[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W tym momencie wszystkie tłumy - Zimaków, Letniaków, a nawet pozaziemców - złączyły się w jeden krzyczący radośnie i rozbrzmiewający szumem niezliczonych masek, zrywanych z niezliczonych głów, odsłaniający twarze wolne już od wszystkich poprzednich smutków, grzechów i strachów.Wesołość i pochwały zgromadzonych wyniosły ją wysoko, zalały jej duszę.Ten świat będzie wolny!Gdy jednak wypowiedziała te słowa z uniesioną wysoko maską, głosy tłumu uległy zmianie; olbrzymia grota drżała od krzyków ludzi widzących rzecz niezrozumiałą, ale też niezaprzeczalną.- Arienrhod.Arienrhod! - Moon poczuła, jak Letniaków opanowuje przesąd, jak wśród zgromadzonych niby paranoja szerzy się niedowierzanie, wyobraziła sobie, jak wypełnia całe miasto.Wiedziała, że musi przerwać to natychmiast - nim utraci wszystko, zanim cokolwiek obejmie.Jak.jak mam ich powstrzymać? Powtarzała to jak modlitwę, przyciskając dłoń do znaku na gardle.Do znaku sybilli.- Ludzie Tiamat, dzieci Morza! - Wyprostowała się, szarpnęła za kołnierz szaty, odsłaniając wytatuowaną koniczynkę.- Jestem sybillą! Patrzcie na mój znak - służę Pani wiernie i ufnie.Nazywam się Moon Dawntreader Letniaczka i będę czynić to samo jako wasza Królowa.Mówi przeze mnie źródło wszelkiej mądrości, ale tylko do was.Pytajcie, a odpowiem, nigdy fałszywie.Szum opadł, cichł wraz ze swym echem; oczy wszystkich w mieście spoczywały na jej gardle, bezpośrednio lub poprzez któryś z ekranów.Zimacy umilkli z niepewności, Letniacy z szacunku na widok niezaprzeczalnego dowodu przemiany ich Królowej, symbolu jej odrodzenia i świętości.Kącikiem oka Moon dostrzegała dziwne spojrzenia wymieniane przez pozaziemskich dostojników stojących na podwyższeniach, patrzących na ten znak poniżej takiej twarzy.Przypatrując się dalej z zapartym tchem, dostrzegła, jak spojrzenia rozpadają się w naturalną mnogość uczuć - pełne zgrozy zdumienie, fascynację, niesmak wywołany całym wydarzeniem.lecz także przeciągający się niepokój i niepewność.Nigdzie u pozaziemców nie dostrzegała śladu poczucia winy, szacunku czy rzeczywistego rozumienia oglądanej sceny.Następnym razem - następnym razem stojący tam dostrzegą te rzeczy.Pozwoliła błąkać się swym oczom, aż trafiły do własnego miejsca pomiędzy starszyzną Letniaków.Sparks stał tam, gdzie powinien tkwić jej małżonek; jego płomienne włosy były jak latarnia morska.twarz miał napiętą jak naciągnięty łuk.W milczeniu stanęła obok niego, oderwała wzrok od tłumu, patrząc znowu na gałązki unoszące się na morzu.Tłum ciągle czekał, mrucząc z niepewności.- Pani, spodziewają się, że im coś powiesz.- Nachyliła się nad nią jedna z kierujących obrzędem Goodventure.Wyczuwała, że mgła niepokoju otula i Letniaków.Kiwnęła głową, zastanawiając się, tak jak czyniła to podczas usypiających myśli pieśni i uroczystości Nocy Masek, jakich słów ma użyć, by zdobyć posłuch u swego ludu.Jak może zmienić tak wiele, nie tracąc ich zaufania? Ale takie słowa muszą gdzieś być.I przypłynęły do niej teraz, nie od dziwnego strażnika jej umysłu, lecz z siły własnych uczuć.- Ludzie Tiamat, Pani raz już mnie pobłogosławiła, dając kogoś, z kim mogę dzielić życie.- Spojrzała na stojącego obok Sparksa, wzięła go za rękę, chłodną i bezsilną.- Pobłogosławiła po raz drugi, czyniąc mnie sybillą, a raz trzeci, dając mi maskę Królowej.Od wczoraj długo rozmyślałam nad swym przeznaczeniem i tym światem, który zamieszkujemy wszyscy razem.Modliłam się, by ukazała mi, jak mam spełniać Jej wolę i być Jej żywym symbolem.I wysłuchała mnie.- W sposób, o którym nigdy nawet nie śniłam.Moon spojrzała na morze, na tajemnicę skrytą pod jego ciemnymi wodami.- Wiem, że jest powód, dla którego ukazała się wam jako sybillą, w mojej osobie.Nie znam jeszcze pełnego wzoru zamierzonej przez nią przyszłości, ale wiem, że aby go spełnić, potrzebna mi będzie pomoc - pomoc was wszystkich, a zwłaszcza innych sybilli.Lato przybyło do Krwawnika i miasto nie jest już dłużej zamknięte dla sybilli - należą one do niego bardziej niż ktokolwiek inny, bardziej niż możecie wiedzieć! Wyspiarze, po powrocie do domu poproście swe sybille, by jeśli mogą, przybyły tutaj - by mogły się ze mną spotkać i poznać swą rolę we wzorze przyszłości.Przerwała, aby słyszeć szepty tłumu, starała się wyczuć, czy akceptują ją i jej słowa.Zerkała na Letniaków stojących obok, z ulgą stwierdziła, że patrzą na nią z dobrotliwym zdziwieniem.Wiedziała instynktownie, że Zimakom się to nie spodoba, znała z pierwszej ręki ich lęki i kpiny [ Pobierz całość w formacie PDF ]