bardzo zmęczony, żeby otworzyć oczy.Albo choćby zamruczeć, dając znak, że już nie śpi i słyszy, co mówią.- Wielkie nieba, Faith, musiał strasznie krwawić.- Mamo, Mary powiedziała, że mam.- Cicho bądź i uciekaj stąd, Cally! Nie widzisz, że mama martwi się o.- Nie krzycz na niego, Alvinie.Ma dopiero siedem lat.- Siedem lat wystarczy, żeby siedział cicho i nie przeszkadzał dorosłym, kiedy.popatrz tylko.- Nie do wiary!- Myślałem, że ropa będzie płynąć jak mleko z krowiego wymienia.- Zupełnie czysto.- I skóra odrasta.Zobacz.Twoje szwy chyba złapały.- Nie liczyłam, że skóra zostanie żywa.- Nawet nie widać kości.- Pan nas pobłogosławił.Modliłam się całą noc, Alvinie, i spójrz tylko, czego Bóg dokonał.- Powinnaś modlić się bardziej gorąco, żeby wyleczyć go do końca.Chłopak jest mi potrzebny w gospodarstwie.- Nie bluźnij w mojej obecności, Alvinie Millerze.- Kolki dostaję kiedy pomyślę, że Bóg zawsze się wśliźnie, by przypisać sobie zasługę.Może na Alvinie rany po prostu szybko się goją.Pomyślałaś o tym?- Popatrz, te twoje herezje go zbudziły.- Sprawdź, czy nie chce się napić.- Dostanie pić, chce czy nie.Alvinowi bardzo chciało się pić.Wyschło mu całe ciało, nie tylko usta.Musiał odzyskać to, co utracił we krwi.Przełknął jak najwięcej z przytkniętego do warg blaszanego kubka.Dużo pociekło mu na twarz i szyję, ale ledwie to zauważył.Liczyła się tylko woda, która spłynęła do żołądka.Chciał sprawdzić, co się dzieje w ranie.Ale powrót był za trudny.Nie mógł się skoncentrować.Zrezygnował, zanim dotarł do połowy drogi.Przebudził się znowu.Pomyślał, że znów jest noc albo ktoś zaciągnął zasłony.Nie mógł sprawdzić, ponieważ wysiłek otwarcia oczu okazał się zbyt duży.Powrócił ostry ból i coś może jeszcze gorszego: noga tak łaskotała, że z trudem hamował odruch drapania.Po chwili jednak znowu odnalazł ranę i znowu pomógł narastać warstwom ciała.Usypiając, pozostawił cienką, kompletną skórę.Pod spodem ciało nadal odnawiało poszarpane mięśnie i zrastały się kości.Ale nie będzie już strat krwi, nie będzie otwartej rany, która może spowodować zakażenie.- Popatrzcie, Bajarzu.Widzieliście kiedyś coś podobnego?- Skóra jak u niemowlęcia.- Może zwariowałem, ale gdyby nie łupki, to chyba nie trzeba by obwiązywać tej nogi.- Ani śladu rany.Macie rację, bandaż nie jest już potrzebny.- Może żona miała rację.Może Bóg spojrzał na nas łaskawie i sprawił cud.- Trudno przesądzać.Kiedy chłopak się zbudzi, może będzie mógł coś o tym opowiedzieć.- Nie ma mowy.Przez cały czas nawet nie otworzył oczu.- Jedno jest pewne, panie Miller.On już nie umrze.To więcej, niż można było wczoraj oczekiwać.- Miałem już składać mu skrzynię do grobu.Tak było.Nie miałem nadziei.Spójrzcie tylko, jak zdrowo wygląda.Chcę wiedzieć, co go chroni.Albo kto.- Cokolwiek by to było, panie Miller, chłopiec jest silniejszy.Warto o tym pomyśleć.Jego opiekun rozbił kamień, ale Al Junior złożył go z powrotem i ten opiekun nic nie mógł na to poradzić.- Sądzicie, że wiedział, co robi?- Musi mieć jakieś pojęcie o swojej mocy.Wiedział, co może zrobić z kamieniem.- Powiem wam szczerze, że nigdy nie słyszałem o takim talencie.Opowiedziałem Faith, jak to było z kamieniem, jak obciągnął go nie dotykając nawet dłutem tylnej strony.A ona zaczęła czytać z Księgi Daniela i krzyczeć o spełnieniu proroctwa.Chciała tu przybiec i uprzedzić chłopaka o glinianych stopach.Czy to już nie przesada? Religia doprowadza je do obłędu.Jeszcze nie spotkałem kobiety, która nie byłaby obłąkana religią [ Pobierz całość w formacie PDF ]