[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chwilę później pod ciosami Piemura osunął się cały kawał stoku, a krótkotrwała lawina zwaliła młodzieńca z nóg.Otrzepał się i zajrzał w powstałą wyrwę.- Rzeczywiście, w środku jest pusto! - krzyknął.- Dobrze - odpowiedział Robinton.- Teraz zawołaj Farli do pomocy.Jaszczurki są lepszymi kopaczami niż ktokolwiek z ludzi Esselina.Moje przeczucie jest wielkie jak nigdy dotąd.- To miejsce rodzi przeczucia - wymamrotał Piemur, gdy Farli i Zair zaczęły kopać z całych sił.- Spokojnie! Spokojnie! - krzyknął, kiedy grudki trawy i ziemi poleciały prosto na niego.- Czy już coś widzisz, Piemurze? - spytał Mistrz Robinton ze swego stanowiska.- Daj mi trochę czasu! - odparł czeladnik.Kiedy otwór był już dostatecznie duży, Piemur zajrzał ostrożnie.- Jest za ciemno, by dojrzeć szczegóły, ale to jest na pewno wykonane przez ludzi.Czy powinienem wysłać Farli po świecę?- Wyślij, proszę! - w głosie Harfiarza zabrzmiało podniecenie.- Jak duży jest otwór?- Nie dość duży, by wejść.- Piemur i Zair znów zabrali się do kopania.Zanim Farli powróciła trzymając po jednej świecy w każdej łapce, otwór był już dość duży, by się przecisnąć.Obie ogniste jaszczurki weszły do środka.Ich świergot odbił się echem w mroku.Tymczasem Piemur zmagał się z krzesiwem, by zapalić świecę.- Masz coś? Cokolwiek? - Mistrz Harfiarz aż się trząsł z niecierpliwości.- Daj mi szansę! - czeladnik wyciągnął rękę ze świecą i oświecił wnętrze pomieszczenia.- Wchodzę! - oznajmił.- Ja też!- Nie dasz rady! Poczekaj.- było już za późno, by powstrzymać Harfiarza.Piemur złapał Robintona za ramię, by mu pomóc odzyskać równowagę.Obaj usłyszeli trzeszczenie czegoś pod stopami.Obniżywszy światło ujrzeli na podłodze mnóstwo połyskujących odłamków szkła.Harfiarz odsunął stopą okruchy i przykucnął, by dotknąć podłogi.- Myślę, że to jakiś rodzaj cementu.Nie jest tak gładka, jak gdzie indziej - kiedy wstawał, płomień obu świec zamigotał.- Powietrze jest tu świeże, nie tak jak w długo zamkniętych pomieszczeniach - zauważył.- Pewnie ze względu na tę zapadniętą ścianę.Powinniśmy poszukać pęknięć po przeciwnej stronie wzgórza - zauważył Piemur.- I pozwolić, by Breide przyleciał tu zaraz szukać czegoś, co mógłby dać Toricowi? - parsknął Harfiarz.Trzymając świecę w górze, Piemur przeszedł kilka kroków w lewo, a potem wydał z siebie pełne zdumienia westchnienie.- Twoje przeczucie, Mistrzu, sprawdziło się - powiedział podchodząc szybko do ściany.Światło ujawniło wiszącą tam grupę prostokątów.- Mapy? - pełnym szacunku muśnięciem Piemur odgarnął warstwy pyłu i popiołu, by odsłonić skarb ukryty przez niezliczone Obroty.- Mapy!- Czego oni używali? - wyszeptał Mistrz Robinton delikatnie wycierając kurz z innej karty.- Na Pierwsze Jajo! - z niedowierzaniem obrócił się ku czeladnikowi.- Nie tylko kontury, ale i nazwy! Landing! Oni nazwali ten płaskowyż: “Landing”!- Bardzo oryginalne!- Monaco Bay, Cardiff! Największy wulkan nazywa się Gerben.To wszystko tutaj jest, Piemurze!- Nawet Paradise River! - Piemur wiódł palcem wzdłuż linii wybrzeża, pozostawiając zygzakowaty ślad w kurzu.- Sadrid, rzeka Malay, Boca.i popatrz tylko, dotarli aż do Południowej Warowni!Zair i Farli powracający z własnych poszukiwań przerwali im te zachwyty.- Szybko, Piemurze.Zobacz, czy możesz wyciągnąć te gwoździe.Nie możemy pozwolić, aby Breide to zobaczył!Robinton już wyjął nóż i pracował nad jedną z większych map.Gwoździe wyszły łatwo.- Zwiń je.Damy je Farli i Zairowi, żeby zaniosły za nas.Urwij pasek materiału z dołu koszuli i zwiąż je.Jest za wcześnie, żeby Toric odkrył, jak małą część Południowego Kontynentu właściwie zagarnął.- Breide był daleko na drugim końcu wykopalisk, prawda?- Tak, ale na pewno zobaczył, że szperacze odchodzili od nas.On jest podejrzliwy.- Dziwię się, że go tu wpuszczają - powiedział Piemur zawiązując trzy mapy.- Lepiej mieć do czynienia z draniem, którego się zna - odrzekł Harfiarz.- Zair! Weź to do Warowni Cove.Szybko!Zair schwycił rulon tak długi, jak rozpiętość jego skrzydeł, przycisnął go pazurami do brzucha i błyskawicznie zniknął.Piemur podał Farli drugą przesyłkę i polecił, by poszła w ślady Zaira.Harfiarze usłyszeli, jak ktoś ich nawołuje.- Popatrzmy, co się jeszcze da zobaczyć - powiedział Mistrz Robinton i ruszył w kierunku na wpół otwartych drzwi.- A jeśli znajdziemy jeszcze coś, co powinno się ukryć? - spytał Piemur.- Coś wymyślę.Znaleźli się w korytarzu.Po obu stronach znajdowały się szeregi drzwi.Szybkie spojrzenie za każde z nich nie ujawniło nic bardziej obiecującego, poza zwykłymi porzuconymi drobiazgami.Na końcu korytarza był hali wypełniony szczątkami czegoś, co musiało być schodami, zanim się zawaliła południowa ściana.Obaj usłyszeli cichy szmer - nieomylny znak ucieczki tunelowych węży.- Czy sądzisz, że węże mnożą się tu tak jak przeczucia, Piemurze? - Harfiarz podniósł świecę wysoko, by zajrzeć w górę w otwór klatki schodowej.- To niezwykłe! Tak wiele z tego, co zbudowali, wydaje się niezniszczalne.- Może ten budynek miał coś do czynienia z latającymi statkami.- Ciekawe, co jest tam na górze - powiedział Harfiarz przywołując Piemura.Ujrzeli tylko pęki zwisających białych korzeni.- Mistrzu Robintonie! - ostry okrzyk sprawił, że Harfiarz aż drgnął.- Obleczmy nasze rozczarowanie w godne miny, Piemurze!Kiedy wracali, Piemur zauważył kwadratową wywieszkę na drzwiach pokoju, z którego weszli do korytarza.Zdjął ją bez trudu i ujrzał duże litery, tak wyraźne, jak tego dnia, gdy je napisano.Breide razem z lawiną ziemi wtoczył się do pomieszczenia.- Wszystko w porządku? Znaleźliście coś?- Głównie węże - pochmurnie odparł Piemur.- I to! - podniósł wywieszkę, na której napisano: “Przerwa śniadaniowa”.Władcy Weyru Fort i Benden, Lordowie Warowni Jaxom i Lytol oraz Mistrzowie Fandarel, Wansor i Sebell spotkali się w Warowni Cove, by obejrzeć nowe mapy.Wilgotnym płótnem starto wszelki pył i osady, aż Mistrz Fandarel był zaskoczony czystością powłoki, która ochraniała powierzchnie.Były tu dwie mapy Południowego Kontynentu, każda z inną legendą.Największa, z nazwami nadanymi przez jej autorów, pokazywała wyraźnie wydzielone obszary.Druga odwzorowywała każdy detal terenu, a nawet głębokości rzek i oceanów.Trzecia, najmniejsza mapa Kontynentu, gdzie napisy były wykonane malusieńkimi literkami, pod każdą nazwą miała szereg cyfr [ Pobierz całość w formacie PDF ]