RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A przenosi?MOŻE.KTO WIE?Mort z wewnętrznej kieszeni wyjął klepsydrę i zbadał ją w blasku klingi.Zdawało się, że liczy bezgłośnie.Nagle gwałtownym gestem rzucił klepsydrę za siebie, a drugą ręką ciął mieczem.Cień dziewczyny usiadł i przeciągnął się z brzękiem widmowej bi­żuterii.Spostrzegła Morta i pokłoniła się.- Panie.NIE JESTEM NICZYIM PANEM, przerwał jej.BIEGNIJ TERAZ TAM, GDZIE WIERZYSZ, ŻE SIĘ UDAJESZ.- Zostanę konkubiną na niebiańskim dworze króla Zetesphuta, który przez wieczność będzie żył wśród gwiazd - oświadczyła stanow­czo.- Wcale nie musisz - wtrąciła gniewnie Ysabell.Dziewczyna spojrzała na nią, szeroko otwierając oczy.- Ależ muszę.Tego zostałam nauczona - oświadczyła, rozwiewając się z wolna.- Jak dotąd byłam jedynie pokojową.Zniknęła.Ysabell z głęboką dezaprobatą wpatrywała się w miejsce, które przed chwilą zajmowała.- Coś podobnego - powiedziała.A potem: - Widziałeś, co ona miała na sobie?WYJDŹMY STĄD.- Przecież to nie może być prawda o tym królu Jakmutam mieszka­jącym wśród gwiazd - mruczała, kiedy wyszukiwali drogę przez zasta­wioną sprzętami komorę.- Tam w górze nic nie ma, tylko pusta prze­strzeń.TRUDNO TO WYTŁUMACZYĆ, powiedział Mort.BĘDZIE MIE­SZKAŁ WŚRÓD GWIAZD WE WŁASNYM UMYŚLE.- Z niewolnikami?JEŚLI ZA NIEWOLNIKÓW SIĘ UWAŻAJĄ.- To niesprawiedliwe.NIE MA SPRAWIEDLIWOŚCI.TYLKO MYRuszyli z powrotem między szeregami oczekujących potworów, aż prawie biegłem wypadli na nocne powietrze pustyni.Ysabell oparła się o szorstkie kamienie piramidy i dyszała ciężko.Mort nie dyszał.W ogóle nie oddychał.ZABIORĘ CIĘ TAM, GDZIE ZECHCESZ, rzekł.A POTEM MU­SZĘ CIĘ ZOSTAWIĆ.- Myślałam, że chcesz ratować księżniczkę! Mort pokręcił głową.NIE MAM WYBORU.WYBÓR NIE ISTNIEJE.Podbiegła i chwyciła go za ramię, gdy odwrócił się do czekające­go Pimpusia.Delikatnie odsunął jej dłoń.ZAKOŃCZYŁEM SWOJE NAUKI.- Tylko to sobie wyobrażasz! - wykrzyknęła Ysabell.- Jesteś tym, za kogo się uważasz!Zatrzymała się nagle i spojrzała pod nogi.Piasek wokół stóp Morta zaczął wirować i podrywać się małymi fontannami.Powietrze stało się naelektryzowane, gęste i oleiste.Mort zaniepo­koił się.KTOŚ DOKONUJE RYTUAŁU ASH.Moc z niebios uderzyła jak młot i wyryła krater na piasku.Zabrzmia­ło niskie brzęczenie, rozszedł się zapach rozgrzanej cyny.Mort rozejrzał się dookoła pośród pędzących tumanów piasku.Obracał się jak we śnie, samotny w spokojnym oku cyklonu.Błyskawi­ce przeszywały wirującą chmurę.W głębi własnego umysłu walczył, by wyrwać się na wolność, lecz coś pochwyciło go mocno i nie bardziej mógł się temu opierać, niż igła kompasu może ignorować przymus wskazywania Osi.I wreszcie znalazł to, czego szukał.Było to przejście obramowane oktarynowym blaskiem, prowadzące do krótkiego tunelu.Na drugim końcu stały jakieś postacie i przyzywały go.PRZYBYWAM, rzekł.Odwrócił się i nagle usłyszał za sobą jakiś ha­łas: sto czterdzieści funtów młodego kobiecego ciała trafiło go prosto w pierś i powaliło na ziemię.Wylądował na plecach.Ysabell uklękła mu na piersi i z determi­nacją przytrzymywała za ramiona.PUŚĆ MNIE, zaintonował.ZOSTAŁEM WEZWANY- Nie ty, idioto!Spojrzała w niebieskie, pozbawione źrenic oczy.Miała wrażenie, że patrzy w głąb zbliżającego się pędem tunelu.Mort wygiął kark i wykrzyknął klątwę tak starożytną i groźną, że w silnym polu magicznym przybrała formę materialną, machnęła skórzastymi skrzydłami i odleciała w mrok.Niewielka burza z piorunami rozszalała się nad piaskowymi wydmami.Jego wzrok przyciągał jej spojrzenie.Odwróciła głowę, nim runę­ła niczym kamień w studnię zbudowaną z błękitnego światła.NAKAZUJĘ CI!Głosem Morta można by wiercić otwory W skale.- Ojciec od lat próbował ze mną takiego tonu - odparła spokojnie.- Zwykle kiedy chciał, żebym posprzątała swój pokój.I też mu się nie udało.Mort wykrzyknął kolejną klątwę, która zaraz odfrunęła, i spróbo­wał zagrzebać się w piasku.TEN BÓL.- Istnieje tylko w twojej głowie - oświadczyła, stawiając opór sile, która ciągnęła ich w stronę migotliwej bramy- - Nie jesteś Śmiercią.Jesteś tylko Mortem.Jesteś tym, za kogo cię uważam.W centrum rozmytego błękitu jego oczy byty dwoma piwnymi krop­kami, powiększającymi się z prędkością spojrzenia.Wicher wokół nich dmuchnął mocniej i zawył.Mort krzyknął.***Rytuał AshkEnte, najkrócej mówiąc, przywołuje i poskramia Śmierć.Studenci tajników okultyzmu wiedzą, że można go przeprowadzić z pomocą prostej inkantacji, trzech kawałków drewna i czterech centymetrów sześciennych mysiej krwi.Jednak żaden mag wart swego szpiczastego kapelusza nawet by nie pomyślał o czynie­niu czegoś tak mało imponującego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nvs.xlx.pl