RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przez jakiś czas znajdował drogę przez tunele bez kłopo­tów, gdyż większość orków zdawała się być daleko, zajęta pracą nad jakimś wielkim projektem.Czarodziej przez chwi­lę zastanawiał się, czy Grim Batol szykuje się do bitwy.W tej chwili Sojusz musi naciskać na siły orków w północnym Khaz Modan.Grim Batol będzie musiało poprzeć swoich braci, żeby zachować nadzieję na odepchnięcie ludzi i ich sojuszników.Jeśli tak, to ta aktywność będzie z korzyścią dla Rhonina.Nie tylko sprawa ta będzie zaprzątać umysły orków, ale też zmniejszy się ich liczba.Z pewnością każdy jeździec z wytresowanym smokiem znajdzie się wkrótce na niebie, w dro­dze na północ.Zachęcony tym Rhonin ruszył szybciej i pewniej, przez co kilka chwil później prawie wpadł w ramiona pary potężnych orczych wojowników.Całe szczęście oni byli jeszcze bardziej zaskoczeni jego widokiem niż on ich.Rhonin natychmiast uniósł dłoń, wypo­wiadając zaklęcie, które miał nadzieję zachować na bardziej niebezpieczną sytuację.Najbliższy z orków, z brzydką twarzą wykrzywioną wście­kłością, właśnie sięgał po przewieszony przez plecy topór.Zaklęcie Rhonina uderzyło go prosto w pierś, rzucając potężnym wojownikiem o najbliższą ścianę.Gdy ork uderzył w nią, zatopił się w kamieniu.Przez chwilę pozostał widoczny zarys jego ciała, z ustami nadal otwartymi w furii, jednak wkrótce nawet to zniknęło.Nie pozostał ża­den ślad po gwałtownym końcu istoty.- Ludzki śmieć! - zaryczał drugi ork z toporem w dłoni.Zamachnął się w stronę Rhonina.Ze ściany poleciały odłamki kamienia, gdy czarodziejowi udało się uskoczyć.Ork rzucił się do przodu, jego duża, brudnozielona postać wypeł­niała wąski korytarz.Tuż przed oczami Rhonina zawisł na­szyjnik z wysuszonych, skurczonych palców: ludzkich, elfich i innych.Do tej kolekcji wróg bez wątpienia miał zamiar do­dać i jego.Ork zamachnął się jeszcze raz.Tym razem był nie­bezpiecznie blisko przecięcia maga wzdłuż na dwie części.Rhonin popatrzył na naszyjnik, w jego umyśle pojawił się okrutny pomysł.Wskazał nań palcem i wykonał odpowiedni gest.Zaklęcie sprawiło, że ork na chwilę przerwał, ale nie wi­dząc efektu, zaśmiał się złośliwie z żałosnego, małego czło­wieczka.- Chodź! Skończę z tobą szybko, czarodzieju!Kiedy jednak uniósł topór, drapanie sprawiło, że ork spoj­rzał w dół, na pierś.Palce z naszyjnika, ponad dwa tuziny, dotarły do jego gardła.Ork upuścił topór i próbował je odciągnąć, lecz wbiły się za mocno.Zaczął kaszleć, gdy palce uformowały swego rodzaju makabryczną rękę, odcinającą mu dopływ powietrza.Rhonin cofnął się, gdy ork zaczął się dziko rzucać, próbu­jąc oderwać mściwe członki.Czarodziej planował, że zaklę­cie będzie tylko przerywnikiem, zanim nie wpadnie na po­mysł czegoś bardziej ostatecznego, lecz odcięte palce wyraź­nie wzięły sobie do serca tę okazję.Zemsta? Nawet jako mag,Rhonin nie potrafił uwierzyć, że duchy wojowników zabitych przez tego orka w jakiś sposób zachęcały palce do wysiłku.Wszystko musiało wynikać z siły zaklęcia.Tak właśnie musiało być.Niezależnie od tego, czy działały na nie mściwe duchy, czy tylko magia, zaczarowane palce z wyraźną gorliwością wy­konywały swą straszliwą pracę.Paznokcie wbiły się w miękkie gardło, a wówczas krew pokryła większość torsu orka.Potężny wojownik upadł na kolana, a w oczach miał taką roz­pacz, że Rhonin w końcu musiał odwrócić wzrok.Kilka chwil później usłyszał, jak ork krztusi się, a potem wielka masa uderzyła o posadzkę tunelu.Potężny berserker leżał zakrwawiony, palce nadal wbijały się w jego szyję.Rhonin odważył się dotknąć jednego z nich, ale nie wyczuł w nim ruchu ani życia.Palce wykonały swoje zadanie, a teraz powróciły do poprzedniego stanu, tak jak tego chciało zaklęcie.A jednak.Otrząsając się z takich myśli, Rhonin pospiesznie przeszedł obok trupa.Nie miał gdzie ukryć ciała ani czasu, by o tym pomyśleć.Wkrótce ktoś odkryje prawdę, lecz czarodziej nie mógł nic na to poradzić.Rhonin musiał zająć się królową smoków.Jeśli uda mu się ją uwolnić, może przynajmniej za­niesie go w bezpieczne miejsce.Tak naprawdę była to jego jedyna szansa na ujście z życiem.Udało mu się przebyć kilka kolejnych tuneli bez przeszkód, wówczas jednak uświadomił sobie, że kieruje się w stronę jasno oświetlonego korytarza, z którego dochodziły mocne głosy.Poruszając się ze zwiększoną ostrożnością, Rhonin powoli zbliżył się do przecięcia tuneli i wyjrzał za róg.To, co wcześniej uznał za korytarz, było w rzeczywistości jasno oświetlonym, ogromnym otworem jaskini.Pracowały w niej ciężko dziesiątki orków, załadowując wozy i przygo­towując zwierzęta pociągowe, jakby wszyscy szykowali się do jakiejś długiej podróży, z której nie mieli zamiaru szybko powrócić.Czyżby miał rację co do bitwy na północy? Jeśli tak, to dlaczego wygląda na to, że wszystkie orki mają zamiar odejść? Czemu nie po prostu smoki i ich jeźdźcy? Dotarcie do Dun Algaz zajmie tym wozom zbyt wiele czasu.W jego polu widzenia pojawiły się dwa orki niosące jakiś wielki ciężar.Najwyraźniej miały dużą ochotę upuścić to, co niosły, lecz z jakiegoś powodu nie odważyły się na to.Rhonin doszedł do wniosku, że traktowały ciężar ze szczególną troską, zupełnie jakby był ze złota.Widząc, że nikt nie patrzy w jego stronę, czarodziej po­stąpił krok do przodu, żeby lepiej przyjrzeć się temu, co tak ceniły orki.Było okrągłe.nie, owalne i z zewnątrz nieco chropawe, jakby pokryte łuskami.Właściwie przypominało mu.Jajo.A dokładniej smocze jajo.Szybko przeniósł spojrzenie na pozostałe wozy.Oczywi­ście, teraz uświadomił sobie, że na części z nich znajdowały się jaja w różnych fazach rozwoju, od gładkich i niemal okrągłych po bardziej nawet pokryte łuskami niż pierwsze, bli­skie wyklucia.Skoro smoki były niezbędne orkom do wypełnienia ich pla­nów, czemu ryzykowali podróż z tak cennym ładunkiem?Człowieku.Głos w głowie niemal sprawił, że Rhonin wykrzyknął.Przy­tulił się do ściany i szybko powrócił w głąb tunelu.Kiedy w końcu upewnił się, że żaden z orków nie mógłby go zobaczyć, Rhonin podniósł medalion z szyi i spojrzał na czarny kryształ w jego środku.Oczywiście, teraz świecił słabo.Człowieku.Rhoninie.gdzie jesteś?Czyżby Skrzydła Śmierci nie wiedział?- Jestem w samym środku orczej fortecy - szepnął.- Szu­kałem komnaty królowej smoków.Znalazłeś jednak coś innego.Widziałem przebłysk.Co to było?Z jakiegoś powodu Rhonin nie chciał powiedzieć prawdy Skrzydłom Śmierci.- To tylko orki ćwiczyły walkę.Prawie na nie wszedłem, zanim się zorientowałem.Po jego odpowiedzi nastąpiła długa cisza, tak długa, że Rhonin prawie pomyślał, iż Skrzydła Śmierci zerwał połą­czenie.Wtedy jednak, bardzo spokojnym tonem, smok stwierdził - Chcę to zobaczyć.-To nic.Zanim Rhonin mógł powiedzieć następne słowo, jego cia­ło nagle zbuntowało się przeciwko niemu, odwracając się z po­wrotem w stronę jaskini i wielu, bardzo wielu orków.Obu­rzony czarodziej próbował zaprotestować, ale tym razem nie słuchały się go nawet jego wargi.Skrzydła Śmierci doprowadził go do miejsca, gdzie wcze­śniej stał, po czym zmusił prawą rękę czarodzieja do uniesie­nia w górę medalionu.Rhonin domyślił się, że Skrzydła Śmier­ci obserwował wszystko przez smolisty kryształ.Ćwiczą walkę.Rozumiem.A tak ćwiczą odwrót?Nie mógł odpowiedzieć na złośliwe słowa lewiatana, miał zresztą wrażenie, że Skrzydła Śmierci wcale tego nie oczeku­je [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl