RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dla niego był to kolejny pojedynek na jeszcze jednej opustoszałej uliczce.To wszystko i to mu wystarczało.Oto khef, ka i ka-tet.To, że zawsze dochodzi do rozstrzygającego pojedynku, było niezaprzeczalnym faktem jego życia i osią, wokół której obracało się jego własne ka.A to, że tę walkę stoczy na słowa, a nie na kule, w niczym nie zmieniało sytuacji.I tak będzie to walka na śmierć i życie.Unoszący się wokół zapach śmierci był równie wyczuwalny i silny jak odór bagiennego gazu.Nagle, jak zawsze, ogarnął go lodowaty spokój i przestał być sobą.- Mogę nazwać cię bezmyślną, pustogłową, głupią, arogancką maszyną.Mogę nazwać cię nędznym, bezmyślnym tworem, który ma tyle rozumu, co wiatr świszczący w dziupli.- PRZESTAŃ.Roland ciągnął tym samym tonem, kompletnie ignorując Blaine’a.- Niestety moją nieuprzejmość nieco ogranicza fakt, że jesteś tylko maszyną.tym, co Eddie nazywa gadżetem.- JESTEM NIE TYLKO.- Na przykład nie mogę nazwać cię skurwysynem, bo nie urodziłeś się i nie masz matki.Nie mogę powiedzieć, że jesteś gorszy od najgorszego żebraka, który kiedykolwiek tarzał się w rynsztokach najpodlejszych zaułków, gdyż nawet on jest lepszy od ciebie: nie masz kolan, na których mógłbyś się czołgać, i nie upadłbyś na nie, gdybyś nawet je miał, ponieważ nie rozumiesz, czym jest ludzkie miłosierdzie.Nie mogę też nazwać cię kutasem, bo go nie masz.Roland przerwał, by zaczerpnąć powietrza.Jego towarzysze czekali z zapartym tchem.W kabinie zalegała głucha cisza.Blaine oniemiał.- Natomiast mogę nazwać cię wiarołomcą, który pozwolił swej jedynej towarzyszce popełnić samobójstwo, tchórzem napawającym się dręczeniem głupców i mordowaniem niewinnych, oszalałym i bełkoczącym mechanicznym goblinem, który.- ROZKAZUJE CI PRZESTAĆ ALBO ZARAZ WAS ZABIJĘ!Oczy Rolanda rozjarzyły się tak groźnym blaskiem, że Eddie aż się wzdrygnął.Obok usłyszał westchnienia Jake’a i Susannah.- Zabij, jeśli chcesz, ale nie próbuj mi rozkazywać! - ryknął rewolwerowiec.- Zapomniałeś oblicza tego, kto cię stworzył! A teraz zabij nas albo milcz i słuchaj mnie, Rolanda z Gilead, syna Stevena, rewolwerowca i pana pradawnej krainy! Nie wędrowałem przez taki kawał świata i tyle lat, żeby słuchać twojej dziecinnej paplaniny! Rozumiesz? Teraz ty będziesz mnie słuchał!Zapadła głęboka cisza.Wszyscy wstrzymali oddech.Roland surowo spoglądał przed siebie, z podniesioną głową i dłonią na kolbie rewolweru.Susannah Dean uniosła dłoń do ust, zasłaniając uśmiech, jaki mógłby pojawić się na wargach kobiety dotykającej jakiejś nowej części garderoby - na przykład kapelusza - żeby upewnić się, że jest na swoim miejscu.Obawiała się, że jej życie za chwilę się skończy, a mimo to w tym momencie czuła nie strach, lecz dumę.Zerknęła w lewo i zobaczyła, że Eddie z uśmiechem i zdumieniem spogląda na Rolanda.Wyraz twarzy chłopca był jeszcze łatwiejszy do odczytania: malował się na niej nieskrywany podziw.- Powiedz mu! - szepnął Jake.- Niech wie! Teraz!- Lepiej słuchaj, co ci mówi - dodał Eddie.- On naprawdę wcale się ciebie nie boi, Blaine.Nie na darmo nazywają go Wściekłym Psem z Gilead.Po długiej, długiej chwili Blaine zapytał:- CZY TAK CIĘ NAZYWAJĄ, ROLANDZIE SYNU STEYENA?- Być może - przyznał Roland, spokojnie stojąc nad pustymi górami.- NA CO MI WASZE TOWARZYSTWO, JEŻELI NIE CHCECIE MI ZADAWAĆ ZAGADEK? - zapytał Blaine.Teraz przypominał rozkapryszone, nadąsane dziecko, którego nie położono w porę spać.- Nie powiedziałem, że nie chcemy - rzekł Roland.- NIE? - W głosie Blaine’a usłyszeli niedowierzanie.- NIE ROZUMIEM, A JEDNAK ANALIZA GŁOSU WSKAZUJE NA RACJONALNE PRZESŁANKI.WYJAŚNIJ MI TO, PROSZĘ.- Powiedziałeś, że chcesz usłyszeć je „natychmiast” - odparł Roland.- Właśnie na to nie wyraziłem zgody.Twoje zachowanie było niedopuszczalne.- NIE ROZUMIEM.- Byłeś nieuprzejmy.Czy teraz rozumiesz?Zapadło długie, pełne namysłu milczenie.- JEŚLI TO, CO POWIEDZIAŁEM, UZNAŁEŚ ZA NIEGRZECZNE, TO PRZEPRASZAM.- Przeprosiny przyjęte, Blaine.Jest jednak poważniejszy problem.- WYJAŚNIJ.W głosie Blaine’a pojawiła się niepewność, co wcale nie zdziwiło Rolanda.Komputer od dawna nie zaznał innych ludzkich reakcji niż ignorancja, służalczość czy przesądny lęk.Jeśli kiedyś spotkał się z przejawami ludzkiej odwagi, to bardzo dawno temu.- Wyłącz obraz, a zrobię to.Roland usiadł, jakby uznając, że to wyklucza dalsze spory i perspektywę rychłej śmierci.Blaine wykonał, co mu kazano.Ściany znów zabarwiły się i zasłoniły koszmarny krajobraz.Migoczący punkcik na mapie znajdował się już blisko kółka z napisem Candleton.- W porządku - powiedział Roland.- Nieuprzejmość można wybaczyć, Blaine.Tak uczono mnie za młodu i glina zastygła w taki kształt, jaki sformowała dłoń artysty.Uczono mnie jednak, że głupota jest niewybaczalna.- POD JAKIM WZGLĘDEM OKAZAŁEM SIĘ GŁUPI, ROLANDZIE Z GILEAD? - zapytał złowrogo Blaine.Susannah nagle pomyślała o kocie przyczajonym przy mysiej dziurze, z lekko poruszającym się ogonem i błyszczącymi zielonymi ślepiami.- Mamy coś, czego pragniesz - odparł Roland - ale jedyną nagrodą, jaką za to proponujesz, jest śmierć.To głupota.Zapadła długa cisza.Blaine rozważał tę odpowiedź.Potem rzekł:- MÓWISZ PRAWDĘ, ROLANDZIE Z GILEAD, LECZ JESZCZE NIE DOWIODŁEŚ JAKOŚCI SWOICH ZAGADEK.NIE NAGRODZĘ WAS ŻYCIEM ZA KIEPSKIE ZAGADKI.Roland skinął głową.- Rozumiem, Blaine.Teraz posłuchaj i postaraj się zrozumieć.Moi przyjaciele znają już część tej opowieści.Kiedy byłem chłopcem w baronii Gilead, każdego roku urządzano siedem festynów: Zimowy, Szerokiej Ziemi, Siewu, Środka Lata, Pełnej Ziemi, Żniw oraz Końca Roku.Zagadki stanowiły ważną część każdego z nich, a podczas festynów Szerokiej Ziemi i Pełnej Ziemi były najważniejszym punktem programu, gdyż z opowiadanych zagadek przepowiadano dobre lub złe zbiory.- TO PRZESAD NIEOPIERAJACY SIĘ NA FAKTACH - rzekł Blaine.- IRYTUJĄCY I NIEPOKOJĄCY.- Oczywiście, że to przesąd - zgodził się Roland - ale zdziwiłbyś się, jak często te przepowiednie się sprawdzały.Na przykład taka zagadka, Blaine: jaka jest różnica między stogiem a kwoką?- BARDZO STARA ZAGADKA I NIEZBYT INTERESUJĄCĄ - powiedział Blaine, lecz sprawiał wrażenie zadowolonego, że ma coś do rozwiązania.- STÓG TO DUŻĄ KUPĄ, Ą KWOKĄ DO KURZĄ DUPĄ.ZAGADKĄ OPARTA NA FONETYCZNEJ ZBIEŻNOŚCI WYRAZÓW.PODOBNA, OPOWIADANA W WYMIARZE, W KTÓRYM ISTNIEJE BARONIA NOWEGO JORKU, BRZMI NASTĘPUJĄCO: NA CZYM POLEGA RÓŻNICA MIEDZY CYRKLEM A ZDANIEM ZŁOŻONYM?- Nasz nauczyciel angielskiego powtarzał nam ją przynajmniej raz w roku: Cyrkiel przedziela prostą i daje odcinek, a zdania złożone oddziela przecinek - wtrącił się Jake.- TAK - przyznał Blaine.- BARDZO STARA I GŁUPIA ZAGADKA.- Chociaż raz musze przyznać ci racje, kolego - rzekł Eddie.- CHĘTNIE POSŁUCHAM JESZCZE O KONKURSACH ZAGADEK, ROLANDZIE SYNU STEYENA.TO BARDZO INTERESUJĄCE.- Podczas festynu Szerokiej Ziemi i Pełnej Ziemi od szesnastu do trzydziestu zawodników zbierało się w samo południe w Sali Przodków, której drzwi były wówczas otwarte.Tylko w te dni pospólstwo - kupcy, wieśniacy, rzemieślnicy i tym podobni ludzie - mogli wejść do Sali Przodków, co też tłumnie robili.Oczy rewolwerowca przybrały nieobecny i senny wyraz [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl