RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pomyślała o Dupaynilu.Te granitowe piramidy zgniatały go!- Nie - Weft potrząsnął głową.- Ten okręt ocalał, choć nie ma możliwości manewru.Thekowie wyraźnie dali Setim do zrozumienia, że lepiej, by ich jeńcy pozostali cali i zdrowi.- A co z nami? - Przecież niektórzy ludzie też byli zamieszani w spisek.- Możemy odlecieć, choć proszą, żebyśmy zabrali jeńców z okrętu Setich.- Bardzo chętnie.Nie będę się kłócić z latającymi skała­mi.- Arly miała nadzieję, że Thekowie nie poczytają jej tego za brak szacunku.- Czy ty z nimi rozmawiasz?Weft miał zdziwioną minę.- Oczywiście.Wiesz, że traktują nas szczególnie ciepło? Uważają, że jesteśmy.Chyba można by użyć wyrazu “fajni".- Nigdy nie słyszałam, żeby Weftowie porozumiewali się z Thekami.- Mało kto wie, że potrafimy nawiązać kontakt telepatyczny z niektórymi ludźmi i prawie każdym Ssli.- Hm.No, dobrze.Skąd mamy zabrać naszych pasażerów?Wysłano prom, który Thekowie przeprowadzili przez zasadzki zastawione na Setich.Tymczasem Arly kazała przygotować kwatery dla gości innych ras, w tym hermetyczną kabinę dla Lethinów, tak by nikomu nie przeszkadzały opary ich ulubionej siarki.Prom zasługiwał na oficjalne przywitanie, by dać do zro­zumienia przybyszom, iż Flota pozostała lojalna wobec Federacji i nie brała udziału w spisku.Ponieważ kryzys został już zażegnany, posadziła na mostku młodszego oficera, a sama udała się na drugi pokład z grupą żołnierzy w galowych mundurach.Na Zaid-Dayanie nie było orkiestry wojskowej, lecz Arly kazała puścić z taśmy hymn Federacji.Chyba najlepiej pasował do sytuacji.Luk promu otworzył się i weszli dwaj członkowie załogi, niosąc na rękach Lethinów.Ryxi kuśtykał o własnych siłach, strosząc nerwowo pióra i żywo ćwierkając, by w końcu powitać Arly w języku standardowym i złożyć jej wylewne podziękowania.Potem pojawił się Bronthin.Jego pastelowe, niebieskie futro aż poszarzało z wyczerpania i strachu.Weszło też dwóch kolejnych członków załogi, dźwigając kontener z larwą Ssli.I wreszcie zjawił się Dupaynil.Arly popatrzyła na niego z prawdziwym przerażeniem.Pamiętała go jako eleganckiego, szykownego oficera, a teraz stał przed nią brudny, potargany ludzki wrak z zaczerwienionymi, zapadniętymi oczami.- Panie komandorze!- Czy kapitan Sassinak jest na pokładzie? - zapytał z napięciem w głosie.- Nie.Przebywa na planecie.- Dzięki.- Tu urwał.- Dzięki szczęściu, tak chyba powinienem powiedzieć.Ja.- Zachwiał się lekko.Ekipa medyczna podeszła do niego.Odpędził ich niecierpliwym ges­tem.- Nie potrzebuję niczego poza porządnym prysznicem i odrobiną snu.- Ale co się panu stało?Dupaynil posłał jej spojrzenie, w którym złość mieszała się ze zmęczeniem.- Wszystko na raz.A najgorsza jest świadomość, że to wyłącznie moja wina, bo myślałem, że jestem sprytniejszy od tej waszej Sassinak.Czy mogę odejść?- Oczywiście.Faktycznie cuchnął.Kiedy przechodził obok niej, zmarszczyła nos.Ciekawe, jak długo miał na sobie kombinezon ciśnieniowy.Ledwie zdążyła porozsyłać gości do kajut, gdy Weft, łącznik z Thekami, wezwał ją na mostek.Pozostało im jeszcze jedno, ostatnie już zadanie.Odpowiedzialni za spisek ludzie uciekali z planety na szybkim jachcie i pomimo że jednostka Floty miała ich na oku, nie mogła ich zatrzymać.- Tim i jego prom! - wykrzyknęła Arly.- Zupełnie zapomniałam.Połącz nas!Timran podał im współrzędne jachtu.Ssli przeskoczył kilka razy pomiędzy normalną przestrzenią a fazą FTL i dotarli na miejsce.Oficer obronny zameldował, że jacht nie posiada uzbroje­nia mogącego przebić osłony krążownika.Szkoda, że nie ma tu Sassinak.Podobałoby się jej.Lecz pewnie na planecie też nieźle się bawi.Arly przesłała wiadomość na wszystkich częstotliwościach.- Krążownik Federacji Zaid-Dayan do prywatnej jednostki Niebiańska Fortuna.Dokąd to?- Zostawcie nas w spokoju, bo pożałujecie! - padła odpowiedź.- Widział kto, mały stateczek, a zgrywa nie wie­dzieć kogo!- Przyjrzyjcie się lepiej - zaproponowała Arly i włączyła monitory.- Co na to powiecie?Pocisk przemknął tuż obok dziobu jachtu.Na jednej z linii Arly usłyszała okrzyk Tima.Rozdrażniło ją to.Mógł mieć choć tyle rozumu, by usunąć się z drogi.- Wracaj natychmiast! - poleciła.- Przykro mi, ale nie mogę.- Co takiego?- Ja.no.Nic innego nie przychodziło mi do głowy.- Ale co takiego zrobiłeś?- Ja.Sczepiłem się nimi osłoną promu.Arly zamknęła oczy i policzyła do dziesięciu.To dlatego jacht nie przeszedł jeszcze do lotu FTL.Lecz jeśli zestrzeli teraz statek, razem z nim wysadzi w powietrze prom z Timem na pokładzie.A on nie mógł się nawet wycofać.Już samo sczepienie osłon było wystarczająco trudne.Nigdy nie słyszała, żeby ktoś wydostał się spod zamkniętej osłony, chyba że oba statki jednocześnie by je opuściły.- Kto jest z tobą na pokładzie? - spytała.- Jestem sam - odpowiedział.Z jego tonu wywnioskowała w czym rzecz.Gdyby Sassinak była na pokładzie promu! Lecz tkwił tam tylko jeden podporucz­nik, który w dodatku nie był w stanie inaczej zatrzymać wroga, jak wiążąc się z nim na stałe.Wielce oryginalna strategia.- Masz kombinezon?- Tak, ale.- Faktycznie, cóż to da?Promy nie miewały kapsuł ewakuacyjnych, ponieważ podczas normalnych kursów były one zupełnie niepotrzebne.Wysadzenie zaś Tima w powietrze wraz z całym promem wydawało się więcej niż ryzykowne.- Pani komandor, a gdybym spróbował zniszczyć ich osłony? W ten sposób moglibyście dostać ich pierwszym strzałem.- Do licha, Tim, tak ci się spieszy do własnej śmierci? Lecz to był całkiem niezły pomysł.- Wcale się nie spieszę.- Czy zadrżał mu głos? Przysięgła sobie, że zrobi wszystko, żeby nie zginął.Lecz tymczasem jacht stanowcza odmówił zmiany kursu czy zmniej­szenia prędkości.Kapitan był widocznie pewien, że i tak uda mu się wskoczyć w przestrzeń FTL.- Nic nie możecie nam zrobić.- Już jesteście martwi.Niejednego ścigaliśmy w przestrzeni FTL.- Arly wyłączyła kanał i zwróciła się do Wefta [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl