[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak mam go wezwać? zastanawiała się.Zaśpiewać? Czy użyć magii pieśni, aby wiedział, że tu jestem? A może przyjdzie bez wezwania, wiedząc, że czekam.?Jakby w odpowiedzi na te pytania wody Chard ucichły, a ich powierzchnia stała się gładka jak szkło.Ucichł także las wokół i nawet odległy szum wodospadu przygasł i zniknął.Woda zaczęła łagodnie wrzeć, marszcząc się i pieniąc, jak ciecz mieszana w wielkim kotle.W porannym powietrzu uniósł się pojedynczy, jasny i słodki dźwięk.Z głębi Chard wynurzył się Allanon.Jego wysoka, szczupła postać była wyprostowana i odziana w czarne szaty.Przeszedł ciche wody rzeki, unosząc twarz w cieniu kaptura.Ciemne oczy patrzyły twardo i badawczo.Nie wyglądał jak zjawa Bremena.Jego ciało nie było przezroczyste i nie unosiła się wokół niego mgła, która spowijała cień jego ojca, ani nie otulał go śmiertelny całun.Brin pomyślała nagle, że Allanon nigdy nie umarł.Podszedł bliżej i przystanął, zawieszony w powietrzu ponad wodami rzeki.- Allanon - wyszeptała.- Czekałem na ciebie, Brin Ohmsford - odpowiedział miękko.Przyjrzała mu się bliżej, dostrzegając teraz blade lśnienie wody poprzez ciemne szaty.Migotała leciutko i Brin wiedziała już, że druid naprawdę nie żyje i stoi przed nią jedynie jego cień.- Skończone, Allanonie - odezwała się i nagle poczuła, że trudno jej mówić.- Ildatch została zniszczona.Zakapturzona głowa pochyliła się nieco.- Zniszczona przez moc magii elfów, ukształtowanej i ubarwionej pieśnią.Ale również przez moc jeszcze większą - przez miłość, Brin.Miłość, która łączy ciebie i brata.Kochał cię zbyt mocno, aby przegrać.Nawet jeśli przybył za późno.- Tak, Allanonie.Przez miłość także.- Ta, która ocala i niszczy.- Czarne oczy zwęziły się.- Moc twojej magii stworzyła dwie twoje postacie i ujrzałaś, jak niszcząca może to być siła.Pokusa jest straszliwa, a zachowanie równowagi trudne.Ostrzegałem cię, ale moje ostrzeżenie nie wystarczyło.Zawiodłem cię.Szybko pokręciła głową.- To nie ty mnie zawiodłeś.To ja sama.Ręka druida uniosła się spod szat i Brin odkryła, że może przez nią widzieć.- Nie mam wiele czasu, więc posłuchaj mnie uważnie, Brin.Nie pojmowałem wszystkiego, co powinienem był pojmować z czarnej magii.Oszukiwałem sam siebie, tak jak powiedział ci Grimpond.Wiedziałem, że magia pieśni może być tym, przed czym ostrzegał mnie ojciec - błogosławieństwem i przekleństwem - ponieważ jej posiadacz może zarówno niszczyć, jak i ocalać.Ale ty masz rozum i serce i dlatego sądziłem, że nic ci nie zagraża, dopóki się nimi kierujesz.Nie wziąłem jednak pod uwagę prawdy o Ildatch i tego, że czarna magia może przerosnąć nawet kogoś stworzonego, żeby nią władać.Prawdziwym niebezpieczeństwem była zawsze księga - unicestwiała wszystkich, którzy pragnęli posiąść magię, od czasów lorda Warlocka aż do Widm Mord.Wszyscy oni byli sługami Ildatch i nie była ona jedynie nieożywionym zbiorem stronic, na których zapisano magiczną wiedzę.Ona żyła i była złem i pokusą dla każdego, kto zapragnął jej mocy.- Allanon pochylił się niżej.Przez krawędzie jego ciemnych szat przeświecało słońce, jak gdyby były wystrzępione.- Zawsze chciała, abyś do niej przyszła, ale najpierw postanowiła cię wypróbować.Za każdym razem, kiedy używałaś magii pieśni, pokusa posiadania magicznej mocy stawała się coraz silniejsza.Zdawałaś sobie z tego sprawę, niemniej jednak nie potrafiłaś się jej oprzeć.A mnie nie było, aby ci powiedzieć, co się dzieje.Kiedy zeszłaś do Maelmord, stałaś się podobna do tych, którzy służyli księdze, i wierzyłaś, że tak być powinno.Ildatch pragnęła, żebyś w to wierzyła.Chciała, abyś stała się jej własnością.W porównaniu z tobą nawet potęga Widm Mord była bez znaczenia.Oni nie zostali zrodzeni z magii, tak jak ty.W tobie Ildatch znalazłaby broń potężniejszą niż jakakolwiek, która jej służyła.Potężniejszą nawet od lorda Warlocka.Brin wpatrywała się w niego z niedowierzaniem.- A zatem powiedziała prawdę, mówiąc, że czekała na mnie.Że istnieją więzy, które nas łączą.- Pokrętną półprawdę - ostrzegł Allanon.- Twój duch tak się do niej zbliżył, że potrafiła sprawić, abyś w to uwierzyła.Potrafiła przekonać cię, że naprawdę jesteś mrocznym dziecięciem swoich własnych lęków.- Ale pieśń także to potrafiła.- Pieśń potrafiła uczynić cię.kimkolwiek.Zawahała się.- I nadal może to zrobić?- Nadal.Zawsze.Brin patrzyła, jak postać druida zbliża się do miejsca, gdzie stała.Przez chwilę pomyślała, że wyciągnie dłoń i pociągnie ją do siebie.Ale zamiast tego szczupła twarz uniosła się i spojrzała poza nią.- W Hadeshorn przepowiedziano moją śmierć.Moje odejście z tego życia zostało postanowione.Ale wraz ze zniszczeniem Ildatch musi też zginąć czarna magia.Koło czasu obraca się i ten wiek ma się ku końcowi.Mój ojciec wreszcie jest wolny.Odszedł do pozostałych, którzy tak długo się go wypierali.Nie jest już związany ani ze mną, ani swoim ślubowaniem dla ras czterech krain.Okryta kapturem głowa pochyliła się raz jeszcze do Brin.- A teraz ja też odchodzę.Po mnie nie przyjdzie już żaden druid.Ale ich przesłanie trwa teraz w tobie.- Allanonie.- wyszeptała, potrząsając głową.- Posłuchaj mnie, dziewczę z Yale.Krew, którą naznaczyłem twoje czoło, i słowa, które wypowiedziałem, dokonały tego.Jesteś spadkobierczynią nadziei moich i mojego ojca.Nie obawiaj się.Nie spotka cię z tego powodu żadna krzywda.Ostatnia magia mieszka teraz w tobie i twoim bracie, we krwi twojej rodziny.Tam też pozostanie, bezpieczna i chroniona.Nie będzie potrzebna w wieku, który nadchodzi, nie znajdzie się dla niej zastosowanie.Inna nauka będzie dla ras lepszym i prawdziwszym przewodnikiem.Ale uważaj.Nadejdzie czas, odległy, czas nie narodzonych jeszcze pokoleń Ohmsfordów, kiedy magia znowu będzie potrzebna.Tak jak zawsze, koło czasu obróci się raz jeszcze.Dzieci domu Shannary zostaną wezwane, aby ponieść dalej przesłanie, które ci dałem.Przechowuj je dla świata na ten dzień.- Nie, Allanonie.Nie chcę tego.Ale jego dłoń uniosła się w surowym geście i uciszyła ją.- To już postanowione, Brin Ohmsford.Tak jak mnie mój ojciec, tak ja wybrałem ciebie - dziecię mego życia.Patrzyła na niego z rozpaczą, nie mogąc wydobyć słowa.- Nie bój się - wyszeptał.Zrezygnowana, skinęła głową.- Spróbuję [ Pobierz całość w formacie PDF ]