RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Umowa stwierdza:Ja,niżejpodpisany…………………….oświadczam, że rozumiem regulamin ośrodkaREACH,zktórymzostałemszczegółowozapoznany, i zgadzam się przestrzegać jegozasad.Niniejszym potwierdzam, że mamświadomość, iż w razie nieprzestrzeganiaregulaminu z jakiegokolwiek powodu zostanępoddany działaniom dyscyplinarnym, które mogą obejmować zamknięcie w areszciedomowym,dodatkowekonsultacjei/lubwykluczenie z programu REACH.Znaczy to tyle, co:Ja,niżejpodpisany…………………….przekazuję swoją wolność w ręce personeluREACH.Podpisując tę umowę, wyrażam zgodęna to, że inni ludzie będą mi dyktowali, jak mamżyć, i że podczas pobytu w Kolorado będęskazany na żałosną egzystencję.Starając się za wiele nie myśleć, gryzmolęswoje nazwisko na kartce i podaję jąWestfordowi do podpisania.Chcę już z tymskończyć i zrobić kolejny krok.Nie ma sensu sięspierać.Po złożeniu podpisów papier trafia domoich akt, wychodzimy z gabinetu i każą mimeldować się w REACH nie później niż opiętnastej od poniedziałku do piątku, bo wprzeciwnym razie popełnię wykroczenie.Zwalili mi na głowę tyle zasad, których mamprzestrzegać, że naruszenie którejś z nich jest tylko kwestią czasu.20.KiaraNie widziałam Carlosa od rana.Cała szkołahuczy od plotek na temat piątkowej imprezy.Wszyscy zachodzą w głowę, co się stało znajnowszym uczniem ostatniej klasy liceumFlatiron.Słyszę, jak ktoś mówi na korytarzu, że Carlos spędził weekend w areszcie; ktoś innystwierdza,żezostałdeportowanyjakoprzebywający tu nielegalnie cudzoziemiec.Siedzę cicho i nie informuję nikogo, że Carlos z namizamieszkał,chociażmamochotękrzyknąć, żeby się zamknęli i nie rozgłaszaligłupich plotek.Podczas lunchu siedzimy z Tuckiem tam,gdzie zwykle.– Nie mogę w piątek pozować – mówi.– Dlaczego?– Mama chce, żebym jej pomógł z grupąposzukiwaczy przygód, którą prowadzi w tenweekend.Brakuje im instruktorów.– Moje panie będą niepocieszone.Kiedy powiedziałam im, że na zajęciachplastycznych pojawi się dwoje żywych modeli,były bardzo podekscytowane.I nie przeszło imnawet wtedy, gdy wyjaśniłam, że pozowaćbędziemy ja i mój przyjaciel Tuck, a do tego w żadnym wypadku nie wystąpimy nago, tylko wkostiumach.– Niech ktoś inny z tobą pójdzie.– Na przykład kto?– Mam! – woła.– Poproś Carlosa.Kręcę głową.– Nie ma mowy.Jest wkurzony jak diabli, żego w piątek zwinęli.Raczej nie ma nastroju, żebyrobić innym przysługi.Wciąż mnie prowokuje, aja nie mogę wtedy opanować jąkania.Tuck chichocze.– Jeśli nie możesz wykrztusić słowa, to pokażmu środkowy palec.Tacy faceci jak Carlosdobrze reagują na mowę gestów.W tym momencie Carlos wchodzi do stołówki.Wszystkie oczy zwracają się w jego stronę.Gdybymbyłanajegomiejscu,toprzynajmniejprzezmiesiącunikałabymstołówki jak ognia.Ale nie jestem.Sprawiawrażenie, jakby w ogóle nie zwracał uwagi, żewszyscy się na niego gapią i przekazują sobieszeptem najnowsze plotki.Idzie prosto dostolika, przy którym zwykle siada, i nie mazamiaru nikogo przepraszać.Podziwiam jegopewność siebie.Kumple udają, że go nie widzą, tylko Ramzaprasza Carlosa, żeby usiadł obok niego.I na tym koniec przedstawienia.Ram jest popularnyw szkole, więc jeśli aprobuje Carlosa, to nagle fakt, że go zapuszkowali, przestaje miećznaczenie.Po lunchu Carlos jest przy swojej szafce.Klepię go w ramię.– Dzięki, że przywróciłeś stary kod.– Nie zrobiłem tego po to, żebyś mnie uważałaza miłego gościa – mówi.– Po prostu nie chcę, żeby mnie wsadzili i wyrzucili ze szkoły.Z początku Carlos nie dbał o obecność nalekcjach i o to, żeby go nie wyrzucili.Teraz wydalenie ze szkoły stało się bardziej realne,więc walczy, żeby się utrzymać.Groźbawyrzucenia chyba sprawia, że tym bardziej chcezostać.21.CarlosPan Kinney, przydzielony mi pracowniksocjalny, wita mnie w holu ośrodka REACH.Wgabinecie kładzie przede mną żółtą kartkę.Nagórze zapisane jest moje imię, a pod nimznajdują się cztery wolne linie.– Co to jest? – pytam.Już oddałem im swojeżycie.Czego jeszcze ode mnie chcą?– Karta celów.– Co takiego?– Karta celów.– Kinney podaje mi ołówek.–Chcę, żebyś zapisał cztery cele, jakie sobiestawiasz.Nie musisz robić tego teraz.Pomyśl o tym dziś wieczorem i jutro mi oddaj kartkę.Oddaję ją od razu.– Nie mam żadnych celów.– Każdy ma jakieś cele – mówi.– A jeśli nie masz, to powinieneś.Cele nadają życiu kieruneki sens.– Skoro żadnych nie mam, to nie mogę ich zapisać.– Taka postawa to droga donikąd – stwierdzaKinney.– To dobrze, bo nigdzie się nie wybieram [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl