[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mięso wylądowało na łóżku, szczeniaknatychmiast rzucił się na nie chciwie. Możesz ją zranić, jeśli zechcesz ciągnął błazen. Czuje się winnatwojej samotności.W dodatku tak bardzo przypominasz Rycerskiego; cokolwiekpowiesz jakby wychodziło z jego ust.Ona jest podobna do klejnotu ze skazą.Jedno twoje precyzyjne uderzenie i rozpadnie się na części.Jest na wpół szalona,wiesz przecież.Nie udałoby im się tak łatwo zabić Rycerskiego, gdyby pozostałnastępcą tronu.A w każdym razie nie tak całkowicie bezkarnie.Cierpliwa o tymwie. Kto to jest oni ? Kto to są oni poprawił mnie błazen i zniknął mi z oczu.Zanim do-padłem drzwi, już go nie było.Sięgnąłem do jego umysłu, ale nic nie znalazłem.Prawie tak jak gdyby był dotknięty kuznicą.Zadrżałem na tę myśl i wróciłem doKowala.Poszarpał mięso na drobne kawałki i rozwłóczył je po całym łóżku. Błazen poszedł sobie powiedziałem psu.Obojętnie zamachał ogonem i ponownie zajął się mięsem.Był mój, dostałem go.Nie pies z królewskiej psiarni, którym się opiekowałem,ale mój, i w dodatku poza wiedzą i władzą Brusa.Niewiele miałem na własność.Tylko ubrania oraz miedzianą bransoletę, znalezioną u Ciernia.A teraz Kowala.Nie potrzebowałem już niczego więcej.174Połknął ostatni kawałek mięsa i oblizał się z uznaniem.Zdrowy i silny szcze-niak, pokryty jeszcze szczenięcym puchem.Czarny, podpalany.Odkryłem jednąbiałą łatę na brodzie i drugą na lewej tylnej łapie.Zacisnął ostre zęby na rękawiemojej koszuli i szarpał, warcząc zapamiętale.Szamotaliśmy się, aż ze zmęczeniazapadł w głęboki sen.Wtedy przeniosłem go na słomiane posłanie i niechętniewyszedłem na popołudniowe lekcje i do innych obowiązków.Pierwszy tydzień był czasem próby.Uczyłem się częściowo skupiać uwagęzawsze na Kowalu, by nigdy nie czuł się pod moją nieobecność samotny i niewył.Wymagało to praktyki, więc bywałem nieco rozkojarzony.Brus marszczyłpodejrzliwie czoło, ale go przekonałem, że powodem mojego roztargnienia byłyspotkania z księżną Cierpliwą. Nie mam pojęcia, czego ta kobieta ode mnie chce powiedziałem mutrzeciego dnia. Wczoraj była muzyka.W ciągu dwóch godzin próbowała mnienauczyć gry na harfie, na fletni Pana i na flecie.Kiedy już prawie udawało misię zagrać kilka nut na którymś z instrumentów, wyrywała mi go z ręki i kazałapróbować na innym.Skończyła tę naukę mówiąc, że nie mam uzdolnień muzycz-nych.Dzisiaj rano była poezja.Zaczęła mnie uczyć wiersza o królowej Kwitnąceji jej ogrodzie.Jest tam taki długi fragment o wszystkich ziołach, jakie hodowa-ła, i które z nich do czego służy.Ciągle się w tym myliła.Kiedy powtórzyłemwszystko dosłownie, rozgniewała się na mnie.Krzyczała, że przecież kocimiętkanie jest na kataplazmy i że sobie z niej drwię.Poczułem prawdziwą ulgę, gdy takją rozbolała głowa, że musieliśmy przerwać naukę.A kiedy chciałem przynieśćna ból głowy pączki rukwi, usiadła sztywno wyprostowana i powiedziała: Pro-szę bardzo! Wiedziałam, że kpisz ze mnie! Brus, zupełnie nie wiem, jak się jejprzypodobać. Niby po co? mruknął, a ja nie podjąłem tematu.Tego wieczoru przyszłado mojej komnaty Lamówka.Zapukała, weszła i zmarszczyła nos. Lepiej przynieś trochę pachnących ziół, jeśli masz zamiar tutaj trzymaćszczeniaka.I dodaj do wody octu, kiedy po nim sprzątasz.Czuć tu jak w stajni.Patrzyłem na nią zaciekawiony i czekałem. Przyniosłam ci to.Chyba ci się spodobało. W wyciągniętej ręce trzyma-ła fletnię Pana.Patrzyłem na krótkie grube rurki powiązane na kształt tratwy pa-skami skóry.Rzeczywiście, spośród trzech instrumentów ten najbardziej przypadłmi do gustu.Harfa miała o wiele za dużo strun, a flet wydawał mi się piskliwy. Księżna Cierpliwa mi ją przysyła? zapytałem zdumiony. Nie.Ona nawet nie wie, że to wzięłam.Pomyśli pewnie, że gdzieś sięzawieruszyło, jak zwykle. Po co mi to przyniosłaś? %7łebyś uczył się grać.Kiedy nabierzesz już trochę wprawy, przyjdz i zagrajdla niej. Dlaczego?175Lamówka westchnęła. Bo dzięki temu ona poczuje się lepiej.A wraz z tym moje życie będziedużo łatwiejsze.Nie ma nic gorszego, niż służyć u zrozpaczonej pani.Desperackopragnie, żebyś w czymkolwiek okazał się wyjątkowo biegły.Ciągle każe ci czegośpróbować i ma nadzieję, że nagle błyśniesz niespodziewanym talentem, tak bymogła pokazać cię szydercom i powiedzieć im: Proszę, mówiłam wam, że jestwyjątkowo uzdolniony.Widzisz, mam synów i wiem, jacy są chłopcy.Nie ucząsię, nie rosną, nie nabierają ogłady, kiedy się na nich patrzy.Ale wystarczy tylkoodwrócić wzrok, a potem spojrzeć ponownie i oto są mądrzejsi, wyżsi i czarujący dla każdego poza własną matką.Czułem się odrobinę zagubiony. Mam się nauczyć na tym grać, żeby uszczęśliwić księżnę Cierpliwą? %7łeby czuła, że coś ci dała. Dała mi Kowala.Nie może mi dać nic wspanialszego.Lamówka była zdziwiona moją niespodziewaną szczerością.Ja także. No tak.Możesz jej to powiedzieć.Możesz też spróbować nauczyć się graćna fletni Pana albo recytować jakąś balladę, albo śpiewać dawne modlitwy.Wtedypewnie lepiej zrozumie twoją wdzięczność.Po wyjściu Lamówki siadłem zamyślony, rozdarty pomiędzy złością a rozma-rzeniem.Księżna Cierpliwa chciała odkryć we mnie jakiś talent.Zupełnie jak-bym dotąd nigdy niczego nie zrobił, nie osiągnął.Przemyślałem dokładnie, czegodokonałem i co ona o mnie wiedziała, a wówczas zdałem sobie sprawę, że w jejoczach musiałem rzeczywiście wyglądać niezbyt ciekawie.Potrafiłem pisać i czy-tać, zajmować się końmi oraz psami.Potrafiłem także gotować trujące wywary,sporządzać napary usypiające, kłamać i kraść, ale żadna z tych umiejętności byjej nie zachwyciła, nawet gdybym mógł o nich opowiedzieć.Czy więc mogłembyć kimś jeszcze, nie tylko szpiegiem lub skrytobójcą?Następnego ranka wstałem wcześnie i poszedłem do Krzewiciela.Ucieszyłsię, kiedy go poprosiłem o pożyczenie farb i pędzli.Dał mi papier w lepszymgatunku niż bruliony do ćwiczeń.Wymógł na mnie przyrzeczenie, że mu pokażęefekt swoich starań [ Pobierz całość w formacie PDF ]