RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na koniec zbiry ustawiły się wzdłuż linii brzegu, rechocąc i wykrzykując sprośności.W uszach Władców Warowni wciąż pobrzmiewały te wrzaski, nie pozwalające zapomnieć o hańbiącej klęsce, gdy ruszyli drogą do Fortu, do najbliższego posterunku granicznego.Tam wreszcie mogli dać ujście stłumionym uczuciom i złościć się, że nie przybyli do Faksa na czele większego wojska, by wiedział, że serio my ślą o zbrojnej walce i zadaniu mu klęski, w razie gdyby porwał się na kolejny napad.Robinton wziął ze sobą coś do jedzenia i do picia, a że nie mógł dłużej słuchać bezużytecznego gardłowania, odszedł na tyle daleko, by nie docierały do niego te wyrzekania: powinno się powiedzieć, zrobić lub zasugerować to czy owo, albo uciec się do innych gróźb.Czuł, że — w obliczu zbrojnych zastępów w otoczeniu Faksa — lordowie mieli szczęście, że uszli bez szwanku, z wyjątkiem zbrukanego honoru i godności.Ten wyjazd od samego początku nie miał sensu i tylko wystawił ich wszystkich na pośmiewisko, ale trzeba było przecież jakoś zaprotestować! Tyle wiedział.Szkoda, że R’gul nie pozwolił jeźdźcom zawieźć ich na smokach do Nabolu… wtedy odwrót nie byłby tak katastrofalny.Ale R’gul nie zgodził się na skorzystanie ze smoczych skrzydeł i grzbietów, twierdząc, że doskonale zna opinię Faksa o jeźdźcach i nie zamierza ryzykować życiem kolejnego jeźdźca i kolejnego smoka.Robinton upierał się, że konfrontacja z Faksem w ogóle nie ma sensu.Nie brakło mu odwagi, ale nie miał ochoty na to, co właśnie się zdarzyło: by Faks z pogardą i lekceważeniem odniósł się do protestu Władców.Wiadomo było, że ten łotr ma ich wszystkich w nosie.— Pomysł do niczego i tyle — powiedział mu ktoś przez ramię.O mało co nie upuścił klahu i jedzenia.Wyjęły mu je z rąk brudne palce.— Możesz przynieść jeszcze, bo umieram z głodu.Od trzech dni nic nie piłem.Powinieneś ich przekonać, żeby zrezygnowali z tej wyprawy.Faks ciągle pęka ze śmiechu.— Gdzie byłeś, Łaps? — spytał Robinton, odzyskując zimną krew.Powinien był wiedzieć, że Łaps będzie obserwował ten cały żałosny epizod.— Tam, skąd dobrze widać.— Szpieg potrząsnął głową.Pochłaniał jedzenie, prawie go nie gryząc.Popił winem i przełknął następny kęs.— Ściągnę coś jeszcze dla ciebie na drogę powrotną — powiedział Harfiarz.— To znaczy, jeśli zamierzasz wracać.— Och, jestem tam potrzebny bardziej niż kiedykolwiek, zapewniam cię.— Łaps wepchnął sobie resztę kanapki do ust, wzniósł oczy do nieba, zgorszony własną żarłocznością, i zaczął pospiesznie przeżuwać.Wychylił ostatni łyk i oddał kubek Robintonowi prawie z żalem.— Jest gdzieś tego więcej?— Przyniosę jeszcze, dla ciebie i dla siebie — odpowiedział Robinton, przemknął się z powrotem do obozu i zgarnął bukłak i torbę przytroczoną do siodła, pełną suszonego mięsa na podróż.Wszyscy byli tak zaaferowani wygłaszaniem własnych błyskotliwych uwag po fakcie, że w ogóle nie zauważyli jego zniknięcia i ponownego pojawienia się przy ognisku.— Masz… — Przerwał, widząc, że Łaps oparł się o pień drzewa i zasnął jak suseł.Usiadł w nadziei, że bohaterski człowieczek przebudzi się i opowie mu o swoich planach.Sądząc z błysku w oku, Łaps zdążył już wymyślić kilka interesujących sposobów dokuczenia Faksowi.Robinton sam już niemal zasypiał, gdy usłyszał, jak ktoś woła go po imieniu.Zostawił więc Łapsowi bukłak i jedzenie i wrócił tam, skąd przyszedł.Rozdział XIXKatastrofalna konfrontacja z Faksem przyniosła jednak coś dobrego.Mistrz Kowalski Fandarel wycofał z „Siedmiu Warowni” wszystkich Mistrzów.Pozostałe Cechy poszły za jego przykładem.Faks był tak zajęty fetowaniem zagarnięcia Ruathy, że nie zorientował się od razu, co się stało.Potem zaczął skarżyć się w głos i na różne sposoby kusić Mistrzów do powrotu.Nie odważył się nawet mścić na tych czeladnikach, którzy pozostali; zresztą większość wymknęła się po kryjomu z jego ziem.Nawet Mistrz Górników z Cromu wyniósł się ze swojej siedziby i znalazł dla siebie nowe miejsce w jednym z Cechów Kowalskich w Telgarze [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl