[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Zaraz będzie nam wesoło.Spojrzeliśmy na cennik.Hurra, w tej knajpie jest tanio, szalejemy! Co prawda, towarzystwo w niej.!Mamusiu kochana! W sensie, jak dobrze, mamo kochana, że nie widzisz, w jakich miejscach spędza czastwoja najstarsza córka.Krasnolud zamówił mieloną kawę, wódkę i sok z jagód. Bardzo pożyteczna rzecz: i witaminy, i rześkość oznajmił Otto, mieszając ze sobą składniki.Ludzie nie potrafią robić przyzwoitych koktajli, dlatego niszczą sobie zdrowie.No, to zdrówko!"Wypiłam.Smaczne, gorzkawo-kwaśne.Naprawdę pokrzepiające.Po wypiciu napoju raptemzrozumiałam, że krasnolud mnie obraził powiedział, że ludzie nie potrafią robić koktajli!Wytrząsnęłam ostatnie monety z kieszeni i poczęstowałam mojego kompana Krwawą Mary".Krasnolud uśmiechnął się z wyższością, ale wypił.Potem był siarczyście kwaśny koktajl cytrynowy.Wzięłam kredyt u właściciela.Cukier, czerwone słodkie wino, konfitura z malin, nalewka natruskawkach.Dalsze wydarzenia pamiętam jak przez mgłę, zagmatwały się w mojej głowie.Wiedziałam jedno rozszalałam się.Któryś z napitków okazał się dla mnie katalizatorem sił magicznych wszystko we mniewrzało i żądało ujścia.Aha, wypiliśmy znowu.Potem przyszli jacyś kolesie i zaczepili Ottona.Potem szłam do domu.Nie,najpierw odesłałam ich daleko za pomocą całej mojej magicznej energii.Poszli, bardzo niezadowoleni.Pózniej szłam do domu.A dokładniej, Otto służył mi za podpórkę, inaczej daleko bym nie uszła.O, twarz dyżurnego maga.Chyba coś tam wygaduje, stary zrzęda.Oj, niedobrze mi.Ból głowy wdarł się w moje jestestwo nagle, jak cegła, spadająca znikąd.Czułam się tak, jakbym całabyła jedynie ogromną, chorą, obolałą głową.W resztkach mózgu kręciło się tylko jedno zdanie: mniejpić, należy mniej pić".Pogratuluj sobie, Ola, to pierwsza w twoim życiu taka niezapomniana libacja i kac.Zmysły wracały powoli.Zrobiło mi się zimno.W ustach miałam taki posmak, jakbym zjadła kociżwirek (chociaż właściwie nie mogę użyć takiego porównania, ponieważ nigdy czegoś takiego niejadłam).Potem objawiła się lewa ręka i noga z tejże strony.Zdrętwiały okropnie, miałam wrażenie, żebiegają po nich tłumy mrówek.Zapach ogniska.Cudowny.Stop, od kiedy w moim pokoju jest ognisko? I dlaczego jest mi takniewygodnie? Musiałam otworzyć prawe oko.Lewe uparcie odmawiało współpracy. To, co zobaczyłam, wstrząsnęło mną dwie gołe pięty majtające nad ogniskiem.Co.?! zachrypiałam.Do białej gorączki raczej było mi daleko i nie przypominałam sobie, żeby w traktatach oskutkach opilstwa było coś o piętach.Lewą piętę poszturchał duży paluch prawej.Nie, nie pięty, stopy. To na komary oznajmił ktoś skądś.Nie wyjaśniło to jednak istniejącej sytuacji. Wędzę nad dymem, żeby komary nie żarły powiedział Otto. %7łyjesz? Nie jestem pewna.W milczeniu podał mi flaszkę.Od zapachu alkoholu zemdliło mnie. Wstawaj i idz się umyć. Nie oświadczyłam.Czułam się bardzo zle. Musisz.Pomyślałam chwilę. Otto, a gdzie jest moja torebka, ta, co ją noszę przy pasku? Daj mi z niej lusterko, proszę cię. Ech, baby wymruczał krasnolud, podając mi lusterko. Nie zdążą jeszcze dobrze gałówotworzyć, a już lusterko.Biedne chłopaczysko! Nie wiedział, że lustro to wielka motywacyjna siła, która zadziałała i tym razem,wystarczyło tylko, żebym jednym okiem zobaczyła swą wymiętą, opuchniętą facjatę z rozmazanymmakijażem.Przeklinając swoją głupotę i nieumiarkowanie w piciu, podniosłam się na czworaki.Potemwyprostowałam się przy pomocy Ottona i powlokłam w stronę wody.Okolica powoli stawała sięznajoma to był Gaj Zakochanych, położony niedaleko uniwersytetu niewielki lasek, w którym studenciwiększości szkół wyższych miasta wykorzystywali w praktyce energetyczny potencjał miłości.Strasznie chciało mi się pić.Głowa pękała.Miałam uczucie, jakby mój mózg kipiał, wyciekającuszami, oczami, nosem i ustami.W dodatku całkiem zauważalnie się chwiałam. Otto, a ty nie masz kaca? wyjęczałam [ Pobierz całość w formacie PDF ]