RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A jednak dosytni spokój jej zrzałych kształtówudzielał się jakby przez dłoń głaszczącą.W cielesnym wiewie kobiecej doli upraszczała sięjakoś spokojnie cała zagadka życia, a przygnębienie jej niedawne zamieniło się w niepokójrzewny i bezradność zahukaną, rade przytulić się bierną myślą do cudzego bodaj szczęścia.Lena wskazała jej pokój dzisiejszego noclegu i wiodła tymczasem na krótką pogawędkę doswojej alkowy.Lecz w progu zatrzymały się obie zdumione.W mgłą jakby zasnutej poświacie ampli stała Ola owinięta w swą rotundę.Na podniesio-nym kołnierzu i twarzy bladej, niby w podwójnej ramie w ton zatartej bieli, pulsowały te jejżółte oczy swym niepokojem ciągłym.I zatrzymały obie kobiety w progu niemym pytaniemprzerażenia.A postrzegając, że witało ją tu tylko zdumienie, stała się wraz cierpką. Jak myślisz, Leno  rzekła zamykając powieki jakoś boleśnie  jak myślisz: gdyby takgdzie indziej na świecie, u innego narodu, wśród innych kobiet?.Przecież wieść taka doby-wa kobietom z serca.no, to ostatnie! O czym ty mówisz? O wojnie. Ach, tak!72  Więc ty nie pomyślałaś nawet o tym  mówiła nie otwierając wciąż oczu  że oni idą,będą szli tygodnie, miesiące, lata może pod twoimi oknami w przemarszach głuchych  naniepowroty.Nina zipnęła gwałtownie. Kto taki?  pytała Lena cierpko. No: mężowie, bracia, kochankowie. Tak się to mówić zwykło w takich razach uroczystych.Tylko cała wzniosłość tego niejest chyba po naszej stronie.Będą szli niemo i tępo.Cóż innego dać im mogą kobiety? Zaśmężowie nasi?  zaśmiała się  eśli któremu z nich branka rzeczywiście grozi  poczęła ma-chać niedbale ręką  wykręcą się, wyszachrują z tego  ambarasu , na to, by tąże kartą fatalnązagrać może wnet na swoje zyski i dochody w szczęku broni cudzej.Tu Nina podniosła na nią oczy zdumione. Mówisz tak, jak gdybyś chciała. Być wdową po niewczesnym bohaterze, dać się spalić na stosie wraz z jego koniem i byćpochowaną we trójkę pod takim wielkim kurhanem.Uspokój się, moja droga: nie marzę otym.Chcę tylko powiedzieć, że nasi mężowie, tak bardzo zresztą słusznie roztropni i wykrętniw wojnie pokojowej, dają nam wesołą naukę giętkości.Nie zmarnowaną.Oj, nie!Rzuciła się niedbale na łóżko.Z dalszych półsłówek raczej i przemilczeń Oli dowiedziałysię rychło obie, że ów młody muzyk, który jej tu szukał, otrzymał był przed kilkoma dniamijakieś wezwanie wojskowe, do którego nie przywiązywał zbytniej wagi: wynikało tedy, że ion będzie musiał iść na wojnę.I bodajże jego spodziewała się ona zastać tu jeszcze.Obie ko-biety, wiedząc o tym panu Tańskim, z którym wyszła i od którego prawdopodobnie powraca,spojrzały na nią z błyskiem przerażonego zdumienia za to dziwne przeplatanie się uczuć jed-nego wieczora.Pod tym ich wzrokiem zatuliła się cała drżąca i przybladła jeszcze bardziej, awąziutkie dłonie, wysunąwszy się z ukrycia rotundy, sięgnęły jak macki drżące skroni obu.Trzepotało się w niej serce, a ta nerwów dygotka nasycać wnet jęła atmosferę samą.Jej oczyogromne zdawały się wciąż dziwić, że wszystko naokół jest tak spokojne, jak gdyby nic niezaszło: jasnym było, że zwichrzone w sobie istnienie chwyta się całą siłą wyobrazni wici zda-rzenia wielkiego w nadziejach, że oto świat się odwróci, życie przeinaczy, dusza z sobą uładzii odnowi się w czymś nieokreślonym.Jej przyjaciółka tymczasem, cała na wznak wyciągnięta, pogoniła swoje myśli.Założyw-szy pod głowę ramiona obnażone aż po pachy, zapatrzyła się gdzieś błędnie. Cha, cha! ten pułkownik!  roześmiała się krótko. Widzisz, ja zaczęłam już było rap-sod wojenny i uderzyłam czołem  w śmieszność.Ale co ty tak na mnie patrzysz, Nino?Oczy zaokrąglone takie, pytające, i te łzy wciąż jeszcze na nich zastygłe.No, ciupa  co to-bie? Chodz tu do mnie, przysiądz się. Ja ciebie wcale nie rozumiem! I nie trzeba ci tego, dziecko, bynajmniej do szczęścia. Tylko smutno mi strasznie.I za siebie, i za Olę, i za ciebie. To sobie popłacz troszkę.Tutaj!  mówiła, pochylając jej głowę ku poduszkom.Jakoż Nina nie kazała sobie tego powtarzać po raz drugi, bo ledwie pieściwych puchówczołem tknąwszy, wybuchnęła spazmem w łzy zasobnym, rozdygotanym bezradnie, wypła-kującym sowicie w poduszki cały rozstrój duszy dzisiejszy. Patrz, twoje  nerwy !  zwróciła się Lena z wymówką do Oli.I bynajmniej nie starającsię uspokajać tamtej, muskała ją po głowie, jak gdyby mówiąc:  Wypłacz się, wypłacz! I takją głaszcząc, nie przerywała sobie rozmowy; podnosiła tylko głos wobec tamtych spazmów. Nie wiem, jak by tam było gdzie indziej na świecie, wśród innych kobiet, wiem tylko,jak u nas być musi.Właśnie tak! I gdyby mnie wraz z tobą zebrało się również na łzy, opła-kiwałybyśmy pono przede wszystkim siebie.No, dosyć!  zwróciła się surowo do Niny,potrząsając jej ramieniem. Dosyć już!73 Tedy i Nina zdecydowała niebawem, że już dosyć, i wyciągniętą w tył ręką prosiła ochustkę do otarcia łez [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl