[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Niektóre fragmenty przy głównej bramie sądość kruche.- W porządku, niczego twardszego od piaskowca, rozumiesz? I powiedz naszemuKevowi, żeby wytoczył beczułkę mojego Piwa Numer Trzy powiedziała. Dolej do niejbutelkę brandy, żeby nie pomarzli.Można porządnie zmarznąć, kiedy sterczy się na dworze.A do tego trzeba śpiewać i wymachiwać.Aha, i wyślij naszego Neva do Poorchicków.Niechim powie, że Pani Ogg zasyła pozdrowienia, i że mają dać pół tuzina tych dużych serów ijakieś dziesięć tuzinów jaj.Aha i niech wstąpi też do pani Carter.Niech spyta, czy byłabytak dobra i dała nam wielki słój tych swoich pysznych marynowanych cebulek.Szkoda, że niemamy czasu, żeby coś upiec.No, ale trzeba się liczyć z pewną niewygodą, jeśli w gręwchodzi spontaniczne zachowanie dodała Niania, puszczając oko do Agnes.- Tak jest, mamo.- Nianiu? odezwała się Magrat, kiedy Jason oddalił się w pośpiechu.- Tak, kochanie?- Kilka miesięcy temu Verence zasugerował wprowadzenie podatku od eksportutrunków.I wtedy na dziedzińcu zebrał się wielki protestujący tłum.Musiał wyjść ipowiedzieć, że skoro taka jest wola ludu..- Cóż, taka właśnie była wola ludu powiedziała Niania.- Aha.Pewnie.- Po prostu zdarza się, że lud zapomina o swojej woli dodała Niania. Możeszzostawić Małą Esme pod opieką żony Jasona.- Zabieram ją ze sobą powiedziała zdecydowanie Magrat. Dobrze jej na moichplecach.- Nie wolno ci tego robić! zaprotestowała Agnes.- Nie ośmielaj się ze mną polemizować, Agnes Nitt powiedziała Magrat, podnoszącgłos. I ciebie również nie posłucham, Nianiu- A czy ja coś mówię? spytała niewinnie Niania. Nac mac Feeglowie zabierająswoje dzieci na każda bitwę.To doda ci siły, kiedy wszystko zawiedzie.Magrat trochę się uspokoiła. Dziś rano powiedziała swoje pierwsze słowo wyjaśniła z dumą.- Co? Po czternastu dniach? spytala ze zwątpieniem Niania.- Owszem.Powiedziala blup.- Blup?95 - Aha.A może to był.bąbel nie słowo?- Zbieramy majdan powiedziała Niania, wstając. Jesteśmy przecież sabatem, mojedamy.Jesteśmy trójką.Brakuje mi Babci.Naprawdę mi jej brakuje, ale musimy się zająćsprawami tak, jak by zajęła się nimi ona wzięła kilka głębokich wdechów. Poradzimysobie.Musimy.- W jej ustach brzmiało to lepiej stwierdziła Agnes.- Wiem.* * *Hodgesaargh siedział w jadalni dla służby, jedząc w samotności posiłek.Dookołakrzątało się mnóstwo obcych ludzi, jednak Hodgesaargh nigdy nie poświęcał większej uwagikomuś, kto nie zajmował się sokołami.W zamku zawsze ktoś się kręcił, każdy miał dowykonania swoją robotę.Jednak Hodgesaargh zapytany o resztę służby, rozłożyłby pewnieramiona i odpowiedział wymijająco, że jakaś musi być, bo kiedy zostawia swoje brudnerzeczy w worku pod kuchennymi drzwiami, to dwa dniu pózniej znajduje je wyprane i suche.Co do posiłków.Wystarczył krótki spacer po zimnej posadzce i wzięcie jedzenia ze spiżarni.Sokolnik miał swój własny świat.Kiedy wrócił do stajni, ktoś wciągnął go w ciemność i zakneblował dłonią usta.- Mfff.?- To ja.Pani Ogg szepnęła Niania. Jak się czujesz, Hodgesaargh?- Mfff. wycedził Hodgesaargh, co znaczyło, że czuje się świetnie, nie licząc dłoni,która uniemożliwiała mu oddychanie.- Gdzie wampiry?- Mfff?Niania zwolniła uścisk.- Wampiry? wysapał sokolnik. To ci, którzy się tu kręcą są.- Nie, to chyba.jedzenie powiedziała Niania. Jakieś bardziej wytworne danie.Amoże żołnierze?Gdzieś z półmroku dobiegł głuchy odgłos, jakby upadło coś miękkiego i odezwał sięczyiś głos Cholera, upuściłam misia.Widziałaś gdzie spadł?- Eee.owszem, pełno tu jakichś nowych panów i dam powiedział Hodgesaargh.Kręcą się przy kuchniach.Jacyś nowi kamerdynerzy.- Psia krew! zaklęła Niania.- W głównej sali są takie małe drzwi powiedziała Magrat. Jednak są zawszezamknięte od wewnątrz.Agnes przełknęła ślinę. Dobrze.W takim razie, pójdę i je otworzę.Niania stknęła ją w ramię Uważaj na siebie, dobrze?- Cóż, nie mogą mnie kontrolować.- Mogą jednak cię złapać [ Pobierz całość w formacie PDF ]