[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz pewnie wyszli na zewnątrz razem z nim, wcale bym się nie dziwił.— On się z nimi pobawi, i każdemu będzie się wydawało, że to właśnie jego wyznaczy — powiedziała kobieta i dała Beselowi sójkę w bok, na co oboje znowu wybuchnęli złośliwym śmiechem.— Mam nadzieję, że to nie my mamy tu zrobić to całe sprzątanie — powiedział Besel kładąc rękę na klamce.— Nie czyszczono tu od.fuj! — Odwrócił głowę kaszląc.Zza uchylonych drzwi wypłynęło stęchłe, śmierdzące powietrze.Kiedy słodkawy, lepki i mdlący fetor doszedł do nozdrzy Piemura, poczuł, jak żołądek przewraca mu się w proteście, i usiłował nie wciągać powietrza.Trzymał się z tyłu mając nadzieję, że świeższe powietrze z korytarza oczyści ten pokój ze smrodu.— Hej, ty, wejdź no tam i otwórz okiennice.Przyzwyczajony jesteś do smrodu, jak się ciągle grzebiesz we flakach przy patroszeniu.Jak Piemurowi udało się nie zwymiotować od odoru panującego w pokoju, zanim doszedł do okiennic i szeroko je otworzył, tego nie wiedział.Wychylił się do połowy przez okno i zachłystując się, wciągał świeże, chłodne powietrze.— Pozostałe okna też, chłopcze — rozkazał Besel od drzwi.Piemur wziął głęboki oddech i otworzył pozostałe okna, zatrzymując się przy ostatnim z nich, aż chłodne powietrze rozproszyło fetor rozkładu i choroby.Czy dziedzice Lorda Merona mieli asystować mu, siedząc w tym smrodzie? Pomyślał o nich ze współczuciem.Potem Besel zawołał, żeby poszedł do pozostałych pokoi i je pootwierał, aby się porządnie wywietrzyły.— Albo nikt nie ruszy jedzenia, a my będziemy musieli po nich sprzątać.Obrzydliwy fetor był najgęstszy w ostatnim z czterech dużych pokoi prywatnego apartamentu Lorda Warowni Nabol.I to właśnie wtedy Piemur zaczął błogosławić zbieg okoliczności, który skierował go tam przed innymi.Na kominku ustawiono dziewięć garnków dokładnie takiej wielkości, w jakich umieszcza się jajka jaszczurek ognistych, żeby trzymać je w cieple i żeby stwardniały.Opanowując wzbierające mdłości, Piemur skoczył przez pokój, by się temu przyjrzeć.Jeden garnek stał trochę z boku; Piemur podniósł pokrywę i odgarnął wystarczającą ilość piasku, żeby zobaczyć nakrapianą skorupę, starannie ją z powrotem przykrył.Tak, to jajko było mniejsze i miało inny kolor.Postawiłby wszystkie posiadane przez siebie marki, że w tym odsuniętym garnku znajdowało się królewskie jajko jaszczurki ognistej.Szybko przestawił garnki, osłaniając je własnym ciałem.Tak na wszelki wypadek, gdyby Besel miał zapuścić się aż tak daleko.Wysypał piasek szybko na szufelkę do popiołu, wyjął jajko i wsunął je pod swój fartuch i za pazuchę, tuż nad pasek.Pogrzebawszy w popielniku znalazł kawałek żużlu o zaokrąglonym kształcie i starannie wsunął go do garnka po jajku, z powrotem wsypał piasek, położył na miejsce pokrywę i postawiwszy splądrowany garnek z powrotem w szeregu wyprostował się akurat w tym momencie, kiedy kobieta przechodziła przez próg.— Dobry chłopak, zabierz się najpierw do ognia.I będziesz musiał przynieść więcej czarnego kamienia z podwórca.On lubi, żeby było ciepło, oj, lubi.— Znowu zarechotała i brutalnie odepchnęła rzeźbione krzesła z drogi, żeby pozamiatać pod stołem przeznaczonym do pracy.— Nie ma co, szybko poczuje zimno, oj, szybko!Besel dołączył do jej śmiechu.Zanim Piemur wygarnął popiół z paleniska, ogień już buzował, a zanim wszystko pozamiatał, zaczęła go palić twarz.Płomień ogrzewał także jajko, które uciskało go w żebra.— Pośpiesz no się, ty flaczarzu — powiedział Besel, kiedy Piemur zaczął taszczyć ciężkie wiadro z popiołem na zewnątrz.Nie ociągaj się, albo zapoznasz się z moją ręką.— Podniósł wielką pięść, a Piemur uchylił się czując, jak jajko ociera mu skórę, i obawiając się, że może ono przedwcześnie pęknąć.Kiedy targał ze sobą ciężkie wiadro po długich schodach, zastanawiał się, jakim cudem uda mu się zapewnić temu jajku bezpieczeństwo.Nie może go nosić ze sobą.I będzie musiał zapewnić mu odpowiednią temperaturę.Najlepiej schować je w jakimś miejscu, do którego tak nędzne popychadło kuchenne jak on będzie miał łatwy dostęp.Rozwiązanie przyszło mu na myśl, kiedy już miał wyrzucić popiół.Zatrzymał rozhuśtane wiadro i rozejrzał się po wysypisku.Potem bardzo starannie wysypał popiół na stosik na lewo od dołu.Wszyscy, którzy wysypywali popiół, robili to pod tylną ścianą, gdzie żużel osypywał się w dół nagromadzonego stosu.Po obu stronach otworu był gzyms, nie pozwalający popiołom wysypać się z powrotem na podwórzec, dopóki dół się nie zapełni.W tej chwili do tego było jeszcze daleko.Czubkiem buta Piemur zrobił niewielkie zagłębienie, szybko wsunął tam jajko, przykrył ciepłym popiołem, a potem warstwą starego, zimnego żużlu, żeby je odizolować.Zerknął do góry, kiedy napełniał wiadro świeżym czarnym kamieniem ze stosu obok dziury na popiół, i zobaczył, że słońce chyli się ku zachodowi.Co za szczęście, pomyślał taszcząc czarny kamień z powrotem do Warowni, bo już zastanawiał się, czy uda mu się przetrwać ten najcięższy w jego życiu dzień.Już niedługo zacznie się Uczta; całkiem prawdopodobne, że od razu, jak tylko Lord Meron wróci do swoich odświeżonych pomieszczeń.Co powodowało ten niezdrowy smród? Z pewnością nie lekarstwa Mistrza Oldive'a, jako że uzdrowiciel wierzył w świeże powietrze i oczyszczające działanie ziół, które w najgorszym przypadku mogły mieć ostry zapach, ale nie mogły być źródłem tego odoru w pokojach Lorda Merona.Wszystko jedno [ Pobierz całość w formacie PDF ]